Jeśli rozłożyć istotę na jej części składowe, to sposób pojmowania przez nią wolnej woli zredukowany jest do tego, co zdefiniowała w tym względzie Hierarchia. Jeśli istota funkcjonuje jako świadomy kolektyw, rozumiejąc swoją suwereno-integralność, wtedy zasada wolnej woli staje się strukturą całkowicie zbędną, tak jak potrzeba rusztowania na skończonej budowie. Kiedy istoty pozostają nieświadome własnej całości, struktura woli przybiera formę samo-narzuconego środka bezpieczeństwa. W ramach trwające procesu rozwojowego ukształtowanego i zorganizowanego wszechświata istoty zdefiniowały swoje granice – limity – poprzez nakreślenie zakresów odczuwania braku własnego bezpieczeństwa. Istoty stopniowo stały się kawałkami własnej całości i tak jak szklane odłamki pięknej wazy, niewiele przypominają swoje piękno sumaryczne.
Fragment eseju filozoficznego Komory 2 – Zmieniające się Modele Egzystencji
WingMakers
„Piętnastka poprawił się na fotelu zmieniając niewygodną pozycję. Jego dyrektorzy zgromadzeni na spotkaniu także to robili, lecz bez towarzyszącego temu grymasu na twarzy. „Jamisson, to był jeden z najlepszych raportów, jaki słyszałem od lat.”
„Też tak sądzę” dodał Branson.
Neruda uśmiechnął się w podziękowaniu i pozostał w milczeniu. Jego prezentacja przebiegła wyjątkowo dobrze. Dyrektorzy słuchali ze skupieniem, a ich pytania okazały się w miarę możliwe. Neruda starał się do niczego ich nie nakłaniać ani nie wywoływać nacisku, a jedynie zdać relację z odkryć poczynionych przez zespół. Doskonale wiedział, że dyrektorzy stają się zacięci, gdy wyczują taktykę przekonywania.
„Zatem jak przedstawiają się nasze następne kroki?” zapytał Ortmann.
„Musimy przystąpić do pełnego odrestaurowania i zabezpieczenia miejsca, co prawdopodobnie zajmie jakieś siedem do dziesięciu dni,” odpowiedział Neruda. „A zatem trzeba będzie ustawić strefę systemu bezpieczeństwa oraz obszar zakwaterowania wykopaliskowego.
„Jak przedstawia się sytuacja z agentem śledczym McGavina?” zapytał Ortmann, zwracając się do Evansa.
Piętnastka pobudził się do działania usłyszawszy słowo McGavin. „Nazywa się Donavin McAlester,” wtrącił. „Dołączy do nas w poniedziałek. Co ciekawe, McGavin zasugerował aby znalazł się on pod nadzorem Evansa, myślę jednak że stosowanie się do jakichkolwiek sugestii McGavina byłoby ryzykowne. Stąd też wolę przydzielić go pod nadzór Li-Ching, biorąc pod uwagę, że McGavin narzeka na nasze systemy łączności.”
„Kto zatem sprawuje pieczę nad projektem Starożytna Strzała?” zapytał Ortmann.
„Wybaczcie,” odparł przepraszająco Piętnastka, „uważałem, że sprawa ta jest oczywista. Jamisson będzie przewodzić projektowi. Przedstawiając jego dobrą robotę na spotkaniu, sądziłem iż kwestia objęcia przez niego przewodnictwa nad projektem jest jedynie kwestią wyciągnięcia wniosków.” Zatrzymał się na moment, rozglądając się wokół stołu. „Czy wszyscy się z tym zgadzają?” Retorycznemu pytaniu Piętnastki odpowiedziały kiwające potwierdzająco głowy. Głowa Nerudy pozostawała w bezruchu, lecz jego ciemne oczy zerkały ukradkiem na reakcję dyrektorów. Ich odpowiedź była jednogłośna.
„Wracając do McAlestera”, kontynuował Piętnastka, „chciałbym żeby każdy z nas traktował go z jak największą ostrożnością. Nie ma wątpliwości iż do jego zadań należy dowiedzenie się, dlaczego przejęliśmy artefakt bez powiadamiania SPL. Innymi słowy, co próbujemy ukryć.”
„Jak długo tu będzie?” zapytał Evans.
„To zależy,” odparł Piętnastka. Spojrzał z ukosa ku górze, pocierając tył szyi. „Jeśli zdołamy go przekonać, że informacje, które przygotujemy do przecieku są prawdziwe, straci się w ciągu miesiąca. W przeciwnym wypadku potrwa to dwa, może trzy miesiące.”
„Zróbmy to pierwsze,” podkreślił Evans spoglądając na obecnych w pomieszczeniu. Wszyscy kiwnęli na znak zgody.
„Więc ustalone,” podsumował Piętnastka. „Czy są jakieś inne pytania zanim zrobimy przerwę?”
Serce Nerudy zaczęło bić mocniej, a w ustach momentalnie zrobiło się sucho. Spojrzał w oczy Piętnastki.
„Czy chciałbyś coś jeszcze dodać Jamisson?” zapytał uprzejmie Piętnastka.
„Przypuszczam... sądzę, że byłby to dobry pomysł...” Neruda zatrzymał się, po czym zebrał się w sobie najlepiej jak umiał. „Samanta poczyniła pewne interesujące obserwacje, których myślę, że Grupa Labiryntu powinna być przynajmniej świadoma. Nie mówię, że są to obserwacje całkowicie potwierdzone – właściwie to są one wcale niepotwierdzone. Niemniej jednak są interesujące–”
„Po prostu nam o nich powiedz,” przerwał Piętnastka, „i skończ martwić się o naszą reakcję. Przyjmiemy, że cokolwiek nam powiesz jest spekulacją i takowym to zostawimy. A zatem, o co chodzi?”
„Samanta doświadczyła kilku zetknięć z urządzeniem naprowadzającym,” zaczął. „W jednym z nich, ujrzała wizję planety oplecionej siecią linii, na których zaznaczone były co najmniej trzy, może cztery dodatkowe obszary będące prawdopodobnie miejscami ETC.”
„Mówisz, że Samanta ujrzała obraz ukazujący więcej takich miejsc?” zapytał Piętnastka. „A obrazy te zostały do niej przesłane przez artefakt?”
Neruda spostrzegł jak oczy Piętnastki rozjaśniły się i wyglądają znacznie żywiej. „Tak mi właśnie przekazała.”
„Urządzenie naprowadzające uległo zniszczeniu,” zaznaczył Whitman. „W jaki sposób moglibyśmy zweryfikować wielokrotność istnienia takich miejsc?”
Piętnastka podszedł do swojego biurka i połączył się z asystentem.
„Tak, sir,” odpowiedział łagodny, uprzejmy głos.
„Proszę znaleźć Samantę Folten i przekazać jej, aby przyszła do mojego biura najwcześniej jak będzie to możliwe.”
„Naturalnie, sir.”
Żołądek Nerudy wkładał wiele wysiłku, aby pozostać cichym.
„Dobrze, zatem zobaczmy czego dowiemy się od Samanty,” powiedział Piętnastka wracając na swój fotel. „Bez obrazy Jamisson, ale wizję ujrzała Samanta i powinniśmy porozmawiać z nią bezpośrednio. Zgodzisz się chyba z tym?”
„Oczywiście,” powiedział niepewnie Neruda. „Tyle że, nie zapytałem jej o pozwolenie na rozmowę w tym temacie–”
„Jestem pewien, że Samanta to zrozumie,” skwitował krótko Piętnastka. Skierował głowę w kierunku Bransona. „Ma ona SL-Pięć, zgadza się?”
„Tak.”
„Nowicjuszka,” stwierdził z uśmiechem Piętnastka, opuszczając głowę nad pustą filiżankę herbaty. „Zachowujmy się jak najlepiej i pozwólmy, aby mogła się poczuć w pełni swobodnie.”
„Zostawiamy ją w tym projekcie?” zapytał Evans.
„Co byś proponował?” odparł Piętnastka.
„Jej wkład był znaczący.Pozostawiłbym ją. Ma ona sobie w coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem u naszych pozostałych RV.”
„Co masz dokładnie na myśli?” zapytał Ortmann.
„Nie jestem pewien czy potrafię ubrać to w słowa,” odpowiedział skupiając się Evans. „Po prostu wydaje się, że doskonale wczuwa się w sytuację i w jakiś sposób wydobywa z niej więcej informacji niż ktokolwiek pozostały.”
„Zgodziłbym się z tym,” dodał Neruda. „Jej zdolność do nawiązania kontaktu metapsychicznego z urządzeniem naprowadzającym może pozwolić jej na łatwiejszą komunikację z pozostałymi artefaktami technologicznymi znalezionymi na miejscu odkrycia.”
Piętnastka oparł się w fotelu. Zamknął oczy na kilka sekund, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. „Wygląda na to, że spotkanie to potrwa jeszcze kolejne dwadzieścia minut lub coś koło tego, jeśli ktoś potrzebuje zrobić sobie przerwę, to teraz byłaby na to dobra pora.” Nikt nie powstał z miejsca.
Tuż po nieśmiałym pukaniu w drzwi, pojawiła się głowa Samanty. „Prosiłeś abym przyszła, sir?”
„Tak,” powiedział Piętnastka, poprawiając niezdarnie stopy. „Wejdź proszę i dołącz do nas.” Wskazał pusty fotel obok Nerudy.
„Jamisson przedstawił nam właśnie doskonały opis twoich poczynań z wyprawy na miejsce Starożytnej Strzały...” Zatrzymał się w głębokim zamyśle. „Chciałabyś się czegoś napić zanim zaczniemy? Może herbaty?”
Samanta spojrzała szybko na blat stołu i skinęła głową na potwierdzenie.
Piętnastka przechylił dzbanek z herbatą, po czym podał Samancie wzorzystą chińską filiżankę w kolorze kości słoniowej, nad której powierzchnią unosiła się para.
„Dziękuję,” powiedziała, zdradzając drżącymi dłońmi zdenerwowanie spowodowane faktem przebywania w jednym pomieszczeniu ze wszystkimi dyrektorami.
„Znakomita wyprawa, Samanto. Cały zespół zasługuje na nasze najwyższe uznanie za waszą zaradność i pomysłowość.” Wszyscy dyrektorzy kiwnęli głową na znak iż też tak myślą.
„Dziękuję, sir.”
Samanta ubrana była w zieloną, bawełnianą bluzkę z białym kwiatowym wzorem, włożoną w wyblakłe, niebieskie dżinsy. Jej czerwone włosy związane były do tyłu w długi koński ogon. W jej oczach dało się dostrzec mieszankę obawy oraz zdziwienia.
„Jamisson był na tyle miły iż wspomniał nam o swego rodzaju doświadczeniu jakie miałaś z artefaktem. Czuł on, że powinniśmy o tym wiedzieć, jako że darzy szacunkiem twoje wglądy i zdolności. W każdym razie, żywiłem nadzieję iż mogłabyś zaszczycić nas własnymi objaśnieniami, czując się jak najbardziej swobodnie zarówno w kwestii tego, co widziałaś jak i własnych przemyśleń. Bylibyśmy niezmiernie wdzięczni gdybyś to zrobiła, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.”
Piętnastka zatrzymał się rozglądając się po zebranych przy stole, aby zaznaczyć tym samym iż mówi w imieniu wszystkich. Po chwili powrócił wzrokiem na Samantę. „Ok?”
Samanta wzięła szybki łyk herbaty mając nadzieję rozpuścić watę, jaka zdawało się iż wypełniła momentalnie jej usta. Spojrzała przelotnie na Nerudę, który próbując ją wesprzeć uśmiechnął się łagodnie. „Nie jestem pewna o czym już wiecie, a nie chciałabym się powtarzać i marnować waszego czasu–”
„Jamisson wspomniał, że ujrzałaś obraz Ziemi otoczony siecią linii, które wydawały się wskazywać iż może istnieć więcej miejsc ETC. Może zacznij od tego momentu,” zasugerował Piętnastka.
Samanta zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. „Widzę to wyraźnie,” powiedziała, a jej oczy powoli się otwierały. „Przygotowywałam się do wykonania RePlay...wszyscy pozostali rozeszli się aby szukać Nerudę, po czym spróbowałam połączyć się z artefaktem. RePlay zmierzał bezpośrednio ku alfa... następną rzeczą jaką pamiętam było... ujrzałam trzy kształty geometryczne podobne do drzwi pływających w przestrzeni. Moment później środkowy kształt wyświetlił obraz Ziemi otoczonej siecią linii podobnych do włókien światła, a na przecięciach tych linii – w niektórych obszarach – znajdowały się pulsujące blaskiem punkty.”
Zatrzymała się, zamykając ponownie oczy. „Wyczułam trzy z owych punktów... były one jak znaczniki. W jakiś sposób wiedziałam, że oznaczają one obszary umiejscowienia kolejnych kapsuł czasowych lub artefaktów. Pamiętam, że tylko jeden z nich widziałam wyraźnie... był to punkt znajdujący się na terenie Nowego Meksyku. Pozostałe nie były tak wyraźne, lecz mogę powiedzieć, że było ich razem trzy... być może cztery.”
„Czy możesz określić ogólną lokalizację pozostałych miejsc?” zapytał Branson.
„Myślę, że były to Południowa Ameryka i chyba Europa Wschodnia,” odpowiedziała powoli Samanta. „Nie jestem pewna. Z jakiegoś powodu moja koncentracja skupiła się na Nowym Meksyku.”
„Samanto, czy widziałaś całość globu?” zapytał Piętnastka.
„Nie, nie sądzę,” odparła. „Wygląda to tak, jakby widoczne były jedynie cztery kontynenty... Północna i Południowa Ameryka, Afryka i Europa,” po raz kolejny zamknęła oczy.
„Miałaś uczucie iż każdy ze znaczników na sieci wskazuje kolejną kapsułę czasową?” zapytał Piętnastka.
„Tak właśnie czułam.”
„A czy wyczuwałaś, że znajduje się ich więcej na niewidocznej stronie globu?”
„Być może... ale nie pamiętam abym myślała na ten temat,” powiedziała spokojnie, niemalże szeptem.
„Czy było uruchomione RePlay podczas tej sesji?” zapytał Ortmann.
„Tak, ale niczego nie przechwyciło,” odparła Samanta. „Zapomniałam wyregulować poziom wrażliwości przechwytywania, gdyż obraz ten pojawił się niemalże natychmiastowo, więc założyłam, że RePlay jest odpowiednio wyregulowany.”
„Czyli nic nie zostało nagrane?” zapytał Piętnastka.
„Nie.”
„Powiedz nam jakie jeszcze obrazy widziałaś?” zasugerował Piętnastka.
Samanta przełknęła ślinę, po czym wzięła kolejny łyk herbaty. „W czasie ukazania się tych obrazów ujrzałam też wysoką postać z brodą podobną do człowieka. Jego oczy były bez wątpienia unikalne, ale reszta jego wyglądu nie wyróżniała się od zwykłego człowieka.”
„Co było tak niezwykłe w jego oczach?” zapytał Piętnastka.
„Były one mieszaniną dziwnych kolorów oraz miały bardzo duży rozmiar. Były one niesamowicie przeszywające.”
„Czy komunikowałaś się z tą istotą?”
„Tak.”
„Opowiedz nam o tym,” powiedział Piętnastka.
„Istota ta powiedziała mi, że są oni genetykami, którzy skonstruowali nasze DNA. Próbują oni uruchomić coś wewnątrz naszego DNA, co umożliwiłoby nam przetrwać nastąpienie jakiegoś rodzaju skoku – skoku genetycznego. Wszystko to jest nam potrzebne gdyż musimy obronić naszą planetę–”
„Przed czym?” Piętnastka niemalże wykrzyknął unosząc się z fotela.
Samanta zatrzymała się na moment, po czym rzekła: „przed pozaziemską rasą.”
Pomieszczenie wypełniła lodowata cisza. Samanta chciała wziąć kolejny łyk herbaty, lecz obawiała się, że robiąc to mogłaby ją wylać. Jej dłonie wyraźnie się trzęsły.
„Może chciałabyś wspomnieć o tym, dlaczego sądzisz, że kapsuła czasowa i jej odkrycie były zdarzeniem zorkiestrowanym,” zaryzykował Neruda, mając nadzieję przekierować jej objaśnienia na nowy temat.
Samanta odwróciła się w stronę Nerudy świadoma iż był on pod swego rodzaju presją uzasadniania jej obecności na spotkaniu. „Jak już zapewne zauważyliście,” zaczęła, „artefakt był selektywny w swym działaniu. Sondował on nas obojga,” ponownie odwróciła się do Nerudy, „zagłębiając się aż po naszą strukturę molekularną... lub przynajmniej tak można było to odczuć. Wyglądało to tak, jakby artefakt miał zaprogramowane oszacowanie naszych motywacji i ustalenie naszej stosowności dokonania odkrycia. Szczęśliwie, zdecydował na naszą korzyść... choć nie jestem pewna dlaczego.” Posłała szybki uśmiech zdradzający jej nerwowość.
„Miałam uczucie i wciąż je mam nawet teraz, że kapsuła czasowa nie jest prawidłowym opisem na to, co odkryliśmy. Odkrycie jakiego dokonaliśmy jest jedynie fragmentem czegoś znacznie większego, a twórcy tegoż zakodowali swój prawdziwy cel w glifach, sztuce, artefaktach... we wszystkim. To, co odkryliśmy to tylko symbole, a nie prawdziwe sedno tego co próbują nam przekazać.”
„Symbole?” powtórzył Piętnastka.
„Chodzi mi o to, że są to tylko zewnętrzne fasady,” Samanta niezwłocznie kontynuowała objaśnianie tajemniczej natury swojego stwierdzenia. „Nie sądzę abyśmy byli w stanie pomyślnie odszyfrować cokolwiek co znaleźliśmy, myślę że wszystko to ma zupełnie inne znaczenie.”
„I czujesz, że czym ono jest?” zapytał Piętnastka.
„Czuję, że wszystkie artefakty, wliczając w to dysk optyczny – jeśli nim jest – okażą się niemożliwymi do sondowania, podobnie jak pierwszy artefakt. Malowidła nie ujawnią niczego znaczącego. A glify będą niemożliwymi do zdekodowania.”
„Jak myślisz, dlaczego zaprojektowali to w taki właśnie sposób?” zapytał Piętnastka.
„Ponieważ istnieje coś w samym procesie próbowania zrozumienia tych artefaktów. Jest to coś znacznie ważniejszego od samych artefaktów i tego, co potrafią one robić. To jedyna sensowna odpowiedź jaką widzę.”
„Zatem, bez wątpienia masz rację co do jednego,” zaczął Piętnastka, „wybrali oni być tajemniczymi z powodów, które nie są do końca jasne.” Wstał od stołu i dolał herbaty Samancie zanim mogłaby odmówić. Wyglądała na autentycznie zaskoczoną, widząc jak ją obsługuje.
„Samanto, twoja pomoc jest niezwykle wartościowa i doceniamy twoją szczerość. Czy istnieje jakiekolwiek wyjaśnienie na twoje przekonanie iż poprzez działania jakie miały miejsce artefakt sobie ciebie wybrał?”
„Co masz dokładnie na myśli, sir?”
„Wydaje mi się, że byłaś jego głównym kontaktem. Nie zarejestrowały się żadne nagrania RePlay, ani nie był wymagany jakiś specjalny wysiłek z twojej strony do nawiązania kontaktu. Innymi słowy, wygląda na to, że ciebie wybrał. Co o tym sądzisz?”
„Przypuszczam, że z powodu moich zdolności metapsychicznych–”
„I tylko dlatego?” zapytał przyjacielskim tonem.
„Myślę, że tak.”
„Ale jak czujesz?”
Samanta zrobiła przerwę, układając słowa przed wypowiedzią. Jej oczy spojrzały na sufit jakby w poszukiwaniu pomocy. „Tak naprawdę to nie miałam okazji użyć RePlay. Artefakt skontaktował się ze mną zanim miałabym taką sposobność... on... możliwe, że nie chciał aby ktokolwiek inny ujrzał te obrazy.”
„Jaki cel, wedle twoich odczuć, stoi za ETC?” zapytał Piętnastka, obserwując ją intensywnie tak jakby odczytywał jej ciało i umysł jednocześnie.
„Oddziałuje ono w jakiś sposób na genetykę,” odpowiedziała Samanta z nagłym przekonaniem w głosie. „Jest to coś ważnego, coś co wpływa na ogromną liczbę ludzi.”
„Dlaczego na ogromną liczbę ludzi?” zapytał Branson.
Samanta spojrzała prosto na swojego przełożonego, a jej zielone oczy stały się intensywne i pełne życia. „W przeciwnym razie, w jakim celu byliby tak bardzo ostrożni w sprawie wyboru odkrywców tego miejsca?”
Pomieszczenie wypełniła cisza. Nikt nie odzywał się przez kilka sekund tak jakby dokonywano analizę własnych myśli w świetle tego, co powiedziała właśnie Samanta. Piętnastka nalał sobie kolejną filiżankę herbaty. „Czy jest jeszcze coś, co uważasz iż mogłoby być dla nas wartościową informacją?”
Samanta potrząsnęła głową. „Nie, myślę, że nie.”
Neruda przełknął ślinę. „Czy nazywali jakoś siebie?”
„O tak,” odparła Samanta, „Odnieśli się oni do siebie używając nazwy: WingMakers.”
Na ponów salę zalała cisza.
Piętnastka zastukał opuszkami palców o blat stołu. „WingMakers...” Pozwolił słowom zawisnąć w powietrzu, po czym spojrzał na Samantę. „Jak myślisz, co to oznacza?”
„Nie wiem, sir,” odparła Samanta, wyglądając na trochę zaskoczoną, że prosi o jej opinię.
„Jamisson?”
„Właściwie brzmi to dla mnie jakoś znajomo, ale nie wiem dlaczego.”
„Wykonano stosowne analizy?” zapytał Piętnastka.
Neruda kiwnął przecząco głową spoglądając na swoje dłonie. „Moje myśli skupione były na dysku optycznym i zespole wykopaliskowym. Przepraszam.”
Piętnastka wysunął konsolę wmontowaną w blat stołu i wcisnął kilka klawiszy. Błyskawicznie wpisał słowo WINGMAKERS, po czym wcisnął wyszukiwanie.
Moment później potrząsnął głową i wsunął konsolę z powrotem na swoje miejsce. „Nic w naszej bazie danych ani w sieci.”
Piętnastka wrócił do popukiwania o blat stołu. „Jamisson, z tego co wiem twoja pamięć jest perfekcyjna jak nikogo z nas; w jaki sposób nazwa ta mogłaby być ci znajoma i nie potrafiłbyś jej skojarzyć?”
„Być może została umieszczona w jego podświadomości przez artefakt,” odpowiedziała za niego Samanta.
„Hmmm” odparł Piętnastka w zamyśleniu. „Czy jest coś jeszcze?”
Samanta spojrzała dla upewnienia na Nerudę, po czym odparła przecząco kiwnięciem głowy. „Nie, sir.”
„W takim razie, jesteśmy bardzo wdzięczni za twój czas i informacje Samanto. Możesz powrócić do swoich czynności. Dziękuję.”
Kończąc zdanie Piętnastka wykonał zapraszający gest w kierunku drzwi, po czym spoglądał jak pośpiesznie opuszcza pomieszczenie.
Piętnastka wstał, zdjął swój rozpinany sweter, starannie powiesił go na oparciu fotela, po czym ostrożnie usiadł.
„Wierzysz jej?” zapytała Li-Ching,
„Wierzę, że jest szczera,” odparł Piętnastka, uchylając się nieznacznie od odpowiedzi. „Poruszamy tu kwestię kontaktu z czymś, co być może było autentycznym reprezentantem Rasy Centralnej.”
„Wnioskujesz iż pochodzą z Rasy Centralnej z racji odniesienia mówiącego, że są oni stwórcami naszego DNA? zapytał Whitman.
„Owszem, a także z uwagi na fakt, że pozostawili na naszej planecie strukturę wyglądającą na bardziej zaawansowaną niż wszystko inne, z czym mieliśmy do tej pory styczność – i to w znacznym stopniu.
„Chciałbym, aby nasi współpracownicy Corteum zostali poinformowani o odkryciu,” powiedział Piętnastka, zwracając się do Whitmana.
„Pełne ujawnienie?”
„Tak ich wiedza z zakresu mitologii Rasy Centralnej jest bardziej zaawansowana od naszej, być może będą w stanie wykryć w tym wszystkim coś, co potwierdzi lub obali to, co dziś usłyszeliśmy i widzieliśmy.”
Piętnastka zwrócił się do Bransona. „Chciałbym ją awansować. Ok?”
„SL-Sześć?”
„SL-Siedem,” skorygował Piętnastka. „Potrzebujemy wzmocnienia jej lojalności. Jest bardzo dobra. Lubię ją... lecz wykazuje słabość w swojej lojalności. Jest bardziej lojalna swemu sercu, niż naszym ideałom i misji. Co interesujące, zauważam też, że obawia się o swoją potencjalną nielojalność, co czyni ją bardziej podatną do zrekompensowania tego w działaniach odbiegających od jej wewnętrznego kodeksu moralnego. Dokonaj korektę o funkcjonowaniu jej SL-Siedem już od początku tego miesiąca.”
„Zrobione.”
„A teraz,” zaczął Piętnastka, zwracając się do całej grupy z filiżanką w dłoni, „chciałbym usłyszeć wasze przemyślenia, teorie i opinie.”
Salę wypełnił odgłos ciał poprawiających swoją pozycję na skórzanych fotelach.
Neruda odezwał się jako pierwszy. „Kimkolwiek oni są, wydają się wiedzieć o przepowiedni roku 2011. Już samo to nadaje sporo wiarygodności historii przedstawionej przez Samantę.”
„Jeśli fakty podane przez Samantę są autentyczne, to mowa o potrzebie obrony Ziemi przed istotami pozaziemskimi nie koniecznie musi oznaczać to iż dotyczy ona przepowiedni inwazji w roku 2011,” powiedział Ortmann.
Nagle odezwała się Li-Ching. „Może dobrze by było wykonać sesję RV?”
„Na WingMakers?” zapytał Evans.
„Dlaczego nie?” odparła.
„Protokoły decyzyjne sesji RV tego projektu pozostawiam Nerudzie,” oznajmił Piętnastka. „Nie wyciągajmy pochopnych wniosków odnośnie tożsamości WingMakers i utrzymujmy wszystkie sesje RV na poziomie pierwszym bądź drugim. Nie chcę, aby wykonywano więcej kontaktów z tą rasą niż jest to absolutnie konieczne. Zgoda?”
Posłuszne potaknięcie głów odpowiedziało na jego pytanie.
„Coś jeszcze? zapytał Piętnastka.
„Jeśli ma ona rację co do wysokiej rangi ważności tego odkrycia,” zaczęła Li-Ching, „to znajdziemy się pod silną presją ukazania tego odkrycia na zewnątrz. Wiąże się to z potrzebą zaostrzenia bezpieczeństwa i ostrożniejszym doborem personelu. Sugerowałabym ograniczenie dostępu do akt Starożytnej Strzały na obszar członków LG.”
„Zgadzam się. Jedyny wyjątek to chcę, aby Samanta pozostała w projekcie,” powiedział Piętnastka. Będzie miała dostęp do akt, lecz nie na poziomie wersji dostępnych LG.”
Piętnastka wziął duży łyk herbaty, po czym przełknął go zwinnym ruchem. „Whitman, wiem że chciałbyś sprząc ten projekt z TTP, ale na tę chwilę nie dysponujemy dynamicznym rozumowaniem natury i intencji tej rasy. Jednakże, chciałbym abyś zajął się zarządzaniem nad wszystkimi danymi wyjściowymi oraz przygotowywaniem akt, wliczając w to całe olinkowanie LAN/WAN. Ok?”
„Dobrze, rozumiem w zupełności,” odparł Whitman bez ani nuty zaskoczenia w głosie.
„Coś jeszcze?” ponowił pytanie Piętnastka. „Chyba macie jakieś dodatkowe sugestie poza kwestią bezpieczeństwa.”
Ortmann przełknął ślinę. „Z racji iż nasze stanowisko przewiduje aktywowanie kolejnych dwudziestu dwóch artefaktów o nieznanym pochodzeniu, wartości i działaniu, to czy nie byłoby rozsądnym ponownie oszacować przedsięwzięte przez nas środki bezpieczeństwa odnośnie profesora Stevansa i jego studentów?”
„Co sugerujesz?” spytał Evans.
„Wartość tego projektu, przynajmniej według mnie, nieporównywalnie wzrosła wraz z odkryciem miejsca ETC. Jak wszyscy wiemy, od strony technologicznej stanowi ono ekwiwalent BST... gdzie tam, może nawet być samym BST. Kto wie? Jedyne co sugeruję, to że powinniśmy zagwarantować pełen stan dyskrecji projektu, a mamy trzy niedokończone sprawy w Nowym Meksyku, które mogą narobić nam kłopotów.”
„Co zatem sugerujesz?” spytał ponownie Evans, mając nadzieję zmusić Ortmanna do wyrażania się jaśniej.
„Wiem, że zastosowaliśmy wobec tych ludzi nasze najlepsze środki bezpieczeństwa, aczkolwiek mają miejsce czynniki, których nie potrafią kontrolować nawet nasze najlepsze technologie.”
„Co chcesz abyśmy zrobili?” spytał Evans, zaczynając pokazywać swoją frustrację.
„Sądzę iż powinno się przeprowadzić zatajenie wypadkowe na każdej z tych trzech osób – co do szczegółów, pozostawiam je waszej decyzji.”
Piętnastka uważnie słuchając, popijał powoli herbatę. „Leonardzie, brzmi to tak jakbyś chciał się uwolnić od ryzyka w tej kwestii, lecz czyż pozbywając się ich nie stworzymy sobie jeszcze większych kłopotów? Pamiętasz ostatnie podejrzenia McGavina?”
„Jeśli mogę się wtrącić,” dołączył Evans, „myślę, że studenci stanowią większe ryzyko niż sam Stevens. W przypadku Stevensa, najgorsze co mógłby zrobić już się wydarzyło, a zatem jedynie będziemy kontrolować tegoż następstwa. Nie stanowi już ryzyka. Z kolei studenci to zupełnie inna sprawa.”
„To znaczy?” zapytał Piętnastka.
„Dotychczas współpracowali,” odpowiedział Evans. „Ale robili to tylko na prośbę Stevensa. Obecnie wygląda na to, że sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli po ostatnim spotkaniu Stevansa z ludźmi McGavina. Wszystko wskazuje na to, że mogliby zacząć mówić, jeśli Stevens załatwiłby im ochronę.”
„Dlaczegóż by więc nie zdjąć studentów?” zapytała Li-Ching. „Mogę zająć się wszelkimi kwestiami łącznościowymi w przeciągu dwóch dni.”
„Plusem płynącym z zatajenia wypadkowego studentów,” kontynuował Evans, „jest to, że mogłoby ono pełnić rolę jasnej wiadomości dla Stevensa. Daje nam to też element zabezpieczający w postaci odpowiednio spreparowanych dowodów na jego udział w ich śmierci.”
Piętnastka postawił swoją filiżankę na stole i zamknął oczy; ze znudzenia albo przemęczenia, któż by to wiedział. „Czy wasza dwójka mogłaby dostarczyć szczegółowe informacje do mojego biura do godziny osiemnastej?” zatrzymał się jedynie na krótki wdech, akcentując retoryczną naturę swojego pytania. „Chciałbym dostać minimum trzy scenariusze, wskaźnik priorytetowy oraz pełen wykaz najbardziej prawdopodobnych implikacji. Aha i jeszcze jedno. Pamiętajcie, że nie są to metody jakie stosujemy w celach bezpieczeństwa – robimy wyjątek tylko przy tym projekcie i przy żadnym innym. Czy wyrażam się jasno?”
Li-Ching i Evans potwierdzili swoją zgodność cichym skinieniem głowy. Wszyscy pozostali jedynie słuchali w skupieniu.
„Dokonam autoryzacji wyjątków jedynie jako ostateczne rozwiązanie i jedynie, gdy wyraźnie będzie ono wiązało się z uzyskaniem płynności w szeroko-zasięgowej matrycy naszych celów. Co do jednej kwestii mam absolutną pewność; bezpieczeństwo w czasie tego projektu nie będzie stanowić dla nas problemu. Problemem będzie natomiast lojalność.”
Po skończeniu zdania odwrócił się w kierunku Nerudy. „Prosiłbym o dostarczenie listy zespołu wykopaliskowego do mojego biura na jutro do godziny dwunastej. Chciałbym, żeby znalazł się w nim Evans. Pozostały skład omów z Whitakerem i Ortmanem. Ok?
„W porządku, tak właśnie zrobię, sir.”
„Dobrze,” przyjął Piętnastka podnosząc się z fotela. „Rozumiem, że nie ma w tej chwili więcej pytań i komentarzy. Dziękuję raz jeszcze Jamissonowi za świetny raport i przekazuję nasze uznanie pozostałym członkom zespołu. Wszyscy oni zasługują na naszą pochwałę za ich znakomitą robotę.”
Neruda krzątał się jeszcze zbierając materiały, których użył przy prezentacji, podczas gdy pozostali opuścili biuro Piętnastki, włącznie z Li-Ching. W pewnej chwili, gdy Neruda spinał zatrzaski swojej aktówki, zaskoczył go odgłos zamykających się drzwi. „Rozmawiałem dzisiaj rano z Jeremim,” usłyszał głos Piętnastki podchodzącego do biurka z okazjonalnym wyrazem twarzy. „Był on mile zaskoczony twoim odkryciem w Nowym Meksyku. Powiedziałem mu, że chcę abyś objął pieczę nad tym projektem. Wspomniałem mu także iż chcę cię awansować na SL-Trzynaście.”
Zatrzymał się z uśmiechem na twarzy. „Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko?”
Neruda odparł jedynie zgadzającym kiwnięciem głowy, podenerwowany niespodziewanym zaszczytem.
„Zaczekamy na oficjalną zmianę statusu do czasu, aż Jeremy wróci z urlopu, niemniej jednak poinformuję pozostałych dyrektorów o twojej akceptacji dziś wieczorem. Evans przekaże ci nowe hasło jutro rano. Ok?”
„Ok... wiesz jak jest najlepiej,” zdołaj wyrzucić z siebie Neruda.
„Jeszcze jedno, Jamisson. Odnośnie tego, co wcześniej wspominałem o lojalności... chciałbym abyś zaangażował Samantę w ten projekt, ale obserwuj ją uważnie. Zbyt wysoka stawka stoi za tym projektem, aby pozwolić jej lub komukolwiek innemu stracić z pola widzenia cele naszej misji.”
„Zgadzam się, nie ma sprawy,” powiedział Neruda. „To znaczy, będę miał na nią oko.”
„W porządku. Wiem, że zajmiesz się tym jak najlepiej,” powiedział Piętnastka.
„Jeśli mogę o coś zapytać,” zaczął Neruda, „co powiedział tobie Jeremy?”
„Odnośnie twego awansu?”
„Tak.”
„Coś w tym stylu, że jesteś zbyt młody na SL-Trzynaście. Myślę, że miał na myśli swój wiek pięćdziesięciu dwóch lat, kiedy to otrzymał tak wysoki poziom,” odpowiedział Piętnastka, mrugając okiem. „Niemniej jednak z radością zgodził się z moją propozycją, znasz Jeremiego, jeśli sam czegoś nie miał, to teraz się przekomarza.”
Neruda uśmiechnął się, zgadzając się co do natury Jeremiego. Niezależność jego przełożonego zdecydowanie była wprost proporcjonalna do jego geniuszu. Był on jedynym dyrektorem, który potrafił i tak też robił, stawić czoło Piętnastce, jeśli szczerze się z nim nie zgadzał.
„Dziękuję za zaufanie w moją osobę,” powiedział Neruda kierując się w stronę drzwi. „Szczerze to doceniam.”
„Nie ma za co.”
Neruda opuścił biuro Piętnastki z dziwnym uczuciem iż zaniepokojenie o Samantę miało również swój podtekst w odniesieniu do jego osoby. Poza tym intuicyjnym przeczuciem, był całkiem rad z racji otrzymanego właśnie awansu.
* * * *
Wnętrze laboratorium ACIO oświetlone było halogenowym światłem generowanym przez pas reflektorów podwieszanych pod sufitem. Każdy z nich wyposażony był w miniaturowy obwód zamknięty kamery wideo. Rozmieszczenie poszczególnych świateł rozplanowane było w taki sposób iż miały one w zasięgu każdy centymetr kwadratowy laboratorium; było to coś, co zawsze drażniło Nerudę.
Każda z kamer wdrożony miała System Detekcji Siatki Wzorcowej, który wychwytywał wszelkie odbiegające od normy aktywności i alarmował Ochronę. Z tego też powodu Neruda musiał skontaktować się z ochroną chcąc wejść do laboratorium po godzinie 2000.
Laboratorium znajdowało się pod najszczelniejszym systemem zabezpieczeń, jaki posiadało ACIO. W najlepiej sprzyjających okolicznościach dostanie się do jego wnętrza i tak zabierało zbyt wiele czasu, lecz dzisiejszej nocy Neruda tracił już cierpliwość spotykając się brakiem odpowiedzi Ochrony na jego sygnał.
Po trzeciej próbie z rzędu postanowił zaniechać kolejnych. Wezwał windę, która była jedynym sposobem na dostanie się do laboratorium. System zabezpieczeń samodzielnie wykrywał Ciało-Odcisk, po czym przyporządkowywał do niego stosowny poziom upoważnień bezpieczeństwa. Nie używano żadnych skanerów siatkówki oka ani kart dostępu.
Kiedy drzwi windy otwarły się na szesnastym piętrze, które mieściło olbrzymie laboratorium, Neruda zaczął zastanawiać się czy spróbować raz jeszcze skontaktować się z Ochroną. Zdecydował dać sobie spokój. W końcu mam SL-Trzynaście. Skorzystam z tego; doszedł do takiego wniosku.
Drzwi od strefy obwodowej otwarły się bez żadnych przeszkód, tak więc ruszył śmiało przed siebie. Piętnastka był wielbicielem dobrej sztuki, toteż domagał się aby każdą ścianę i nieużywaną wnękę laboratorium ozdabiały obrazy i rzeźby. Możliwość ujrzenia oryginalnych dzieł Gauguina, Kandinskiego, czy Miro jako kompanów świata najbardziej zaawansowanych technologii stanowiła inspirujący kontrast.
O jedenastej wieczorem korytarze znajdujące się na peryferiach laboratorium wypełniała cisza. Gdy Neruda podszedł do głównych drzwi i otworzył je, dało się słyszeć cichy odgłos pracy mechanizmów wykorzystujących sprężone powietrze. Drzwi same w sobie były ognioodporne, szturmoodporne, jak i opierające się wszelkim włamaniom nawet najbardziej wyszukanymi technikami.
Neruda przemieszczał się żwawo przez jasno oświetlony korytarz. Niezwłocznie chciał porozmawiać z Andrewsem i rozeznać się we wstępnym sondowaniu przeprowadzonym na artefakcie znalezionym w komorze 23. Za kolejnymi drzwiami, do których dochodził biegł krótki korytarz prowadzący do łazienek i stołówki.
„Dr Neruda,” odezwał się głos dokładnie nad jego głową poprzez system PA, „nie posiadamy wpisu proszącego o zezwolenie na wizytę w laboratorium po godzinach. Proszę o weryfikację.”
Neruda zatrzymał się sfrustrowany gestykulując w kierunku głośnika nad głową. „Próbowałem was poinformować trzy razy już jakieś piętnaście minut temu. Nikt jednak nie odpowiadał. Czy widzicie jakiś problem?”
„Jasne, że nie, sir” odparł głos. „Weryfikujemy jedynie wpisy dostępu. Miłego wieczoru, sir.”
„Nawzajem,” odpowiedział Neruda z westchnieniem. Nie cierpiał wścibskiej natury ochrony.
Kilka kroków dalej ponownie przywitał go odgłos drzwi automatycznych. Mimo, że nie było jej nigdzie widać, kamera skanowała wejście do laboratorium. Neruda nie wiedział gdzie jest ukryta, lecz wiedział, że wszystko to jest nagrywane, pomimo jego podejrzeń iż nikt teraz przy niej nie siedzi.
Skierował swoje kroki do Laboratorium Analiz Komputerowych (CAL), które było największym pomieszczeniem znajdującym się poza laboratorium głównym. CAL znane było jako centralny ośrodek najpotężniejszego systemu komputerowego ACIO noszącego nazwę: ZEMI. Powstał on jako efekt współpracy pomiędzy rdzeniem naukowym ACIO, a Corteum – pozaziemską rasą objętą tajnym programem transferu technologii z ACIO, trwającego nieprzerwanie od 27 lat.
Moc obliczeniowa procesorów ZEMI była w przybliżeniu 400 razy większa niż najlepsze superkomputery na Ziemi. Jego system operacyjny dopasowany był jedynie do czterech osób, z których każda posiadała dziesiąty lub wyższy poziom upoważnień bezpieczeństwa. Owi czterej operatorzy byli jedynymi użytkownikami ZEMI i nawet Piętnastka jeśli chciał skorzystać z ZEMI musiał zdać się na pośrednictwo któregoś z operatorów.
„Hej,” zaczął Andrews.
„Jak się mają analizy?”
„Mogłoby być lepiej,” odparł Andrews, szperając w stosie dokumentów. „Mógłbym teraz siedzieć w domu i oglądając Golden Eyes, popijać margaritę i wcinać egzotyczną pizzę z ostrą czerwoną papryką.”
„Brzmi niezbyt ciekawie, jeśli zestawić z tym, co robisz teraz,” skomentował Neruda.
„Cholera, nie mogę nic wyłuskać z tego raportu,” narzekał Andrews. Spojrzał na znajdujący się przed nim panel komputerowy. Na ekranie widniała postać człowieka koło pięćdziesiątki, siedząca na dużym skórzanym fotelu. Monitor stanowił jedyny środek komunikowania się z operatorami ZEMI, gdyż oni sami odizolowani byli w specjalnych pomieszczeniach ekranujących przed częstotliwościami elektromagnetycznymi jak i zakłóceniami psychicznymi.
„David, mógłbyś wykonać niekonwencjonalną analizę?”
„Co masz dokładnie na myśli?” zapytała postać z monitora.
„Spróbuj przetestować odczytywanie ze zmieniającym się kątem padania lasera w kolejności losowej i jednocześnie zmieniać współczynnik szybkości obrotu dysku.”
„Czego poszukujesz?”
„Pieprzonego punktu dostępu! Musimy skorelować odpowiedni kąt i szybkość. Wykracza to poza standardowy zakres pomiarów. A zatem musimy go poszerzyć. Możesz to zrobić?”
„Podaj mi jedynie parametry,” odpowiedział operator.
„Wszystkie możliwe kąty lasera i szybkości wykraczające poza standardowy zakres pomiarów,” podał Andrews. „Czy takie parametry wystarczą?”
„Nie.”
„Czy możesz w takim razie oszacować potrzebne parametry?”
„Tak.”
„Jak długo będzie to trwało?”
„Masz je właśnie na monitorze,” odparła płynnie postać z monitora.
„Chodzi mi o to, jak długo będzie trwało przeprowadzenie testów?”
„Chcesz, aby testy korelacji kątów lasera i szybkości obrotów wykonać w pełnym zakresie czy w obszarach losowych?
„Pełen zakres. Czy mam inne wyjście?”
„Parametr cyklu?”
„To pierwsza seria, spróbujmy więc dwie sekundy.”
„Testy trwać będą przynajmniej dwie godziny,” powiedziała postać.
„Ok, zatem do roboty,” potwierdził Andrews. „Jestem już zmęczony.”
Postać na ekranie zamknęła oczy. Siedem cienkich, półprzeźroczystych włókien wychodzących zza pleców operatora, poprzez środkowy obszar szyi, dochodziły do czarnej opaski znajdującej na centralnej części czoła, tuż nad nasadą nosa. Był on całkowicie łysy, co stanowiło jedno z wyrzeczeń, na jakie musieli się zdecydować operatorzy ZEMI. Opaska na czoło nosiła nazwę Bolometr Neuronowy i służyła do translacji energii promienistej wydzielanej wraz z aktywnością mózgową operatora do centralnej struktury systemu operacyjnego ZEMI – co owocowało niezwykle wydajnym sprzężeniem operatora z mocą obliczeniową ZEMI za pomocą myśli i wizualizacji.
„Czyli na razie brak jakichkolwiek wniosków?” zapytał Neruda, mając nadzieję wyciągnąć coś z Andrewsa.
„Zippo.”
„Lubię twoje podejście,” skwitował Neruda. „Odpowiedź ta jest logiczna i kuriozalnie jednoznaczna.” Zatrzymał się z uśmiechem na twarzy. „Jestem pewien, że po wykonaniu testów ruszymy dalej.”
„A ja nie,” wzruszył ramionami Andrews.
„Dlaczego jesteś złej myśli?”
„Skoro jest to dysk optyczny i chcieli oni abyśmy go odczytali, to czy nie sądzisz, że powinni wykonać go w sposób bardziej przystępny naszym standardom.”
„Pamiętaj, że rzecz ta została tam pozostawiona jakieś tysiąc lat temu, lub trochę wcześniej–”
„Cholera, wiem o tym,” narzekał Andrews. „Ale jestem już trochę tym zmęczony, że ten cholerny artefakt tak bardzo opiera się naszym sondowaniom. Nie potrafię nic na to poradzić, ale myślę sobie, że marnujemy nasz czas po prostu dlatego, że tak sobie zażyczyli.”
„Artefakt ten mamy w laboratorium zaledwie jeden dzień. Pamiętaj, że przebrnięcie do jakiś konkluzji w przypadku urządzenia naprowadzającego zajęło ci trzy dni. Daj sobie jeden lub dwa dni więcej. Będzie dobrze. Zobaczysz.”
„Andrews wcisnął ponownie przycisk na konsoli. „David, wyświadczyłbyś mi przysługę?”
„Słucham?”
„Gdy otrzymasz wyniki pierwszej serii, to jeśli będą negatywne, spróbuj zmienić czas cyklu na dziesięć sekund. Kiedy ten dobiegnie już końca, dodaj trzecią zmienną: średnicę wiązki lasera. Moduluj ją z jak najniższym możliwym współczynnikiem przyrostowym i w jak najszerszym paśmie zasięgu. Ok?”
„Przyjąłem.”
Andrews przełączył przycisk na pozycję „wyłączony”, po czym odwrócił się do Nerudy. „Spadam do domu. Jeśli zabiorę się teraz, to zdążę jeszcze na drugą połowę filmu.”
„Ja też,” dodał Neruda.
„Ty też lubisz Jamesa Bonda?”
„Nie, miałem na myśli, że wracam się przespać do domu.”
„Aha,” załapał Andrews. „Sory za mój kiepski nastrój, szefie. Jestem po prostu sfrustrowany faktem, że ta rzecz tak cholernie trzyma język za zębami.”
„Idź do domu i wypocznij,” poradził Neruda. „Wkrótce otworzy swoje usta, a kiedy to się stanie, będziesz wśród pierwszych osób, które usłyszą o czym mówi.”
„Miejmy nadzieję, że tak się stanie, ale mam dokuczliwe przeczucie, że ten cholernik nie zamierza odezwać się zbyt prędko.”
„Zobaczymy,” powiedział Neruda. „Będę wychodził z tobą.”