26.02.2018
Mark: Jednym z głównych pytań, które według mnie zadaje sobie większość ludzi... i wiem, że prawdopodobnie zabrzmi ono nieco infantylnie, ale mimo to chciałbym usłyszeć twoje zdanie. Mianowicie: do czego dąży cały ten konstrukt nazywany ludzkością? Dlaczego nie udaje nam się dogadać i żyć razem w jakiejś formie względnej harmonii?
James: Oglądałeś kiedyś program telewizyjny Taniec z Gwiazdami?
Mark: Parę razy. Od moje żony zapewne usłyszałbyś, że nie jestem wielkim fanem tańca.
James: Hiszpanie kochają taniec. Jest on esencją kultury. W każdym razie, aby odpowiedzieć na twoje pytanie, jako metafory użyję wspomnianego show telewizyjnego: Taniec z Gwiazdami. W programie tym tworzone są pary taneczne złożone z doświadczonego, profesjonalnego tancerza oraz z niedoświadczonego celebryty… inna sprawa, że w wielu przypadkach nazywanie ich celebrytami jest kwestią dyskusyjną, ale dla ułatwienia rozmowy nazywajmy ich celebrytami. W każdym odcinku odpada jedna para… aż w ostatnim odcinku poznajemy zwycięzców.
Tak więc, mając ustalone ramy, wyobraźmy sobie, że cała Ziemia jest parkietem tanecznym. Po jednej stronie parkietu mamy celebrytów, przy czym celebryci ci niekoniecznie są sławni, a po drugiej stronie mamy doświadczonych, profesjonalnych tancerzy.
Celebryci... mówiąc krótko: to stara gwardia. W pewnym sensie reprezentują oni punkt, do którego dotarła ludzkość w czasie swojej dotychczasowej podróży. Są częścią ludzkości, która żyje głównie z poziomów: lewej półkuli mózgowej, mózgu gadziego, ego osobowości, skorupy doczesności. Żyją po to, aby dobrze się bawić, ale także aby bać się. Tak więc, jak można sobie wyobrazić, grupa ta zajmuje się skanowaniem swojego otoczenia i dopatrywaniem się zagrożeń, problemów, analizowaniem ludzi wokoło, poszukiwaniem leku na swoje problemy, układaniem własnego świata w duchu konformizmu (podporządkowywanie się normom), … nie wychylając się. Wolą podporządkować się, aby być częścią trzeciowymiarowej historii: odnosić sukcesy, zdobywać rzeczy, być trybikiem w maszynie i starać się jak tylko mogą nie robić zamieszania.
Po drugiej stronie parkietu mamy profesjonalistów. Reprezentują kierunek, w którym zmierza ludzkość. Są jak przyszłość ludzkości. Część ludzkości, która żyje głównie z poziomu prawej półkuli mózgowej - są bardziej intuicyjni, sercocentryczni, kreatywni. Symbolizują tą część, która poszukuje tonu równości i jedności. Mają świadomość istnienia pól energetycznych… oceanu energii, w którym wszyscy żyjemy. Są inicjatorami zmian, a więc z definicji robią zamieszanie.
A zatem mamy dwie grupy poruszające się po parkiecie nazywanym Ziemia. Muzyka - element sprawiający, że te dwie grupy zaczynają tańczyć i wchodzić w interakcje - to subtelne pola wibracyjne, przez które przechodzi nasz układ słoneczny podczas swojego pełnego obiegu wokół centrum galaktyki Drogi Mlecznej. Muzyka ta, jeśli tak to nazwiemy, poprzez taniec zbliża całą ludzkość do siebie nawzajem. Na obecnym etapie ludzkości, jej taniec wygląda na mało zgrabny.
Czy nadążasz za mną?
Mark: Tak, nadążam. Czy te dwie grupy są podobnej wielkości?
James: Pod względem proporcji przypada 650 celebrytów na jednego profesjonalnego tancerza. Jednak to nie chodzi tylko o to, że mamy dwie grupy. Ta dychotomia lub dwoistość odnosi się również do jednostki.
Mark: Ok, chyba w tym momencie przestałem nadążać.
James: We wnętrzu każdej jednostki - pojedynczej osoby - znajduje się parkiet na poziomie mikrokosmicznym. Pamiętajmy, że żyjemy we wszechświecie holograficznym. Właśnie dlatego proporcje odgrywają tak ważną rolę w całym wspomnianym tańcu... ale dojdę do tego później. Na razie pomyśl o sobie jak o parkiecie. Z jednej strony każdy z nas jest celebrytą, posiada mózg gadzi, lewą półkulę mózgową. Za jego sprawą mamy cechy osoby walczącej o przetrwanie… jesteśmy logicznym konformistą. Nie ma w tym nic złego. Nie uważam celebrytów za kogoś złego, a profesjonalistów za kogoś dobrego. Potrzebujemy ich oboje, aby zaistniała chemia. To proporcja ich obecności w podejmowaniu decyzji ma kluczowe znaczenie.
Z drugiej strony, każdy z nas posiada swoją duszę, serce, prawą półkulę mózgową, wyższy umysł, intuicję. Kiedy elementy te zostaną aktywowane w czyimś życiu - mam tu na myśli, wezwanie ich poprzez praktykowanie cnót serca - to wówczas możemy dotrzeć do tej części nas, która jest celebrytą. Części, która jest mocno wbudowana w nasz instrument ludzki, części która funkcjonuje w trybie skanowania zagrożeń, która stara się przetrwać, która jest egoistą, która skupia się na trzech wymiarach i na niczym innym. W naszym wnętrzu odbywa się taniec.
Więc każdego z nas dotyczy ta dychotomia. Ta dwoistość. I wszystko to odbywa się w naszym wnętrzu. W ten sam sposób... wszystkie te procesy zachodzą również na zewnątrz nas na większą skalę, którą nazywamy: Ziemia. Tak więc nasz wszechświat lokalny posiada swój parkiet, i tak samo wszechświat nielokalny ma swój parkiet.
Czy brzmi to zrozumiale?
Mark: Tak, tak sądzę. Wracając do metafory Tańca z Gwiazdami… kim są jurorzy?
James: Zanim przejdziemy do jurorów, pozwól że wyjaśnię jeszcze jedną rzecz.
Mark: Jasne.
James: Profesjonalni tancerze uczą... nie tylko za pomocą słów, ale też poprzez zachowania. Pokazują ruchy taneczne. Pokazują ruchy czy też kroki płynące prosto z serca i duszy. Dają wyraz kreatywności prawej półkuli mózgowej. Nie wygłaszają na ten temat kazań, lecz demonstrują co i jak. Częścią demonstrowania jest zaakceptowanie niezręczności ich celebrytowych partnerów tanecznych - zarówno na zewnątrz jak i we własnym wnętrzu. Celebrytowa część ludzkości wykształciła zachowania, które służyły jej dobrze w świecie opartym na zasadach trzeciowymiarowych. Jednak, aby zatańczyć z profesjonalistami, muszą zaakceptować nowe zachowania, ruchy i naprawdę wsłuchać się w muzykę - poczuć ją.
To wymaga, aby przebudowali swoje systemy przekonań. Czyli zrobili coś, co nie jest łatwe dla dużego odsetka populacji ludzkiej - której połowa przynależy do religii światowej. Tak więc profesjonalni tancerze muszą przejawiać współodczuwanie i zrozumienie. Także pomocna tutaj jest cierpliwość. Przy jej braku celebryci stają się niecierpliwi, sfrustrowani, a nawet rozgniewani.
Zresztą to samo tyczy się również jednostki, wtedy kierowane jest to na samego siebie. Przy braku cierpliwości zaczynamy osądzać samego siebie… a czasami nawet naśmiewać się z samego siebie.
A zatem, taniec ten odbywa się jednocześnie we wszechświecie nielokalnym oraz lokalnym. Profesjonaliści czują w swoim wnętrzu dychotomię nowej gwardii i starej gwardii, prawej i lewej półkuli mózgowej, intuicji i logiki, duszy i ciała, serca i ego. Jednak obie strony to dwoje partnerów tanecznych i kiedy wczują się oni w rytm muzyki, nowa gwardia zaczyna prowadzić, praktykuje współodczuwanie, i nagle dwoje może tańczyć jako jedność!
Odpowiadając teraz na twoje pytanie, kto to wszystko ocenia… kim są jurorzy?
W obrębie wszechświata lokalnego to oczywiście my sami nimi jesteśmy. To my oceniamy jakość wykonywania tańca. Kto prowadzi? Kto depcze po stopach? Kto obniża jakość ruchów? To każdy z nas sam ocenia siebie, częstokroć w bardzo surowy sposób.
Mark: Dlaczego? Dlaczego tak robimy?
James: Ponieważ kiedy już przejdziemy aktywację, to wiemy że jesteśmy energią. Wiemy, że zanim pojawiło się nasze ciało, to już istnieliśmy jako energia oraz wiemy, że energia ta jest połączona i powiązana ze wszystkim innym we wszechświecie nielokalnym. A wszystko to razem tworzy Istotę jedności, której członkowie połączeni są ze sobą wzajemnie poprzez miłość. Więc kiedy zdarzy nam się upaść niezgrabnie… lub nadepnąć na stopę, to oceniamy samych siebie nazywając się niezdarą. Ale, jak już wiele razy mówiłem, tu nie chodzi o to żeby być doskonałym. Chodzi o praktykowanie kroków, czy też cnót serca, najlepiej jak to potrafimy w danym momencie.
Parkiet taneczny nie zawsze jest równiusieńki. Świat trzeciowymiarowy ma swoje zagrożenia i pułapki. Każdy może na nie natrafić. Kwestie zdrowotne, przeszkody fizyczne, trudne relacje międzyludzkie, stres w pracy, ograniczenia finansowe, wszystko to jest częścią parkietu po którym tańczysz. Niektóre parkiety są bardziej wyboiste niż inne, ale gdy tak jest, to tańczymy nieco wolniej. Kiedy trafiamy na wyboisty fragment parkietu, to poruszamy się ostrożniej, lecz wciąć możemy płynnie tańczyć. Nasze ruchy wciąż mogą być pełne wdzięku. Wciąż możemy praktykować cnoty serca… nawet będąc dosłownie na parkiecie fizycznym.
Mark: A co ze wszechświatem nielokalnym… kto tu jest w jury?
James: Istnieją dwie grupy jurorów: po jednej na każdą stronę parkietu. Jurorzy dla celebrytów pochodzą ze sfer religii, biznesu, rządu, świata kultury, polityki i już na dzień dobry nie przepadają za tańcem samym w sobie, no ale jak już pojawi się sytuacja wymagająca od nich wzięcia udziału w tańcu, to rolę prowadzącego oddają celebrycie. Pozawalają, aby tańczony wtedy taniec opierał się na logice, racjonalności i był zgodny z dominującymi przekonaniami instytucjonalnymi.
Jeśli chodzi o profesjonalnych tancerzy, to ich jurorzy wywodzą się z elity artystyczno-kulturowej oraz z kręgów guru w dziedzinie duchowości. Należą do nich autorzy najlepiej sprzedających się książek o duchowości, osoby które zwiedzają parkiet świata udzielając wskazówek o tym jak najlepiej żyć jako istota duchowa.
Mark: Czy ty, albo WingMakers jesteście jurorami?
James: Nie. Nie jesteśmy jurorami w żadnym znaczeniu tego słowa. Profesjonalni jurorzy starają się rozbudowywać społeczności Pracowników Światła, New Age, Oświeconych. Są postrzegani jako liderzy tych społeczności, jako ci którzy nakreślają obraz tego co jest praktyczne i możliwe. Stali się oni jurorami w tym sensie, że wierzą iż posiadają szczególną wiedzę o tym jak być osobą uduchowioną wolną od ograniczeń religii czy też od umysłu historycznego.
Te osoby niekoniecznie postrzegają siebie jako jurorów, ale jeśli stwierdzają, że aby być uduchowionym trzeba korzystać z danej techniki albo wykonywać daną praktykę, to wtedy w pewnym sensie stają się jurorami.
Mark: Ale czy to nie to, co robią WingMakers? ... Chodzi mi o to, że mówią oni o Sześciu Cnotach Serca albo o Pauzie Kwantowej i tak dalej, zachęcając do praktykowania tych rzeczy...
James: Różnica polega na tym, że my nie jesteśmy kimś znanym. Nikt nas nie widzi. Można by nazwać nas niewidzialnymi jurorami, ale jeśli jest się niewidzialnym, to jak można być jurorem? Ponadto nie próbujemy budować organizacji. Próbujemy zwiększyć proporcjonalny udział obecności profesjonalnych tancerzy - jeśliby ująć to w terminach naszej metafory.
Widzisz, każdy może być profesjonalnym tancerzem. Może nim być członek rządu, Kościoła katolickiego, może to być Muzułmanin, Hindus, osoba w więzieniu, komunista, hardcorowy naukowiec… nie ma znaczenia czy jest się częścią tak zwanej oświeconej społeczności, albo co uważa się za swój system przekonań. Liczy się to, czy świadomie promieniujemy cnotami serca. Czy przejawiamy poprzez nasze zachowania współodczuwanie, zrozumienie, skromność, przebaczenie i tak dalej.
Często najlepszymi profesjonalnymi tancerzami są zwyczajne osoby bez żadnego nastrojenia. Mówiąc nastrojenie mam na myśli system przekonań albo organizację. Nienastrojona osoba po prostu trzyma się solidnie intuicyjnego przekonania w przewagę serca oraz duszy, i dzięki temu potrafi wychwytywać i transmitować częstotliwość równości i jedności. To nie chodzi tu o wiedzę. Ktoś może mieć ogromną wiedzę na temat historycznego umysłu i ducha, może mieć odpowiednik doktoratu z duchowości, ale jednocześnie jego świadomość może koncentrować się w obrębie głowy, i to właśnie z tego powodu, taniec takiej osoby może odbywać się w rytm muzyki o niższej częstotliwości.
Nienastrojona jednostka może zestrajać się z częstotliwościami miłości i współodczuwania. Nie z organizacjami lub osobowościami. Nie z rządami lub ruchami politycznymi. Nie z religiami lub organizacjami zajmującymi się duchowością. Tak więc profesjonalni tancerze mogą pochodzić z dowolnego miejsca, i z tego właśnie powodu nie ma nikogo, kto byłby przygotowany do oceniania... choć są tacy, którzy tego próbują.
Podejście polegające na funkcjonowaniu z poziomu serca nie jest własnością żadnej organizacji. Ani nie jest ono czymś, co byłoby tylko na wyłączność WingMakers. Jest to starożytne podejście, a taniec ten - oraz proporcja celebrytów do profesjonalistów w obrębie wszystkich obszarów wszechświata materialnego - istniały już na długo przed pojawieniem się ludzkości na tej planecie. Podejście to jest czymś intuicyjnym, ale tylko dla tych, którzy otwarli się na profesjonalistę w swoim wnętrzu.
Mark: Jak można to zrobić?
James: Nihilizm (skrajny sceptycyzm, przeświadczenie o braku celowości) to zaawansowany zestaw kroków z palety ruchów tancerzy celebrytów. Lewa półkula mózgowa i mózg gadzi postrzegają życie jako - jeśli nie coś zupełnie pozbawione sensu - to chociaż jako coś czego należy się obawiać i przez co trzeba manewrować, tak aby możliwie zmniejszyć rozczarowania, problemy i… niewygody. Wysuwają wniosek, że wszechświat jest brutalny. Że Bóg jest wymysłem prawej półkuli mózgowej. Że jest fikcją, a tańczenie do tej muzyki jest bezcelowe.
Wielu ludzi w wieku dorastania stanęło przed wyborem pomiędzy religią a nihilizmem. Ich proces myślowy wyglądał tak… mogę być albo osobą wierzącą, albo ateistą. Ale prawdziwy świat jest znacznie bardziej złożony. Zawsze opiera się na proporcjach. Bazuje na czystej matematyce, gdyż jesteśmy istotami energetycznymi - nie materialnymi zlepkami komórek, mięśni, kości, ścięgien, narządów i krwi. A zatem nie jesteśmy wyspami materii organicznej, lecz, ujmując to kolektywnie, jesteśmy oceanem energii. I to właśnie z racji tego wzajemnego połączenia: proporcje determinują wszystko.
Postrzeganie siebie jako Istotę zbudowaną z energii… z pół energii, które stapiają się z polami energii wszystkich pozostałych istnień, wliczając w to pola energetyczne planet, gwiazd, galaktyk i wszechświata jako całości - tak wygląda model rzeczywistości jaki świat nauki ukazuje ludzkości. I teraz: model ten można podciągnąć pod system przekonań nihilistów - czyli, że mamy nieczuły wszechświat bez Boga. Jednakże model ten możemy także zaadoptować na potrzeby religijnego i duchowego systemu przekonań jako dowód na to, że wszechświat jest latoroślą opiekuńczej, twórczej siły nazywanej Bogiem, Allahem lub Stwórcą ... czy jakiekolwiek inne słowo jakie wybierzemy, aby ją opisać.
Zawsze pierwszym krokiem jest aktywowanie w sobie profesjonalnego tancerza. Czyli poczucie go w sobie, chociażby nawet bardzo ogólnikowo. Zaczęcie zbliżania się do niego i wyostrzanie go sobie poprzez ćwiczenie tego czegoś, co promieniuje z naszego serca w postaci inteligencji intuicyjnej, inteligencji działania oraz prostoty. Osobiście uważam, że dobrym na to sposobem jest praktykowanie promieniowania sześcioma cnotami serca, ale każdy może znaleźć własną metodę. Jak już powiedziałem, ścieżka nie jest niczyją własnością ani nikt nią nie zarządza, ponieważ - co jest nieco paradoksalne - ścieżka do odkrycia wzajemnego połączenia ze wszystkimi istnieniami jest typowo indywidualną ścieżką. W tej kwestii nie ma innego sposobu.
Mark: Powiedziałeś wcześniej, że przypada około 650 celebrytów na jednego profesjonalnego tancerza. Pod względem proporcji wydaje się to być coś okropnego. Jak dostrzegasz w tym nadzieję?
James: Mark, tu nie chodzi o nadzieję. Chodzi o empatię pojedynczej jednostki funkcjonującej w harmonii i rezonansie ze wszechświatem. Proporcja 1:650 to tylko jeden element całego równania, inny element to sumaryczna ilość ludzi wcielonych na tej planecie w tym czasie. To, co wielu ludzi nazywa "przesunięciem", to właśnie przesunięcie proporcji w odniesieniu do licznej części populacji ludzkości. Zbliżamy się do liczby dwunastu milionów ludzi na planecie, którzy są w stanie transmitować swoje niezwykle subtelne częstotliwości serca-duszy, przy czym robią oni to świadomie, regularnie i bezwarunkowo.
Mark: Czy to w związku z tym uruchomiłeś Świątynie Zdarzeń?
James: Niezupełnie. Zobacz, liczby są jedną z rzeczy, co do których ludzie wykazują przywiązanie. Jeśli podczas sesji Świątyni Zdarzeń będzie widoczne na stronie tylko dziesięcioro osób, to ludzie przypiszą sobie do tego zdarzenia sukces/porażkę. Wiem, że tak mówiłem wcześniej, ale tu nie chodzi o liczbę osób biorących w skoordynowanych działaniach. Nie ma potrzeby, aby działania były koordynowane, ukierunkowywane, naprowadzane ani synchronizowane. Wszystko to realizuje się samoczynnie pod opieką Istoty Wszechświatowej, której częścią wszyscy jesteśmy.
Może być dziesięcioro osób w Świątyni Zdarzeń, i jednocześnie dziesięć tysięcy osób rozsianych po całym globie wykonujących w tym momencie podobną praktykę. Wszyscy oni przyczyniają się do manifestowania wyższych wymiarów w tym obecnym wymiarze, który wspólnie nazywamy Ziemią.
Mark: Jak przyczyniają się? Albo mówiąc dokładniej, do czego przyczyniają się? Właśnie wspomniałeś o manifestowaniu wyższych wymiarów na Ziemi. Czy to o to w tym wszystkim chodzi? Mówimy o koncepcie Nieba na Ziemi?
James: Otóż, mniej mowa tu o dosłownym sprowadzeniu Nieba na Ziemię, czy też nawet o ściągnięciu (jak pliki) wyższych wymiarów w obręb ludzkiej struktury. Bardziej mowa tu o swojego rodzaju eksperymencie w czasie. Czas jest pojazdem świadomości ludzkości, na podobnej zasadzie jak instrument ludzki jest pojazdem duszy. Tak więc, w rzeczywistościach trzeciowymiarowych czas tworzy zjawisko ewoluowania świadomości ludzkości, ewoluowania wraz z tym jak ludzkość przemieszcza się w obrębie galaktyki i wszechświata.
Pomyśl o tym w ten sposób, Ziemia krąży wokół Słońca, Układ Słoneczny krąży wokół galaktyki, nasza grupa galaktyk przemieszcza się w niewyjaśniony sposób w kierunku tego, co astronomowie nazywają Wielkim Atraktorem, a wszechświat rozszerza się z niesamowitą szybkością. Tak naprawdę nie znamy zakresu tajemnicy wykraczającej poza tę strukturę, ale wiemy, że się ona rozszerza. Wciąż się powiększa. I w obrębie tego wszystkiego - od najmniejszych do największych elementów - czasoprzestrzeń pełni rolę pojazdu, za sprawą którego ewolucja wygląda jak proces linearny. Jak podróż w czasoprzestrzeni.
Istnieją również inne obszary świadomości, które funkcjonują poza naszym czwartowymiarowym konstruktem czasoprzestrzeni, a w których czas zwalnia, przyśpiesza, lub w ogóle przestaje istnieć. Wyższe pola świadomości - w których ludzkość jest jedną istotą - to forma czasoprzestrzeni inna niż cokolwiek znanego teraz na Ziemi, a mimo to jest to czasoprzestrzeń, do której zmierzamy. Kiedy Ziemia pojawi się już w tej czasoprzestrzeni, wszyscy ludzie będą odczuwali ją jako coś instynktownego, jako coś, co przekształci ich postawy i sposób postrzegania tego, co stoi u podstawy znaczenia terminu: ludzkość. Przekształcimy się wszyscy w jedną istotę, przy czym każda ekspresja czy projekcja indywidualności pozostanie suwerenna.
Tak wygląda stan świadomości Suwereno-Integralności... najwyższej wymiarowej formy świadomości znanej w obrębie ludzkiej rodziny.
Mark: A więc... czy to oznacza, że ludzkość ewoluuje w zależności od jej pozycji w czasoprzestrzeni?
James: W pewnym sensie: tak. Gdyby Ziemia była w częstotliwości czy też strukturze energetycznej wszechświata o niższej częstotliwości, wówczas formy życia żyjące na Ziemi - w tym ludzie - odzwierciedlałyby niższe częstotliwości w swoich zachowaniach i postawach. Gdyby natomiast ludzkość i jej statek kosmiczny: Ziemia, znajdowały się w wyższym polu wymiarowym wszechświata, to wtedy energie o wyższych częstotliwościach aktywowałyby nowe zachowania i postawy - bardziej zgodne z sercem i duszą ludzką.
To właśnie dlatego WingMakers traktują czasoprzestrzeń jako istotny element równania jedności i równości. Ludzka rodzina jest nierozerwalnie związana z kosmosem i z jej w nim pozycją.
Mark: Brzmi to jak jakiś rodzaj astrologii dla rodzaju ludzkiego. Czy to masz na myśli?
James: Dostrzegam skąd wyciągasz taki wniosek Mark, ale to nie jest to samo. Mniej chodzi tu o pozycję planet w odniesieniu do czyichś początków inkarnacyjnych. Bardziej chodzi o pozycję Ziemi jako statku kosmicznego krążącego wokół centrum galaktycznego, oraz o pozycję galaktyki podróżującej po wszechświecie. Nic nie pozostaje w bezruchu. Zawsze ma miejsce zmiana. Tempo zmiany, stopień zmiany, siła opozycyjna do zmiany - wszystko to jest regulowane i tworzone za sprawą wpływu kosmosu.
Tego rodzaju wpływ kosmosu może aktywować lub dezaktywować oddziaływania wewnątrz instrumentu ludzkiego, w tym na DNA, chemię mózgu, serce, układ hormonalny i inne narządy. Widzisz... pola są jedynym sposobem, w jaki inteligencja wszechświata może działać na całym gatunku. Tak więc, przykładowo, pole kosmiczne może wchodzić w interakcje z polem słonecznym, a pole słoneczne może wchodzić w interakcje z polem planetarnym takim jak pole geomagnetyczne Ziemi. Pole Ziemi może w ten sposób przenosić w sobie kosmiczną informację, która następnie przenika do każdej istoty ludzkiej, a nawet do każdego zwierzęcia i rośliny. W pewnym sensie wszystko na planecie jest skąpane w tych polach. To się dzieje nieustannie.
To na jakiej pozycji w czasoprzestrzeni znajduje się ludzkość jest starannie organizowane przez Inteligencję Źródła. Pozycje te nie są losowe ani przypadkowe. Powstają one jako następstwo inteligentnego procesu koordynowanego przez Pierwsze Źródło czy też Stwórcę. Stwarzają one szansę na skoki ewolucyjne. Niektórzy z nich korzystają. Niektórzy nie. Różnica tkwi w tym jaki system przekonań ma dana osoba, jaką ma zdolność adaptacji i modyfikacji swoich przekonań, oraz jak praktykuje te nowe przekonania w życiu na co dzień.
Podam przykład. Każdy miał kiedyś doświadczenie polegające na tym, że został przez kogoś skrzywdzony. Taka relacja międzyludzka przybiera gwałtowny charakter, a skrzywdzonego dopada gniew lub frustracja. Krzywda została poczyniona w konkretnym punkcie czasoprzestrzeni. W tym punkcie skrzywdzony nie potrafi przebaczyć krzywdzącemu. Jest to prawie niemożliwe. Ale za godzinę… lub dzień znajdujemy się już w innym punkcie czasoprzestrzeni i wówczas przebaczenie staje się możliwe. Można by powiedzieć, że nasza pamięć o zdarzeniu osłabła i to dzięki temu możliwe stało się przebaczenie. Albo może krzywdzący przeprosił i to dzięki temu przebaczyliśmy mu, i faktycznie trochę tak jest, ale tak naprawdę jest to możliwe dzięki przemieszczeniu czasoprzestrzeni oraz dzięki nowym energiom, które w związku z tym przenikają nas.
Ponownie, nic nie pozostaje w bezruchu. Ci, którzy nigdy nie wybaczają, blokują się... czy też... zakotwiczają się w punkcie czasoprzestrzeni danego zdarzenia, tutaj, w ich umyśle. Tracą swoją umiejętność mknięcia razem ze statkiem kosmicznym Ziemia. Tracą możliwość dostrzegania tego jak czasoprzestrzeń jest płynna, jak energie kosmosu tańczą z każdym z nas, jak my sami nieustannie zmieniamy się, ponieważ w naszej relacji do czasoprzestrzeni jesteśmy nieustannie zmieniającymi się płynnymi energiami.
Wiem, że to była długa odpowiedź. Zatrzymam się w tym miejscu.
Ciąg dalszy nastąpi…