15.02.2021
...
Długa ścieżka - ścieżka, która swoje fundamenty ma w Inteligencji Źródła - nie polega na zbawicielach. W ścieżce tej chodzi o samoodpowiedzialność i aktywację. Chodzi o uczenie się wychwytywania i transmitowania ultra drobnych częstotliwości miłości we własnym oknie teraźniejszości, najlepiej jak potraficie. Nawet gdy zdarzy wam się osądzić siebie jako nieudacznika, to praktykujcie przebaczenie i zrozumienie. Czy będziecie mieć w ten sposób efekciarskie doświadczenia? Nie koniecznie. Jednak ja wolałbym być alchemikiem niż odkrywcą.
Mark: W jakim sensie alchemikiem?
James: Jeśli twój instrument ludzki opiera się na lęku - zakleszczony w sztywnym podejściu gadziej, lewej półkuli mózgu - to jesteś bardziej skłonny do transmitowania w otoczenie lęku, niepewności i depresji - wymieniając zaledwie kilka tego przykładów. Emocje te są formą energii i - jak każda energia - ulegają magazynowaniu. W pewnym sensie, energia nigdy nie jest tworzona; energia jest przekształcana lub przetwarzana. Mogę wziąć energię, która jest gęsta i zablokowana, po czym przekształcić ją w energię, która otwiera się na częstotliwość miłości. Mogę być alchemikiem energii, który zamiast próbować zamienić żelazo w złoto, zamienia gniew w życzliwość... albo depresję we wzajemne połączenie... albo obojętność we współodczuwanie.
Następnie energia informuje materię. Według ludzkich standardów energia może mieć różnoraką formę... może być energią fizyczną używaną do produkcji czegoś takiego jak praca albo do uprawiania sportu. Może być energią emocjonalną, która zajmuje się miłością albo gniewem. Może być energią mentalną, która pomaga rozwiązać problem albo wykorzystać okazję. Może być energią duchową, która aktywuje i podtrzymuje nasze zainteresowanie kulturą duszy.
Każdy z tych różnych rodzajów energii posiada różne częstotliwości. Niektóre z nich to skondensowane energie, które są w pewnym sensie ciężkie. Niektóre są lekkie. Każdemu zdarzyło się odczuwać te różne pola energetyczne w pomieszczeniach, przestrzeniach publicznych lub... lub w przyrodzie, każdy odczuwał je kiedyś w sobie. Czasami jesteśmy radośni i szczęśliwi, a energia - przynajmniej emocjonalnie - lekka i łatwa. Innym razem czujemy się jakby przygnieceni rozczarowaniem, lękiem, lub frustracją. Czujemy te energie. Nie są one dla nas abstrakcją... ani tylko słowami na papierze. Mają one swoje żywe odzwierciedlenie w naszym wszechświecie lokalnym.
Bycie alchemikiem to zdolność do transformowania energii. Do przemieszczania energii. Do nie pozwalania, aby zagęszczenia gromadziły się i twardniały, gdyż nakłada to na nas obciążenia oraz utrudnia bycie alchemikiem dla siebie i innych.
Z kolei odkrywcy, lubią zdobywać informacje, wiedzę, dane i oczywiście doświadczenia. Bycie odkrywcą może być wspaniałe, więc nie mówię czy to jest dobre czy złe, a jedynie, że jest to inna ścieżka. Oni są poszukiwaczami. Poszukują wiedzy, aby móc doświadczyć stanu, który jest bliższy prawdzie... bliższy mądrości. Świat ten wydaje się ukrywać prawdę tak dobrze, że wielu ludzi czuje, że jest czymś niezbędnym włożyć dużo energii w poszukiwanie; w przeciwnym razie prawda wymknie się im z rąk. Ja nazywam tych poszukiwaczy odkrywcami. Jednak za zdobywaniem wiedzy kryje się pytanie: czy naprawdę po to tu jestem?... po to się inkarnowałem? Aby zdobywać wiedzę? Zwłaszcza w sytuacji, gdy wiedza ta jest często sprzeczna lub nie ma żadnego oparcia w faktach czy dowodach.
Niektóre osoby odpowiedzą: „tak”. Jednak wiele osób odpowie, że są tutaj po to, aby być alchemikami. Przybyli, aby doświadczyć transformacji energii. Inkarnowali się, aby stać się jednostką wychwytującą i transmitującą te wyższe energie, i aby robić to w sposób świadomy, odważny… i co najważniejsze: bezwarunkowy - najlepiej jak potrafią w danej chwili.
Jak możecie sobie wyobrazić, nie są to ścieżki w żaden sposób wykluczające się. Ludzie mogą kroczyć obiema jednocześnie, a bardzo często zdarza się, że poszukiwacz-eksplorator w późniejszej części swojego życia staje się przede wszystkim alchemikiem. Odkrywca może spełniać się na wielu różnych ścieżkach, aż w pewnym punkcie zdać sobie sprawę, że wszystkie one są dopływami do długiej ścieżki, a prawdziwym powodem, dla którego warto żyć jest bycie żywym przykładem alchemika. Ponownie, do wszystkiego tego mają zastosowanie proporcje, nigdy nie jest tak, że jeden wariant ma 100%, a inne 0%.
Mark: Czy istnieją inne etapy lub kategorie?
James: Nie jestem wielkim zwolennikiem kategoryzowania ludzi, więc z tym zastrzeżeniem powiem, że pośród poszukiwaczy wyłonić można grupę aktywatorów, w tym sensie, że aktywatorzy mniej szukają informacji lub wiedzy, a bardziej stymulacji. Aczkolwiek, zwracam uwagę raz jeszcze, mowa tu o proporcjach. Aktywatorzy mają tendencję do bycia młodszymi. Do eksperymentowania w swoim podejściu do świata duchowego i często uważają, że zjawiska metapsychiczne lub charyzmatyczni nauczyciele są dla nich bramą do poznania światów duchowych. Są oni zainteresowani bezpośrednim doświadczeniem, ponieważ czekają na aktywowanie się ich misji lub celu duchowego.
Mark: Jeszcze jakieś inne grupy?
James: Istnieje wiele wariantów osób śpiących. Śpiący... to słowo brzmi nieco osądzająco, ale nie o to mi chodzi. Śpiący mają swój cel i często są o jedną książkę lub doświadczenie od bycia wielkim alchemikiem. Potrzebują tylko aktywacji. Czasami śpiący widzieli już wiele ścieżek, wielu nauczycieli i nic ich nie ujęło. Nic nie było przekonujące, albo też mogli znaleźć korupcję w swojej organizacji, lub zauważyli, że ich nauczyciel nie był tak nieskazitelny. Mieli złe doświadczenia w swoim dążeniu do wymiaru duchowego, a więc wrócili do snu, szukając znajomego komfortu w świecie materialnym oraz próbując ponownie wyobrazić sobie swoje życie jako osobowość napędzana przez ego.
Śpiący mogą być również zadowoleni; zadowoleni z dostosowania się do porządku społecznego. Akceptują więc świat jako miejsce, w którym króluje zdobywanie przedmiotów materialnych. Jednak śpiący wiedzą, że coś tu jest nie tak, i to jest dla nich dowodem.
Mark: Dowodem na co?
James: Że świat jest tylko trójwymiarowy... fizyczny, i że króluje konsumpcja. Zastanawiają się, dlaczego większość ludzi na świecie wierzy w Boga, ale zachowuje się tak, jakby go nie było. Zastanawiają się, dlaczego istnieją święci. Dlaczego mistycy ciągle piszą podobne materiały. Dlaczego niektórzy doświadczyli alternatywnych rzeczywistości lub mają zadziwiające umiejętności, których nie da się wyjaśnić. Śpiący często sami mieli doświadczenia Rozszerzonej Percepcji Zmysłowej (ESP) i nie potrafią tego wyjaśnić. Istnieje bardzo długa lista rzeczy, które skłaniają ich do zastanowienia się, czy powinni pozostać śpiącymi. Dowód - w tym konkretnym przypadku - nie jest dowodem na to, że Bóg istnieje. Jest dowodem na to, że Bóg lub domena duchowa nie istnieją.
Ostatnią grupą, o której wspomnę, są nieobecni. Są to ci, których inkarnacja została zakłócona przez jakieś wydarzenie lub serię wydarzeń, a które wywołały u nich ból, poczucie winy, urazy, gniewu, lęku itd. Stali się zagubieni zarówno w świecie materialnym, jak i duchowym, i dla bezpieczeństwa zaszyli się w swoich własnych światach - lub tak im się przynajmniej wydaje. Często są to światy fantazyjne lub wyimaginowane, które nie są ani prawdziwe, ani pomocne w ich misji jako dusza inkarnowana.
Są jeszcze inne grupy, lecz te kilka da ci już ogólne rozeznanie, i powtórzę raz jeszcze, jedna osoba może być we wszystkich tych grupach, a proporcje przynależności mogą się zmieniać z biegiem czasu. Ktoś może silnie reprezentować przynależność do jakiejś grupy, aż nagle w jego życiu może wydarzyć się coś takiego, że szybko przeniesie się do innej grupy. Grupą z którą można by skojarzyć WingMakers - przynajmniej w największym stopniu - jest grupa alchemików, ponieważ w niej możesz być potężną siłą dla dobra. Możesz mieć wpływ na całą planetę, ponieważ działasz w pełnym ufności partnerstwie z Inteligencją Źródła, która to żyje w rdzeniu cnót serca.
I nie musisz wierzyć w Boga, religię czy mistrza. Musisz po prostu praktykować na co dzień cnoty własnego serca, robiąc to tu i teraz. Tak, to jest naprawdę takie proste, choć praktyka stanowi wyzwanie, a sam proces wydaje się skromny: bez ozdobników, rytuałów czy specjalnych technik; chyba że mowa o tych, które sam stworzysz.
Mark: James, szanuję twój czas. Ten wywiad i tak przekroczył już czas, o który prosiłem. Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś poruszyć zanim zakończymy?
James: Powiem tylko, że podobała mi się nasza rozmowa. Wiem, że trwała trochę dłużej... i przepraszam... czasem zaczynam mówić i trudno mi przestać. Może uda nam się to powtórzyć...
Mark: Co jakieś pięć lat... (śmiech)
James: Może uda nam się porozmawiać nieco częściej…
Mark: Taką też mam nadzieję.
James: Dzięki ci Mark za pomoc w przeprowadzeniu tego wywiadu.
Mark: Nie ma sprawy. Dziękuję za twój czas, James.