03.11.2020
Korzenie są niejasne i zawsze starożytne
W obrębie społeczności New Age wzniesienie/ascendencja/wniebowstąpienie to popularne słowo opisujące wiele różnych doświadczeń i procesów. Na potrzeby tego artykułu zdefiniuję wzniesienie tak szeroko jak to możliwe, mając nadzieję, że obejmie to większość punktów widzenia w tym temacie.
W sednie swojego znaczenia, wzniesienie jest uświadomieniem sobie, że jesteśmy czymś więcej niż ciałem fizycznym, a nasza świadomość to wielowarstwowy obserwator, który funkcjonuje niezależnie od ciała i może wznieść się do wymiarów niefizycznych. Wzniesienie to niekoniecznie zachodzi jako proces pośmiertny, lecz może rozpocząć się w dowolnym momencie, o ile jednostka odpowiednio przebudziła się lub aktywowała.
Wierzenie to sięga bardzo dawnych czasów. Z pojęciem wzniesienia/wniebowstąpienia wiąże się koncept grzechu pierworodnego i połączonego z nim odkupienia. „Upadliśmy” w ciało fizyczne, w grzech, w ciemność, w niewiedzę i możemy być odkupieni przez jakąś formę łaski - Chrystusa, Boga, Ducha, itd. Łaska odkupienia przyjmuje postać aktywacji, przebudzenia lub odrodzenia. Po dokonaniu aktywacji, obieramy kurs na duchowe cele o wyższych wibracjach, czystszym stanie istnienia, stanie miłości i harmonii.
Brzmi to wszystko pięknie, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że cel jest samolubny i polega na porzuceniu. Samolubny, ponieważ koncentrujesz się na swoich własnych celach duchowych, a nie na celach duchowych całości (ogółu). Polega na porzuceniu, ponieważ pragniesz opuścić ludzkie poziomy na Ziemi, aby zbadać wyższe domeny nieba. Porzucasz Ziemię na rzecz nieba. Nie krytykuję takiego kierunku działania. Po prostu nakreślam jak wygląda rzeczywistość.
Kwestie Samolubstwa i Porzucenia
Zacznijmy od pierwszej kwestii: samolubstwo/egoizm. Większość z nas słyszała o koncepcji, że aby pomóc innym, musisz najpierw pomóc sobie samemu. Innymi słowy, skup się na sobie i ucz się, ucz się, ucz się. Musimy nauczyć się lekcji, aby wznieść się/ascendować i aby móc kontynuować wznoszenie, w przeciwnym razie nieszczęśliwie wrócimy do ludzkiej (lub niższej) formy. W ten oto sposób karma łączy się ze wzniesieniem. Karma to grawitacja (ciężar), który trzyma człowieka w niewoli niższych wymiarów doświadczenia. Jest to siła przeciwdziałająca wznoszeniu.
Jeśli żyjemy w ludzkiej formie jako istota nieskończoności, jeśli naprawdę wierzymy, że stanowimy jedność i równość z całością życia, to dokąd dokładnie mamy nadzieję udać się kiedy już wzniesiemy się? Czy można się wznieść i pozostawić innych ludzi w szponach karmy i chaosu? Czy można osiągnąć oświecenie w świecie, w którym wydarzają się wojny, bieda, depresja i nadużycia, czy można prawdziwie nazwać to oświeceniem?
Wznieś się do niebiańskiego stanu błogości lub nirwany. Czy to nie egoizm? Chodzi mi o to, że nie jest możliwe jednoczesne utrzymywanie częstotliwości równości w swoim sercu oraz skupianie się na wzniesieniu dla samego siebie. Jeśli obejmujesz świadomość JA JESTEM, MY JESTEŚMY, jeśli żyjesz najlepiej jak potrafisz jako Suwereno-Integralność, to jesteś wszystkimi ludźmi. Stanowisz z nimi jedność i jesteś z nimi równy. Działasz w interesie osiągnięcia urzeczywistnienia dla całości życia (wszystkich istot) i dlatego nie wznosisz się jako jednostka, tylko budujesz urzeczywistnienie naszej wspólnej jaźni nieskończoności, tak aby wszyscy mogli ją zrozumieć. Dzielisz się tym urzeczywistnieniem z Ziemią i ludzkością w każdy możliwy sposób.
Proces wzniesienia koncentruje się na osobistym przeznaczaniu energii i czasu dla własnych korzyści. Wzniesienie może służyć pozytywnemu celowi, ale chodzi mi o to, że równie dobrze możecie ulec złudnemu przekonaniu, że robicie to dla dobra wszystkich, podczas gdy w rzeczywistości wzniesienie/ascendencja/wniebowstąpienie wywodzi się od konstruktu oddzielenia.
Zastanów się nad tym. Wznoszę się ponad tych, którzy ugrzęźli w uścisku karmy. To czyni mnie lepszym od tych, którzy utknęli w „pajęczynie” oszustwa i iluzji. To mnie od nich oddziela. Trzymam z duchową elitą, a nie z osłabionymi ludźmi, którzy brną w błocie niewiedzy. Wspinam się po drabinie świadomości i udoskonalam się. Jak w tym może być coś złego?
Nie ma w tym nic złego. Nie oceniam tego jako coś złego lub niewłaściwego. Zauważam jedynie, że perspektywa Suwereno-Integralności polega na tym, że na poziomie jaźni nieskończoności wszyscy jesteśmy równi. Ubraniem naszej nieskończoności jest instrument ludzki, który wszyscy zakładamy na Ziemi, a ten instrument ludzki został tak zaprojektowany, że załamuje wszystkie obiekty kwantowe, tworząc iluzję jakby były one oddzielone od nas samych. Instrument ludzki - jego postrzeganie doświadczenia - ujawnia tylko zainstalowany w nim program, a nie istotę nieskończoności, którą sprytnie ukryto w jego wnętrzu i przemilczano.
Zatem angażowanie się w proces wzniesienia zachęca nas do oddzielenia się. W kontekście świadomości Suwereno-Integralności nie ma żadnej elitarności. W rzeczywistości jest nawet odwrotnie. Rozpoznajemy, że wszyscy żyjemy w jedności i równości, dlatego najlepiej jak potrafimy wyrażamy to w naszych zachowaniach. Wymaga to od nas odrzucenia pretekstów, które inaczej mogłyby wydawać się korzystne, a nawet transcendentne. Dzięki temu możemy autentycznie wyrażać swoje serce bez barier i osądu.
Przejdźmy do drugiej kwestii: porzucenie. Jeśli porzucimy Ziemię i ludzkość ze względu na duchowe wzniesienie - a te niebiańskie sfery, do których dążymy nadal są częścią składową iluzji - to koniec końców porzucamy jedno miejsce objęte iluzją na rzecz innego miejsca objętego iluzją. Jak to ma nas ulepszyć?
Wszyscy słyszeliśmy powiedzenie: raj na Ziemi. W bardzo trafny sposób opisuje ono świadomość Suwereno-Integralności. Świadomość ta jest dostrzeżeniem, że życie w stanie urzeczywistnienia swojej jaźni nieskończoności jest możliwe w ramach instrumentu ludzkiego. Dopóki ktoś nie urzeczywistni (nie zda sobie w pełni sprawy) ze swojej jaźni nieskończoności, dopóty łudzi się myśleniem, że jego celem są wyższe światy, światło oświecenia lub królestwa niebiańskie.
Osoba taka jest jak kobieta, która zostawia swoje dzieci, aby doświadczyć miłości z nieznajomym w obcej krainie. Miłość ta nie jest prawdziwa i dlatego nie trwa długo, a kiedy już kobieta wraca do swoich dzieci, to okazuje się że od niej odeszły. Więź matczyna została zerwana. Kiedy opuszczamy świat materialny dla zrozumienia duchowości, to tracimy więź z ludzkim wymiarem i możliwość odegrania roli w narodzinach nieba na Ziemi. Zapominamy, że wszyscy jesteśmy położnymi przy narodzinach nieba, czyli stanu świadomości Suwereno-Integralności na Ziemi, dla wszystkich ludzi.
Zdaję sobie sprawę, że wielu postrzega instrument ludzki jako coś przez co niebo może nigdy nie pojawić się na Ziemi. Że dopóki jesteśmy ludźmi, to jesteśmy ograniczeni i nikczemni. Że szukamy tylko przyjemności i przetrwania. Że jesteśmy zwierzętami. Rozumiem to przekonanie, aczkolwiek skala całego procesu narodzin świadomości Suwereno-Integralności na Ziemi, nie jest pozostawiona przypadkowi. Celem naszego gatunku jest uwolnienie się od oszustw, złudzeń i zniekształceń oraz spojrzenie trzeźwym wzrokiem w głębiny naszego istnienia, czyniąc to wszystko podczas życia na Ziemi w ludzkim ciele.
To jest nasze przeznaczenie. Nasz wspólny cel. Jakkolwiek długo by to nie zajęło. Jakkolwiek trudne by to nie było. To wydarzy się to.
Na koniec wydaje się odpowiednie sparafrazować kapitana Jean-Luca Picarda słowami: zrobimy to.
---
Dodatek od Elorina
Jean-Luc Picard to legendarna postać z filmów i seriali o nazwie „Star Trek” („Gwiezdna Podróż”). Postać mądrego, roztropnego kapitana statku gwiezdnego, który niejednokrotnie wysłuchawszy opisu trudnego do wykonania zadania lub propozycji współzałoganta, wypowiadał słowa: „make it so”, co w polskim przekładzie - w zależności od kontekstu - tłumaczy się jako „niech tak będzie”, „wykonać”, albo „zróbmy tak”. James parafrazując te znane słowa użył sformułowania „we will make it so” - a zatem: „zrobimy to/damy radę”.