Nauczono was w waszym świecie wierzyć, że ciało posiada umysł i ducha, kiedy tak naprawdę, to duch jest tym, który posiada umysł i ciało. Wasz duch to architekt, umysł jest budowniczym, a ciało materialnym ucieleśnieniem. Architekt – wasz duch – znajduje się tuż za rogiem. Nasłuchujcie jego starożytnego głosu. Postrzegajcie za pomocą jego starożytnych oczu. Uszanujcie te bramy inteligencji równie jakbyście to uczynili ze swoim Stwórcą. To one są waszą rzeczywistością. Są one elementami definiującymi waszą egzystencję. Teraz ma miejsce czas, kiedy dostarczają one informację będącą jedynym prawdziwym źródłem waszego wyzwolenia. Musicie jedynie zadecydować, aby tak się stało, jako że zapewniamy was, iż nauczyciel, którego od zawsze poszukiwaliście czuwa i wyczekuje.
Fragment eseju filozoficznego Komory 17 – Możliwości Samo-Tworzenia
WingMakers
Przebywając samotnie w siódmej komorze miejsca ETC, Neruda próbował odszyfrować glify znajdujące się na malowidle ściennym. Niektóre z nich miały podobny kształt do znaku nieskończoności lub spirali, lecz większość niepodobna była do niczego z czym kiedykolwiek się spotkał. Artefakty technologiczne zostały już ostrożnie zapakowane i umieszczone w pieczarze przy wejściu, gotowe na przetransportowanie ich do laboratorium ACIO do szczegółowego zbadania i przeprowadzenia analiz.
Zespół wykopaliskowy zorganizował swoje obozowisko w najbardziej zewnętrznej pieczarze, toteż Neruda miał świadomość iż prawdopodobnie był ostatnią osobą jaka przebywa jeszcze w komorach spiralnego korytarza. Spojrzał na swój zegarek na ręce i westchnął. Jedenasta. Nic dziwnego, że był zmęczony. Wstał i rozprostował nogi oraz ręce, mając nadzieję iż wydobędzie z siebie nową energię do kontynuowania analiz glifów.
„Czy jest tu kto?” zawołał, wychylając głowę na korytarz i wołając w kierunku dolnych komór.
Cisza była jedyną odpowiedzią jaką otrzymał. Halogenowe oświetlenie wewnątrz każdej z komór oraz nad wejściami do komór były jedynymi elementami przypominającymi o ludzkości. Poza tymi dwoma wyjątkami, mógłby równie dobrze znajdować się teraz na jakiejś innej planecie w innej galaktyce. Uporządkował swój notatnik ze szkicami, podszedł z powrotem do środkowego obszaru komory siódmej, po czym usiadł w siadzie skrzyżnym spoglądając na malowidło komory.
„Jamisson, jesteś w środku?”, usłyszał cichy odgłos wołania docierający do wnętrza komory. To pewnie Emily, pomyślał. „Tak, jestem. W komorze siódmej.” Wsłuchiwał się w odgłos zbliżających się kroków, wyobrażając sobie sytuację jak człowiek niewidomy musi koncentrować swoją uwagę usłyszawszy nieznaną mu warstwę dźwiękową. Odgłosy dawały do zrozumienia, że Emily nie jest sama, albo też mówi ona do samej siebie – co zresztą całkiem możliwie; pomyślał po chwili.
„Czas na kawę i ciasteczka,” zapowiadał głos Emily.
Serce Nerudy ucieszyło się na perspektywę kawy i trochę co nieco, nie wspominając już o osobie towarzyszącej. „Nie wierzę, że zrobiłaś,” zawołał w stronę sklepienia, wiedząc że może to dotrzeć do jej uszu.
„Zrobiłam,” odparła. „Powiedziałeś komora siódma, mam rację?”
„Tak, dobrze usłyszałaś.”
Kilka sekund później pojawiła się wraz z Samantą; obie ubrane były w niebieskie jeansy i niosły ze sobą plecak. Włosy Samanty spięte były do góry w koka, z kolei górną część jej ciała otulał zielony golf idealnie pasujący do jej uderzająco czerwonych włosów. Emily miała na sobie biały, rozpinany sweter chroniący ją przed chłodem w komorach, w których bluzy i długie spodnie stanowiły konieczność.
„Świetnie jest mieć towarzystwo,” powiedział Neruda. „Zaczynałem czuć się tu trochę zbyt odosobniony. Komory te mogą przyprawić o ciarki, jeśli zbyt długo przebywać w nich samotnie.”
„Coś nowego?” zapytała Emily, otwierając plecak i wyciągając termos z ciepłą kawą.
Neruda pokiwał przecząco głową. „Nic istotnego.”
„Nad czym pracujecie dzisiejszego wieczoru?” spytała Samanta.
„Zaczynamy właśnie analizy glifów w kontekście inskrypcji. Szukamy kluczy systemu gramatycznego i struktury językowej.”
„Te malowidła są tak lśniące,” zastanawiała się Samanta, jakby nie zważając na jego objaśnienia. „Niezwykłe uczucie przyglądać się malowidłom wykonanym przez istoty z innej galaktyki. To jest–”
„Niewiarygodne,” wtrąciła Emily, dopełniając jej myśl. Na twarzy Nerudy pojawił się uśmiech. „Ich techniki nakładania barwnika można określić tylko jednym słowem: megatrwałe. To właśnie dlatego lśniąco-żywy wygląd malowideł pozostał nawet po około tysiącu dwustu latach.”
„Cokolwiek to jest,” zaznaczyła Samanta, „to nigdy wcześniej nie widziałam tak błyszczących kolorów. One dosłownie emanują jakby były emiterami światła, a nie tylko je odbijały.”
„Zgadzam się,” dodała Emily. „Są totalnie niesamowite... dość skromnie to ujmując.”
Emily nalała kawy z termosu do trzech kubków, po czym podała jeden Nerudzie, a drugi Samancie. Sterylną atmosferę kamory wypełnił aromat świeżo zalanej kawy. Neruda rozgrzewał dłonie obejmując swój kubek, dziękując zarazem Emily. Położył się bokiem na posadzce komory, podpierając się prawą ręką i zginając jedną nogę w kolanie. Ubrany był w spodnie koloru khaki i czarny sweter z białą bluzką wystającą wokół szyi. „Postawi mnie to na nogi na następną godzinę lub dwie. To zwykła kawa, mam rację?”
„Tak, zwykła” potwierdziła Emily.
„To dobrze.”
Samanta usiadła obok Emily, wciąż wpatrując się w malowidło. „Wiesz, osoby ukazane na tych malowidłach nie wyglądają na istoty pozaziemskie. Niektóre podobne są do ludzi, jeszcze inne do aniołów.”
„Jak dla mnie są one zbyt abstrakcyjne abym mógł to ocenić,” odparł Neruda. „Poza tym ich twórcy mogli ukazać Indian Anasazi, nie koniecznie samych siebie.”
„Jakie jest prawdopodobieństwo iż rasa z innej galaktyki mogłaby wyglądać tak jak my?” zapytała Samanta, przenosząc wzrok z malowidła ściennego na oczy Nerudy; jej twarz spoglądała z dziecięcym zaciekawieniem.
„Właściwie, blisko stuprocentowe.”
„Blisko stuprocentowe?” powtórzyła z niedowierzaniem Emily.
„Nie mówię, że mogliby być kopią kalkową, ale patrząc na Zetas i Corteum nie ma wątpliwości, że są bardziej podobni do nas. Genotyp humanoidalny ulega urozmaiceniu, lecz podstawowy kształt i struktura są zasadniczo takie same.”
„Możesz mi coś powiedzieć?” zaczęła Samanta. „Dlaczego nie przeprowadzono RV na twórcach tego miejsca?”
Neruda zatrzymał się nagle z uczuciem luki, tak jakby jej pytanie całkowicie go zaskoczyło. „Nie wiem. Byłem zbyt pochłonięty dyskiem optycznym, a teraz miejsce samo w sobie stanowi priorytet działań.”
„Czyli nikt nie wydał zdecydowanego polecenia nie przeprowadzania RV na twórcach?” zaryzykowała pytaniem Samanta.
„Nie.”
„Chciałbyś abym takowe przeprowadziła?”
„Teraz?” spytał Neruda.
„Tak, teraz,” odpowiedziała z zapałem Samanta.
„Myślę, że... że można by,” odparł niezdecydowanie, jego umysł kalkulował wszystkie ewentualne konsekwencje. Monitorował on mnóstwo sesji RV w ciągu ostatnich lat, a więc był dobrze obeznany z całą procedurą.
„Będę potrzebowała kartkę papieru i długopis albo ołówek,” powiedziała Samanta.
„Robiłeś już to wcześniej?” zapytała Emily zwracając się do Nerudy.
„Wiele razy.”
„Czy nic się nie stanie, jeśli zostanę?” zapytała Emily. „Właściwie nigdy nie widziałam takiej sesji na żywo.”
Samanta wyprostowała plecy i skrzyżowała nogi w stylu Indiańskim. „Nie widzę przeszkód.”
„Rozumiem, że nie wzięłaś ze sobą RePlay,” upewnił się Neruda.
„Nie, nie planowałam tego. Czy wykraczam poza protokół?”
„Nie ustaliłem jeszcze oficjalnego protokołu RV, zrobimy to więc wedle standardów ogólnych. Będę zapisywać twoje spostrzeżenia dokładnie tak jak je zrelacjonujesz, nie martw się.”
Samanta zamknęła oczy. Jej twarz rozluźniła się. „Czy moglibyście przysunąć trochę bliżej grzejnik? Zawsze jest mi zimno, gdy to robię.”
Neruda przysunął i wyregulował grzejnik. „Coś jeszcze zanim zaczniemy?”
„Komuś więcej kawy?” zapytała Emily.
„Ja wezmę dolewkę,” odparł Neruda. „Ale tylko pół kubka.”
Samanta potrząsnęła głową. „Będę gotowa w ciągu minuty.”
Neruda wziął kubek z nową porcją kawy, po czym ponownie usiadł. Pił dość szybko, przewidując że gdy już zaczną będzie miał zdecydowanie mniej na to czasu. Na szczęście, kawa już wystarczająco ostygła.
„Samanto, jesteś gotowa?” zapytał Neruda.
„Tak.”
„Chciałbym abyś do obserwacji miejsca ETC przeszła w tryb L-2. Przedział czasowy: punkt kreacji.”
„Jestem tam,” zakomunikowała Samanta, jej głos brzmiał niezwykle odległe.
„Opis.”
Samanta zaczęła rysować coś na notatniku leżącym na jej kolanach. „Wykrywam jakiegoś rodzaju istoty, wysokie... nie, bardzo wysokie–”
„Czy są one materialne?”
„Tak, ale o mniejszej gęstości niż my, tak jakby były one tam tylko częściowo,” odparła Samanta. Schematyczny szkic pokazywał smukłe, humanoidalne istoty z owalnymi głowami.
„Wyglądają jak anioły–”
„Dlaczego?” przerwał Neruda, „Po czym tak sądzisz?”
„Wokół ich głów emanuje światło... jak u aniołów... lub... lub jak u świętych. Podobnie do tego, co widziałam na malowidłach. Ich skóra jest niemalże przeźroczysta, tak jakby światło było rzucane na zewnątrz.”
„Użyję terminu anioły w celach analitycznych,” powiedział Neruda. „Co one robią?”
„Projektują coś... coś ekstremalnie ważnego... ważnego dla nich i dla nas.”
„Ok, spójrz Samanto na projekty,” zasugerował Neruda. „Co widzisz?”
„Widzę plany przedstawiające projekt olbrzymiej konstrukcji, którą zamierzają umieścić na Ziemi–”
„Dlaczego na Ziemi?”
„Są oni pierwotnymi projektantami, którzy genetycznie zasiedlili Ziemię wyższymi formami życia takimi jak ludzie, małpy, delfiny, wieloryby, dinozaury itd. Chcieli oni stworzyć genetyczną bibliotekę DNA, współzależnych form życia. Chcieli stworzyć galaktyczne repozytorium... lub bibliotekę, z której mogliby czerpać do swych przyszłych kreacji.”
Zatrzymała się i wzięła głęboki oddech. „Jesteśmy dla nich jak biblioteka odsyłaczy genetycznych.”
„Ok, skup się na planach projektu, ale przesuń się o rok do przodu w czasie,” powiedział Neruda. „Co widzisz?”
„O... ogromną trójwymiarową sferę – jakieś pięćdziesiąt metrów w obwodzie. Wisi ona pod kopułowatym sklepieniem, które jest równie ogromne – jak olbrzymia katedra, lecz o wiele większa niż jakakolwiek katedra jaką kiedykolwiek widziałam.”
„Czym jest ta sfera?”
„Czuję, że jest to Ziemia, ale nie wygląda dokładnie jak Ziemia. Nie, to jest Ziemia... tyle, że w swym pierwotnym stadium. Patrzę na model Ziemi sprzed około miliarda lat temu.”
„Naszkicuj co widzisz. Przyłóż szczególną uwagę na układ lądów i to gdzie się one znajdują.”
Neruda przerwał na moment, zerknąwszy na oczy Emily, szeroko otwarte ze zdumienia. Samanta była zajęta szkicowaniem tego, co widzi. Jej oczy przypominały wąskie szczeliny z niemal niedostrzegalnymi źrenicami.
„Zwróć uwagę na przeznaczenie sfery,” zaznaczył Neruda.
„Jest ona odwzorowaniem lub modelem... nie, jest ona jakiegoś rodzaju fotografią holograficzną. Wow, są też inne planety w tym budynku–”
„Na razie skup się tylko na sferze reprezentującej Ziemię,” powiedział. „Jaki jest jej cel? Dlaczego mają ją wyświetloną?”
Samanta milczała przez kilka sekund jakby obserwowała coś zbyt niezmiernego, aby ująć to w słowa. „To nie jest katedra, to jest... jakiegoś rodzaju magazyn... nie, wnioskuję że to jest komputerowa baza danych, ale to nie ma sensu–”
„Pozostań w trybie obserwacyjnym,” powiedział Neruda. „Skup się na przeznaczeniu sfery.”
„Doznaję silne odczucie iż sfera ta znajduje się w bazie danych... jak katalog informacyjny planet zdolnych do potencjalnego podtrzymywania życia. Istoty te są jak planiści genetyczni, oszacowujący które reprezentacje genetyczne powinny znaleźć się na danej planecie. Tak, to właśnie jest przeznaczeniem tego miejsca. Jest ono repozytorium wszystkich podtrzymujących życie planet w obrębie naszej galaktyki!”
„Co owi planiści chcą zrobić z tymi planetami?” zapytał Neruda, starając się utrzymać równomierny ton mimo swego narastającego podekscytowania.
„Wybierają, która planeta będzie biblioteką genetyczną naszego sektora galaktyki.”
„W jakim celu?”
„Właśnie zmagam się w tym zakresie,” wyszeptała w napięciu Samanta. „Ktoś się zbliża. On... lub ona... nie, to on... on wie, że tutaj jestem. Potrafią wyczuć obserwację RV. Kontaktuje się ze mną. Chce wiedzieć, dlaczego tutaj jestem.”
„Nie odpowiadaj,” zlecił Neruda. „Przemieść się do punktu utworzenia miejsca ETC w Nowym Meksyku.”
Twarz Samanty zauważalnie rozluźniła się. „Jestem w jakiegoś rodzaju budowli. Przypomina mi ona wielki klasztor. Wokoło panuje cisza. Spokój. Powietrze pachnie jakoś słonawo, tak jakby było ono blisko oceanu. Nie mogę zobaczyć nic na zewnątrz... ale musi to być blisko oceanu.”
„Co widzisz w środku?”
„Jestem w pomieszczeniu – dość dużym, jakby sala konferencyjna. Znajduje się tutaj przynajmniej dwanaście istot tych samych, co poprzednio. Porozumiewają się telepatycznie. Nie rozumiem ich, ale wiem że rozmawiają ze sobą. Na środku pomieszczenia znajduje się wielki stół, a ze środka stołu wydobywa się wiązka światła płynąca z jakiegoś źródła... znajdującego się poniżej. Wygląda to jak projektor. Światło oświetla obraz – nie, ono tworzy obraz trójwymiarowej helisy. To jest miejsce ETC. To jest holograficzny przekrój poprzeczny miejsca. Widzę je wyraźnie!”
„Dobrze,” powiedział Neruda. „Przyjrzyj się teraz uważnie temu hologramowi i spróbuj dowiedzieć się, jakie jest przeznaczenie struktury, którą przedstawia?”
Na twarzy Samanty pojawiły się oznaki nagłego napięcia, rozkładając się po jej czole niczym falująca woda po tafli jeziora. „Ponownie mnie wyczuwają. Próbują mnie o coś zapytać... nie jestem pewna co powinnam zrobić, sondują mnie... chcą żeby–”
„Samanto nie odpowiadaj! Skup się na moim głosie! Jakie jest przeznaczenie miejsca ETC?”
„Nie potrafię,” szepnęła Samanta. „Nie potrafię ich zignorować. Ich umysły są zbyt potężne–”
„Samanto, wsłuchaj się w mój głos. Słyszysz mnie?”
„Tak,” jej głos był coraz cichszy.
„Ok, przejdź do punktu nastąpienia pierwszego kontaktu pomiędzy tymi istotami a ludźmi.”
Pozostawała cicho.
„Samanto, czy mnie słyszysz?”
Ponownie nie odpowiedziała, jej twarz całkowicie się rozluźniła.
„Powinniśmy ją przebudzić?” zapytała Emily, pokazując zaniepokojenie w głosie.
Neruda zignorował pytanie Emily. „Samanto, jeśli mnie słyszysz, daj znać. Teraz!”
Neruda wstał i stanowczo potrząsnął ramiona Samanty. „Obudź się!” Jej oczy powoli otworzyły się, a ona sama drżała jakby zarówno z zimna i ze strachu.
„Wszystko w porządku?” zapytała Emily.
Neruda przysunął grzejnik bliżej Samanty.
„Nic mi nie jest,” odpowiedziała, „jestem tylko trochę przestraszona.”
„Co się stało?” spytał Neruda.
„Nigdy nie przeprowadziłam jeszcze RV, w którym wykryto by moją obecność. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Istoty te chciały jedynie wiedzieć, dlaczego tam byłam. Nie czuły się zagrożone. Nie lubią po prostu podstępów. Czuję jak gdyby zwrócili mi uwagę.”
„Komunikowałaś się z nimi?” zapytał Neruda.
„Ja... nie jestem pewna,” wyjąkała Samanta, jej głos drżał od dreszczy ciała. „Czułam jak ich umysły mnie sondowały, następnie usłyszałam twój głos. To... to wszystko co pamiętam.”
„Pamiętasz cokolwiek z tego, co było przedtem?” zapytał Neruda.
„Pamiętam wszystko,” powiedziała Samanta. „To była jedna z najbardziej żywych sesji RV jakie kiedykolwiek miałam. Widziałam pierwotną Ziemię – lub przynajmniej jej holograficzny model. To było niesamowite! Czy rozumiecie, co to oznacza?”
„Co?” Emily i Neruda zapytali równocześnie.
„Oznacza to, że to te istoty umieściły życie na Ziemi. One są mitycznymi Przewoźnikami Życia.”
Neruda powrócił do swojej początkowej pozycji na posadzce komory. „Możliwe, ale nie zakładałbym koniecznie, że taka jest ich tożsamość.”
„Kim innym jeszcze mogliby być?” zaprotestowała Samanta, zszokowana iż Neruda mógł wątpić w jej słowa.
„Corteum zawsze opisują Przewoźników Życia jako istoty podgatunkowe. Wątpię, aby istnieli oni w formie materialnej. Także twój opis wskazuje iż bardziej mogą oni być Istotami Świetlistymi – także istoty mityczne – lecz mniej niewidoczne.
„Istotami Świetlistymi?” zastanawiała się na głos Samanta.
„Są one także znane pod nazwą Virachoca, czasem Kukulcan, ale najczęściej jako Elohim. Jest nawet kilku odważnych uczonych, którzy uważają, że nasza mitologia o aniołach wywodzi się od uczestnictwa tych istot w prehistorii naszej planety.”
„A co Corteum mówią o Istotach Świetlistych?” zapytała Samanta.
„Bardzo potężne istoty,” odpowiedział, „które mają opanowane do perfekcji czuwanie nad własnymi poczynaniami. Utrzymują niewielki profil opisowy z racji bycia nieobejmowalnymi.”
„Utrzymują niewielki profil opisowy z racji bycia nieobejmowalnymi?” powtórzyła z frustracją Emily. „Co to oznacza?”
„Istoty Świetliste, według Corteum, są Rasą Centralną, pierwotną rasą istot, które rozwinęły się w najbardziej centralnej galaktyce wszechświata. Wraz z tym jak wszechświat ulegał poszerzeniu i wytworzył nieustannie wzrastającą przestrzeń, energię oraz materię istoty te udały się do innych galaktykach jako bogowie stwórcy lub galaktyczni planiści eksportujący matrycę szablonów DNA z bardziej rozwiniętych, starożytnych galaktyk do tych, które znajdowały się w stadium rozwoju lub inkubacji.”
„Nigdy nie słyszałam o Rasie Centralnej–”
„Nie jest to coś, o czym uczy się w szkołach,” powiedział uśmiechając się Neruda. „Są oni niczym Komórka Centralna. Komórka Centralna to unikalna komórka powstała z połączenia się plemnika ojca i komórki jajowej matki. Z takiej Komórki Centralnej wzrasta następnie pozostałe osiemdziesiąt bilionów komórek. Wszystkie pozostałe komórki u różnych osób są różne; Komórka Centralna pozostaje taka sama. Zawiera ona matrycę projektową predyspozycji fizycznych, emocjonalnych, jak i mentalnych. Znajduje się ona w szyszynce.
„W przypadku Rasy Centralnej, stanowią oni pierwotny genotyp humanoidalny i każde humanoidalne istnienie wywodzi się z ich struktury DNA.”
„Czy dajesz do zrozumienia, że istoty te są przodkami każdej humanoidalnej formy życia we wszechświecie?” zapytała Emily, ważąc każde słowo jakie wypowiada.
„Według Corteum, tak.” odpowiedział Neruda. „Są one także naszymi Bogami.”
„Bogami?” powtórzyła Emily.
„Nazwa ta niekoniecznie odzwierciedla to, czym faktycznie są,” wyjaśnił Neruda, „jest to termin nadany im przez jednostki, które w jakiś sposób potrafiły nawiązać z nimi kontakt.”
„Jednostki typu?” zapytała Emily.
„Typu Jezus, Budda, Kriszna, Mahomet, to tylko niektóre przykłady.”
„Więc zamierzasz mi teraz powiedzieć, że nasi przywódcy duchowi byli zwodzeni przez te istoty – naszych odległych przodków genetycznych – do myślenia iż są one Bogiem?” Samanta wyglądała na zakłopotaną.
„Nawiązuję tu jedynie do punktu widzenia Corteum. Ich kosmologia jest znacznie bardziej rozwinięta od naszej i nie wprowadzają oni podziału między duchowość a kosmologię. Dla nich, kosmologia to nauka duchowa.”
„Ale zwodzenie?” zapytała raz jeszcze Samanta.
„Nie powiedziałem, że byli oni zwodzeni przez te istoty,” powiedział Neruda. „To nie jest tak, że istoty te występują w przebraniu Bogów. Nie roszczą sobie one żadnych tego typu przypisów. Według Corteum, Rasa Centralna dysponuje mocami wydającymi się dla nas przymiotami Boga, ale jest tak tylko dlatego, że listwa-czasowa ich ewolucji liczy sobie niebywale ogromny przebieg.”
„A zatem,” zaryzykowała Emily, „jeśli są oni Istotami Świetlistymi – Rasą Centralną – jak to określiłeś, wtedy wszystkie religie odnoszące się do Boga lub... lub Bogów... tak naprawdę odnoszą się do nich?”
„Ponownie według Corteum: tak.”
Emily głęboko westchnęła. „Zatem kto stworzył ich?”
„Z tego co wiem, nikt tego nie wie,” odparł.
„Wciąż nie widzę w tym sensu,” stwierdziła Samanta. „Dlaczego tak wysoko rozwinięte istoty miałyby zajmować się eksportowaniem DNA z galaktyki do galaktyki?”
„Nie ma nic, co byłoby ważniejsze – mówiąc w kontekście fizycznym – od struktur DNA. Rasa Centralna jest właściwie nieodłącznie sprzęgnięta z administrowaniem genotypami humanoidalnymi. Dzisiejszy genotyp ludzki radykalnie różni się od tego, który dominował na Ziemi milion lat temu. Z punktu widzenia Corteum zmiany te nie nastąpiły w biegu rozwoju ewolucyjnego, lecz poprzez interwencję Rasy Centralnej – Istot Świetlistych.”
„Czyli nasi Bogowie są genetykami?” powiedziała Emily. „Pozostawia to dość dziwne uczucie.” Podciągnęła nogi do siebie i oplotła je rękoma.
Neruda wzruszył ramionami. „Nie mówię, że jest to prawda ostateczna. Tak wygląda punkt widzenia Corteum. Ich kosmologii. Nie mój.”
„A zatem ty w to nie wierzysz?” zapytała Samanta.
„Staram się zbytnio o tym nie myśleć. Ale sądzę, że jest to interesujące i całkiem prawdopodobne.”
„Czyli wierzysz w to?”
„Nie wiem,” odpowiedział, poprawiając tylną część buta. „Wiemy, że wszechświat na początku miał relatywnie niewielką liczbę galaktyk, po czym rozrósł się do setek miliardów galaktyk. Wydaje się prawdopodobnym, że gdzieś w centrum wszechświata, mogła rozwinąć się lub zostać stworzona rasa humanoidalna. Rasa ta mogła być potomkiem Boga i przodkiem ludzkości – tej tutaj i wszędzie indziej.”
Neruda wstał i rozprostował nogi. „Robi się późno, może powinniśmy się już zbierać.”
„Nie odejdę póki nie odpowiesz na jeszcze jedno moje pytanie, stwierdziła Samanta. „Jeśli Rasa Centralna skonstruowała to miejsce, to czy nie byłoby logicznym wnioskować iż ma ono coś do zrobienia z naszą genetyką?”
„Jak najbardziej logiczne,” odparł Neruda. „Złożę relację Piętnastce jutro po naszym powrocie. Zobaczymy, co on o tym myśli. Moglibyśmy być w błędzie opierając się teraz na tym założeniu. Jest jeszcze zbyt wcześnie na ekstrapolowanie czegoś więcej niż hipotez alternatywnych.”
„Będziemy przeprowadzać kolejne sesje RV?” zapytała Samanta.
„Zobaczymy, co powie Piętnastka. Niepokojącym jest to, że są w stanie nas wykryć, a zwłaszcza to, że mogą nas sondować w czasie wykonywanych RV. Stawia nas to w odsłoniętej pozycji. Poczekajmy na decyzje Piętnastki. Ok?”
„Dlaczego jesteś zaniepokojony możliwością komunikacji?” zapytała Emily. „Mam na myśli, dlaczego po prostu nie zapytać ich kim są, czego od nas chcą i w jakim celu pozostawili to całe miejsce i jego zawartość?”
„Pamiętasz punkt listwy-czasowej, w którym była?”
„Tak,” odpowiedziała Emily.
„Kiedy przemieszczasz się do punktów w przeszłości lub przyszłości w czasie sesji RV, protokół mówi aby sesja pozostawała tylko w trybie obserwacyjnym,” powiedział. Neruda kucnął, aby poukładać swoje notatki, po czym włożył je do plecaka. „Interakcja z naszej strony jest niebezpieczna, gdyż mogłaby w jakiś sposób zmienić przeszłe wydarzenie, które mogłoby mieć katastrofalne reperkusje w naszym punkcie czasowym. Tak więc, do czasu aż nie będziemy mieli pewności iż takowe zmiany leżą w naszym najlepszym interesie, lepiej jest nie nawiązywać kontaktu.”
„Mam nadzieję, że Piętnastka zaaprobuje nawiązanie kontaktu,” stwierdziła Samanta. „Myślę, że zrozumienie tego miejsca i wszystkiego, co ono zawiera powinno być naszym głównym dążeniem.”
„Zobaczymy,” powiedział Neruda. „Nie wiem jednak czy można żywić wysokie nadzieje w tej kwestii. Piętnastka jest bardzo ostrożny, jeśli chodzi o komunikację pozaziemską, zwłaszcza jeśli dotyczy ona rasy bardziej od nas zaawansowanej. A nie jestem sobie w stanie wyobrazić rasy bardziej zaawansowanej od Rasy Centralnej.”
„Jakby nie było, czy nie jest słusznym zauważyć iż bardziej zaawansowaną rasę cechuje głębsze podejście duchowe?” spytała Samanta.
„Strach sprzyja manipulacji,” wyjaśnił Neruda. „Zaawansowana rasa może manipulować postrzeganiem mniej zaawansowanej rasy. Innymi słowy, mogłaby ona ukazywać siebie jako Rasę Centralną lub inną życzliwą, duchowo zaawansowaną rasę, a tak naprawdę być zupełnie kimś innym. A my nie bylibyśmy w stanie rozpoznać różnicy.”
„Jak dla mnie brzmi to trochę paranoidalnie,” podsumowała Samanta.
„Jest dobry powód, aby być paranoidalnym, jeśli już chciałabyś nazwać tę sytuację. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z rozpiętością rzędu miliarda lat wstecz na listwie czasowej–”
„Ale właśnie o to chodzi,” przerwała Emily. „Jeśli rasa ta posiada holograficzne bazy danych sprzed miliarda lat, to czy nie czyni ją to ekstremalnie zaawansowaną? Naszym ewolucyjnym odpowiednikiem pra, pra, praprzodka? I jeśli byliby tak bardzo zaawansowani, to czy jednocześnie nie czyniłoby to ich naszymi sprzymierzeńcami duchowymi, zamiast potencjalnym adwersarzami?”
„Owszem, ale tylko jeśli przyjąć, że technologia RV jest nieskazitelna i perfekcyjna. A z przykrością muszę stwierdzić, że takową nie jest. Sam fakt, że byli w stanie wykryć Samantę, wskazuje iż mogli oni też mieć możliwość ukrycia swojej tożsamości. A w związku z tym, możliwość manipulacji obserwacją z sesji wedle własnych celów.”
Neruda przejechał dłońmi po swoich włosach. „Wiem, że brzmi to paranoidalnie, ale zaufaj mi, są naprawdę słuszne powody do bycia ostrożnym. Bądź cierpliwa. Porozmawiam z Piętnastką i zobaczymy co powie. Jak na razie, może już się zbierajmy, ok?” zapytał z nutą narastającego zniecierpliwienia w głosie. „Musze jeszcze sporządzić sprawozdanie zanim się położę.”
Podnieśli plecaki i skierowali się drogą powrotną w dół obniżającego się korytarza, ku obozowisku rozbitemu w pierwszej pieczarze przed schodami. Grupa Zbierająca wróciła już wczesnym wieczorem, zabierając ze sobą artefakty technologiczne. Także większość osób z Grupy Bezpieczeństwa, po tym jak ukończyli zabezpieczać miejsce odkrycia, udało się w drogę powrotną Pozostała jedynie Grupa Badawcza oraz przedstawiciel ochrony.
* * * *
Li-Ching wysiadła ze swego samochodu niczym zwinna kocica. Gdy zamknęła drzwi, nagle pojawił się Donavin; miał pogniecione ubranie jakby ubierał się w pośpiechu. Jego na co dzień starannie ułożone włosy były teraz poczochrane po wczorajszym silnym, burzowym wietrze.
„Wszystko w porządku?” zapytała Li-Ching.
„Jasne, wszystko ok,” odparł. „A u ciebie?”
„Wszystko w porządku, dziękuję.”
„Myślałem, że powinniśmy porozmawiać,” powiedział. „Mogę kupić ci kawę na drogę do biura?”
„Jestem trochę spóźniona na spotkanie–”
„Proszę,” ponowił prośbę, ujmując jej dłoń.
Li-Ching rozejrzała się szybko po parkingu, upewniając się, że są sami. „Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór, to nie martw się–”
„Nie chciałem niczego narzucać... pomyślałem jedynie, że na mnie lecisz. To wszystko.”
„Panie McAlester, proszę mi wierzyć iż będziesz wiedział czy i kiedy, jeśli kiedykolwiek będę na ciebie leciała,” skwitowała idąc w stronę budynku.
Donavin stał nieruchomo obserwując jak odchodzi. Jej krótka, niebieska spódniczka odsłaniała perfekcyjnie wyrzeźbione nogi, co spowodowało iż momentalnie zapomniał przygotowaną wcześniej treść wypowiedzi. „Kiedy zdecydujesz czego chcesz, to powiedz mi o tym. Do tego czasu będę utrzymywał zawodowy dystans.”
Li-Ching zatrzymała się, odwróciła i skierowała kroki z powrotem do niego. „Jeśli zdecyduję czego chcę, to nie będzie wtedy nic do mówienia. Pokażę ci to. A jeśli zamierzasz utrzymywać zawodowy dystans, to będziesz musiał regularnie brać zimny prysznic. Rozumiemy się panie McAlester?”
Czując jej ciepły oddech na swojej twarzy, Donavin poczuł skrępowanie, toteż starał się odzyskać zimną krew. „Ok, a więc co według ciebie mam robić?” zapytał cicho kiedy Li-Ching odwróciła się i zaczęła odchodzić.
„Myślę, że możesz o tym zdecydować samodzielnie,” odpowiedziała, rzucając słowa przez ramię i kontynuując drogę do siedziby ACIO.
Donavin poprawił okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na zegarek, próbując wyglądać na opanowanego mimo swego zakłopotania. Dlaczego ona musi być tak cholernie skomplikowana; pomyślał. Zdawał sobie jednak dobrze sprawę, że to było właśnie to co go w niej pociągało.
* * * *
Neruda odbył poprzedniego wieczoru krótkie spotkanie z Piętnastką informując go o sesji RV przeprowadzonej w miejscu ETC. Piętnastka ustalił w swoim harmonogramie priorytetowe spotkanie w sobotę na 9000. Neruda przyszedł nieco wcześniej z racji miejsca, w jakim miało się odbyć spotkanie. Sunroom był jego ulubionym pomieszczeniem, zwłaszcza dzisiaj, jako że wspaniałe błękitne niebo przyozdabiały duże, kłębiaste obłoki. Ubrany w granatowe spodnie i białą, bawełnianą koszulę z podwiniętymi swobodnie rękawami, relaksował się na ratanowym, bujanym krześle. Kiedy przeglądał notatki związane ze spotkaniem, aromat świeżej kawy unoszący się w sunrommie wzmógł jego już i tak dobry, zrelaksowany nastrój.
Na spotkanie zaproszono także Samantę i Bransona; Samanta była następną osobą, która pojawiła się w sunroomie. „Jestem zaskoczona działaniem windy,” powiedziała, ostrożnie wchodząc do pomieszczenia. „Nigdy jeszcze tutaj nie byłam.”
Jej oczy rozglądały się po pomieszczeniu, entuzjastycznie wypatrując czegoś niecodziennego i tajnego.
„Rozczarujesz się, jeśli spodziewasz się znaleźć tutaj coś nadzwyczajnego,” skomentował Neruda. „Osobą odpowiedzialną za wystrój jest Piętnastka, a on ma naturę minimalisty.”
„Właściwie to podoba mi się jego zmysł projektowania wnętrz,” odparła. „Poza tym, widok na zewnątrz jest główną atrakcją tego pomieszczenia.”
„Widziałaś na dole Bransona lub Piętnastkę?” zapytał Neruda.
„Nie. Myślisz, że będą chcieli przeprowadzić sesję RV?”
Neruda nałożył końcówkę na długopis i włożył go z powrotem do kieszonki koszuli. „Odbyłem krótkie spotkanie z Piętnastką wczorajszego wieczoru i zapoznałem go pokrótce ze stanem rzeczy. Był bardzo zainteresowany przeprowadzoną przez nas sesją i zadał kilka dobrych pytań–”
„Jak on myśli, kim oni byli?” zapytała poruszona.
„Nawet, jeśli wyciągnął jakieś konkluzje, to nic mi na razie nie powiedział.”
„Nic?”
Neruda kiwnął przecząco głową.
Samanta podeszła do panelu z półkami, który zawierał spory zbiór pięknych i egzotycznych muszli oraz kryształów. „Czy on kolekcjonuje te rzeczy?”
„Tak, on kolekcjonuje wszystko, co jest organiczne, nietknięte przez ludzką dłoń i co zawiera w sobie unikalnie piękną energię.”
„Czyli nie powinnam tego dotykać?”
„Miałem na myśli, nie wytworzone przez ludzką dłoń,” sprostował śmiejąc się Neruda. „Możesz je dotknąć.”
Samanta podniosła kryształ i przyjrzała mu się z wytężonym zainteresowaniem. „Są to najbardziej niezwykłe kryształy, jakie kiedykolwiek widziałam.”
„Jest tak, gdyż są one podarunkami od Corteum,” powiedział Piętnastka wychodząc razem z Bransonem z windy. „Kiedy Corteum budowali swoje podziemne miasta, natrafili na złoże kryształów, których nawet oni nigdy wcześniej nie spotkali. Ten, który trzymasz nie został poddany żadnym nacięciom; formowanie się tego rodzaju kryształów wygląda podobnie jak w przypadku fraktali organicznych.”
„Są niesamowite,” stwierdziła.
„Wybierz sobie jeden, który ci się podoba i zachowaj,” zaoferował Piętnastka.
Jego oczy biły rzadko spotykanym blaskiem, który przykuwał uwagę każdego, z kim się spotykał; Samanta spoglądała na niego przez dłuższą chwilę wpatrując się w owe oczy, jakby próbowała z nich wyczytać, co w tej chwili najlepiej odpowiedzieć. „Dziękuję, ale... ale nie mogłabym.”
„Nie, mówię poważnie, wybierz jeden,” powiedział Piętnastka. „Mogę już tego nie zaproponować ponownie.” Mrugnął okiem i szepnął coś do Bransona, który uśmiechnął się w odpowiedzi.
Samanta nachyliła się nad panelem z kryształami, aby przyjrzeć się im uważniej. Wzięła jeden z najmniejszych i utuliła go w dłoni, tak jak dziecko zrobiłoby to z maleńkim pisklęciem.
„Wezmę ten. Jest perfekcyjny.”
„Ich perfekcja jest dosłowna,” powiedział Piętnastka. „Mam na myśli w kontekście matematycznym.”
„Dziękuję,” dodała Samanta.
„Cała przyjemność po mojej stronie, ale powinienem powiedzieć tobie jedną rzecz o tych kryształach; poza tymi, które tutaj widzisz nie ma drugich takich nigdzie na Ziemi, prosiłbym więc, abyś trzymała go jedynie w obrębie kompleksu ACIO, jeśli nie masz nic przeciwko.”
„Rozumiem,” odparła Samanta.
Piętnastka usiadł na swoim ulubionym krześle i zatopił wzrok w krajobrazie roślinności pustynnej oraz popielatej ściany kanionu osłaniającej wschodnie skrzydło kompleksu ACIO. Branson i Samanta także usiedli na krzesła, które otaczały okrągły stół na kawę.
„Jamisson powiedział mi, że dokonałaś przełomu,” zaczął Piętnastka, zwracając się nagle do Samanty i spoglądając na jej sylwetkę.
Z zakłopotaniem poprawiła się na krześle. „Nie jestem pewna czy był to przełom, sir, ale uznaliśmy to za niezwykle interesujące.”
„Mogłabyś spróbować ponownie?” zapytał Piętnastka.
„Masz na myśli kolejną sesję RV miejsca ETC?”
„Tak.”
Brwi Samanty nieznacznie się uniosły, a oczy otwarły szerzej. „Czy będę mogła nawiązać z nimi kontakt?”
„Być może,” odpowiedział asekuracyjnie Piętnastka.
„Czy ty będziesz operatorem?” zapytała.
„A chciałabyś, aby był nim ktoś inny?” odparł Piętnastka.
„Nie, nie,” odpowiedziała Samanta, potrząsając żywiołowo głową. „Byłoby świetnie mieć ciebie za operatora, sir.”
„W porządku, zatem mamy ustalone plany na dzisiejszy poranek.”
„A więc... sądzisz, że twórcami miejsca ETC jest Rasa Centralna?” zapytała z niezdecydowaniem Samanta.
„Sądzę iż będziemy wiedzieli więcej po naszej sesji,” odparł spokojnie Piętnastka. „Być może to potwierdzimy, a może nie. Zobaczymy.”
Piętnastka wcisnął przycisk na konsoli obok swojego krzesła. „Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Czy jesteś gotowa?”
„Jedna sprawa zanim zaczniemy,” odezwał się Neruda. „W ostatnim fragmencie naszej sesji RV Samanta była sondowana przez te istoty. Nie wiemy w jakim stopniu, ale mogą już być obeznani w zakresie naszych działań. Ponadto, nie byłem w stanie prowadzić Samanty podczas trwania sondowania. Znajdowała się w trybie pozakomunikacyjnym. Przyjąłbym iż może–”
„Poradzimy sobie wtedy z tym trochę inaczej,” przerwał Piętnastka. „Czy wszyscy są gotowi?”
„Nadal chcesz użyć RePlay?” upewnił się Branson, nachylając się aby otworzyć swoją walizkę.
„Tak,” odpowiedział Piętnastka, „chyba, że sądzisz iż mogłoby to tobie w jakiś sposób przeszkodzić, Samanto.”
„Nie sądzę,” powiedziała.
Branson wyjął urządzenie i podał je Samancie. Jeden z przewodów włożył do wtyku na konsoli obok Piętnastki.
„Sprawdź czy David jest gotów,” powiedział Piętnastka, zwracając się do Bransona, który włączył przełącznik. Nad ich głowami pojawił się obszerny panel monitora komputerowego. Branson wcisnął kolejny z przełączników, który spowodował bezgłośne zasłonięcie wszystkich okien, tak iż w pomieszczeniu zapanował idealny półmrok.
„David, tu Branson, jesteśmy gotowi po tej stronie, a ty żyjesz?”
Nieprzejednana twarz Davida pojawiła się na panelu nad ich głowami i kiwnęła potwierdzająco głową. „Jestem gotów, sir.”
Piętnastka przeniósł swoje skupienie na Samantę, która wyglądała na coraz bardziej skrępowaną. „Samanto, sesję RV będzie monitorować ZEMI za pośrednictwem Davida. Podpowie mi on, jeśli zauważy coś, co mogłem przeoczyć. Traktuj to jako asekurację. Czy będziesz czuła się z tym swobodnie?”
„Oczywiście, sir,” odparła, próbując zachować neutralną barwę głosu.
„Ok, zaczynajmy więc,” powiedział Piętnastka. „David, chciałbym ustawić komunikaty ZEMI w skrolowanym trybie tekstowym. Bill, możesz umieścić skrolowany obszar tekstowy u dołu ekranu?”
Panel monitora komputerowego przeszedł w czerń poza cienkim, niebieskim obszarem na dole ekranu.
„Samanto, gdy tylko będziesz gotowa, zaczniemy,” oznajmił Piętnastka.
Samanta wykonała ostateczne regulacje oprzyrządowania technologii RePlay nałożonego na głowę, usiadła z powrotem na krześle, po czym ułożyła dłonie na kolanach. Z przelotnym zerknięciem na Nerudę, zamknęła oczy. Minęła minuta. „Jestem gotowa,” oznajmiła szeptem.
Górna część ekranu monitora zaczęła migotać, gdy na jego powierzchni zaczął wyostrzać się obraz.
„Samanto, przenieś się do punktu utworzenia miejsca ETC, tryb obserwacji L4, skup się na planetarnej bazie danych,” powiedział Piętnastka. „Poinformuj o swoich spostrzeżeniach, kiedy będziesz gotowa.”
Zaczynając przekazywać co widzi, Samanta zachowała neutralny wyraz twarzy. „Znajduję się w ogromnym audytorium... jego wymiary można by mierzyć w kilometrach, a nie metrach. Ściany, podłoża i sklepienia pokrywają zawiłe wzory – bardziej zawiłe niż jestem to w stanie opisać... są one barwy brązowej, żółtej, błękitnej i czarnej. Widzę trzy istoty... podobne do tych, które widziałam ostatnim razem. Poruszają się po tej olbrzymiej przestrzeni niczym maleńkie mrówki po ogromnym polu. Jedna z nich niesie jakiegoś rodzaju urządzenie. Kieruje je w stronę tych sfer lub... lub tego co sądzę iż jest holograficznymi reprezentacjami planet. Są ich tysiące... mam na myśli owych sfer, ale jednocześnie mam wrażenie, że istnieje o wiele więcej pomieszczeń podobnych do tego, które teraz widzę. Budynek ten jest niewyobrażalnie ogromy.”
Ekran monitora pokazywał niewyraźne zobrazowanie tego, co widzi Samanta. Wyglądało to jak obraz z początków telewizji, z tym że tutaj obecne były kolory, aczkolwiek o dość słabym nasyceniu.
„Ok, w porządku, teraz chciałbym abyś rozejrzała się po tym budynku, ale nie pozostawaj w żadnym punkcie postrzegania dłużej niż przez dziesięć sekund. Będę ci przypominał o zmienianiu POV. Informuj.”
„Planety są hologramami... kiedy jestem dostatecznie blisko mogę je oglądać na wskroś. Z daleka wydają się być reprezentacjami materialnymi. Spoglądam na jedną, którą w całości pokryta jest wodą, nie... jest na niej drobny fragment lądu na jej południowym skraju–”
„Zmień POV, Samanto,” odezwał się Piętnastka.
„Ta planeta jest bardzo duża, także w większości pokryta wodą... wnioskuję iż jest to bardzo młoda planeta. Nie zawiera form życia, ale jest przygotowana, aby je przyjąć. Jej stan pogodowy jest dość zmienny–”
„Samanto, zmień POV. Skup się na urządzeniu, które używają owe trzy istoty. Informuj.”
Po tym jak skupiła uwagę na obiekcie, na jej twarzy pojawiło się lekkie napięcie. „Wydaje się ono być urządzeniem aktywującym... tak, używają tego aby aktywować bazę danych. Tak jak poprzednio, odczuwam silne wrażenie iż cała ta struktura jest częścią trójwymiarowej, holograficznej bazy danych.”
„Udaj się do modelu reprezentującego Ziemię,” polecił Piętnastka.
„Widzę go. Jest mniejszy od większości pozostałych reprezentacji planet, jakie tu widzę. Jego barwa także jest błękitna...”
Samanto, chcę abyś przemieściła się do wnętrza hologramu Ziemi,” powiedział. „Rozumiesz moje wytyczne?”
„Tak,” odparła. „Jestem. Jest ona zdumiewającym połączeniem kolorów i wzorów.”
„Czy możesz zlokalizować ich źródło?”
Twarz Samanty pozostała neutralna, kiedy zamilkła na kilka sekund. „Widzę strunę światła... coś niewytłumaczalnego... wygląda ona jak pępowina...”
„Podąż do jej źródła,” powiedział Piętnastka.
„Jestem wewnątrz czegoś – może w pomieszczeniu... może w... komputerze, nie jestem pewna. Wyczuwam to jako strukturę. Widzę tysiące, nie, miliony strun zbiegających się w jakieś miejsce... wygląda ono prawie jak mgławica. Nie wiem jak inaczej to opisać.”
„Też to widzimy,” zapewnił ją Piętnastka. „Nie martw się opisami. Skup się na celu tego pomieszczenia.”
„Odczuwam silne wrażenie iż pomieszczenie jest nie-fizyczne. Jedynie wydaje się ono fizycznym. Jest ono jakiegoś rodzaju generatorem. Miejsce to jest centralnym systemem energetycznym całego budynku, w którym znajdują się te wszystkie reprezentacje planet. Być może jest to generator holograficzny, lecz bardziej wygląda on na komputer organiczny.”
„W porządku, Samanto,” powiedział Piętnastka. „Skup się teraz na generatorze, do którego zbiegają się struny światła. Informuj.”
„Nic nie postrzegam... oh, poczekaj, te struny... one są jak miniaturowe włókna, które coś przewodzą... energię... lub jakiegoś rodzaju substancję dającą życie. Nie jestem pewna–”
„Pozostań w trybie obserwacyjnym,” zalecił Piętnastka. „Czy potrafisz zlokalizować ich pierwotne źródło energii?”
„Nie, wszystko tutaj wygląda jak wzór replikowany miliardy razy. Nie postrzegam pierwotnej struktury, którą mogłabym wyczuć. Mam coś, właśnie zaczynam odczuwać iż pomieszczenie to jest planetą. Że ja znajduję się wewnątrz planety, na której ulokowany jest budynek z reprezentacjami planet.”
Na dolnej części monitora zaczęła przewijać się wiadomość od ZEMI.
PRAWDOPODOBIEŃSTWO HIPOTEZY ( PRZEDZIAŁ RZĘDU 10%): PLANETA TA JEST SKONSTRUOWANĄ SATELITĄ ZAPROJEKTOWANĄ DO WDRAŻANIA WSPIERAJĄCEJ-ŻYCIE PLANETARNEJ BAZY DANYCH. NIEWYSTARCZAJĄCE DANE DO OKREŚLENIA CELU ISTNIENIA BAZY DANYCH. PROSZĘ NAKIEROWAĆ RV NA USTALENIE TEGO CELU. KONIEC.
„Samanto, wróć do pomieszczenia gdzie znajduje się hologram reprezentujący Ziemię. Widok z zewnątrz. Ulokowanie dziesięć metrów nad nim. Jesteś?”
„Tak.”
„Dobrze, czy dostrzegasz istoty, które widziałaś wcześniej?”
„Tak, wszystkie trzy przemieszczają się pode mną, w odległości jakiś pięciuset metrów.”
„Odczuwasz, że ciebie wykryli?”
„Nie wyczuwam, aby tak było.”
„Dobrze, przemieść się teraz do miejsca odległego kilka metrów od tych istot. Chciałbym przyjrzeć się im z bliska, ale na mój znak wróć na swoją obecną pozycję. Ok?”
„Ok.”
„Ruszaj,” wydał instrukcję Piętnastka.
Czoło Samanty zmarszczyło się, a jej zamknięte oczy przymrużyły jakby na jej twarz posypały się drobiny piasku. „Widzą mnie. Pytają mnie o mój cel–”
„Wróć na pozycję, teraz.”
Obraz na ekranie utrzymywał się jeszcze przez kilka sekund. Widoczne na nim były trzy nieziemskie kształty w długich, białych szatach. Spoglądały bezpośrednio w kierunku Samanty, tak iż widoczne były ich twarze. Duże, owalne głowy z falującymi białymi włosami i brodami. Wszyscy trzej byli podobni w wyglądzie i emitowali rozproszone aczkolwiek jasne światło wypływające z czubka ich głów, wydające się łączyć ich wzajemnie. Obraz powoli został zastąpiony odległym widokiem spoglądania na nich z góry przez Samantę znajdującą się teraz na swojej poprzedniej pozycji ponad hologramem Ziemi.
Na monitorze pojawiła się nowa wiadomość od ZEMI.
ANALIZA INTERPRETACYJNA: 65% PRAWDOPODOBIEŃSTWO iŻ ISTOTY TE SĄ TYM, CO CORTEUM OKREŚLAJĄ TERMINEM RASA CENTRALNA. PONADTO, DANE Z TYCH SAMYCH ZASOBÓW SILNIE SUGERUJĄ, ŻE TRZY ISTOTY SĄ W RZECZYWISTOŚCIĄ JEDNĄ OSOBOWOŚCIĄ. RASA CENTRALNA EWOLUOWAŁA W OSOBOWOŚĆ TRÓJJEDNIOWĄ, W KTÓREJ UMYSŁ, EMOCJE i ESENCJA DUCHOWA SĄ RÓWNOMIERNIE REPREZENTOWANE W WYGLĄDZIE. OZNACZAŁOBY TO, ŻE PLANETARNA BAZA DANYCH MA ZWIĄZEK Z INŻYNIERIĄ GENETYCZNĄ. KONIEC.
„Samanto, odczuwasz iż mogą wykryć cię na twojej obecnej pozycji?” zapytał Piętnastka.
„Tak,” odparła bez zwlekania. „Wiedzą, że wciąż tutaj jestem. Czuję jak ich umysły sondują mnie. Wydają się zniecierpliwieni na rozmowę ze mną.”
„Samanto, opieraj się ich sondowaniu,” zlecił Piętnastka, jego głos brzmiał stanowczo i zdecydowanie. Chcę abyś pozostała na obecnym POV, ale przesuń TOV w przyszłość o odpowiednik naszego jednego roku. Informuj.”
„Brak oznak detekcyjnych,” powiedziała.
„Czy widzisz trzy istoty?” dociekał Piętnastka.
„Nie wyczuwam żadnych istot w pomieszczeniu ze mną. Czuję, że jestem sama.”
„Przeanalizuj ostrożnie holograficzny model Ziemi. Informuj o spostrzeżeniach.”
„Planeta wygląda normalnie. Wszystkie kontynenty, w kontekście geograficznym, wydają się być we właściwym porządku. Na kontynentach widzę znaczniki lokalizacyjne–„
„Skup się na celu znaczników,” powiedział Piętnastka.
„Wyczuwam iż oznaczają lokalizację skonstruowanych miejsc–”
„Ilu?”
„Nie potrafię jeszcze powiedzieć,” odparła.
„Samanto,” zaczął Piętnastka. „Proszę abyś powoli okrążyła planetę, tak abyśmy mogli zarejestrować lokalizacje miejsc. Nie musisz niczego opisywać; RePlay przekazuje wystarczającej jakości obraz.”
Na monitorze pojawił się obszar Północnej Ameryki i czerwony znacznik wskazujący miejsce ETC w Nowym Meksyku. Kolejny znajdował się na obszarze Południowej Ameryki, niedaleko Cusco, w Peru. Następnie na monitorze pojawił się obszar północno centralnej części Afryki w pobliżu jeziora Chad. Teren północnej części Helsinek w Finlandii zawierał kolejny ze znaczników. Następny znajdował się na północy Chin, niedaleko Canton. Szósty znacznik wskazywał południowo centralny obszar Australii.
Wszystkie znaczniki były tego samego koloru i rozmiaru poza jednym, miejsce w Nowym Meksyku miało żółtej barwy punkt, migający w centrum czerwonego znacznika.
„Samanto, proszę abyś dostarczyła nam również obraz z górnego i dolnego obszaru planety.”
„Zrozumiałam,” odparła.
Monitor pokazał mglisty obraz Antarktydy na Ziemi Wilkesa, gdzie znajdował się ostatni ze znaczników niedaleko jeziora Vostok.
„Czyli mamy w sumie siedem znaczników lokalizacyjnych,” powiedział Piętnastka. „Zatrzymaj się na moment, co to jest?”
Na monitorze widoczny był jakiegoś rodzaju ciąg hieroglificznych symboli, umieszczony na podstawie sfery.
„Samanto, chciałbym abyś skupiła się na tej nazwie. Co to jest?” zapytał Piętnastka.
„Nie wyczuwam nazwy,” odpowiedziała Samanta.
„David, masz coś?” spytał Piętnastka.
Na monitorze zaczął przewijać się tekst.
ANALIZA INTERPRETACYJNA: HIEROGLIFY SĄ WARTOŚCIĄ NUMERYCZNĄ. SKŁADA SIĘ Z TRZYNASTU CYFR, A ZATEM JEST TO LICZBA ZNAJDUJĄCA SIĘ W PRZEDZIALE 1,000,000,000,000 - 9,999,999,999,999. ISTNIEJE WYSOKIE PRAWDOPODOBIEŃSTWO, ŻE LICZBA OZNACZA NUMER SERYJNY NASZEJ PLANETY W ICH BAZIE DANYCH. KONIEC.
„Samanto, chciałbym abyś raz jeszcze skupiła się na celu znaczników lokalizacyjnych. Informuj.”
„Konstruują oni system bezpieczeństwa planety. Chcą oni chronić Ziemię.”
„Przed czym?”
Zatrzymała się. „Przed... jej destrukcją.”
„Przez kogo?”
„Ja... nie jestem pewna–”
„Ludzi czy istoty pozaziemskie?” zapytał Piętnastka, „Samanto, skoncentruj się.”
„Czuję, że miejsca te są częścią jakiegoś rodzaju broni. Chcą oni ochronić swoją bibliotekę genetyczną. Wiedzą, że muszą być czujni i przygotować się na każdą ewentualność. To już stało się wcześniej.”
„Co stało się już wcześniej?”
„Istoty te zdeponowały swoje bazy genetyczne na niezliczonych planetach i coś dąży do niszczenia owych bibliotek genetycznych...to jest... to jest bardzo starożytny przeciwnik, ale nie ludzki.”
„Ok, Samanto, powróć do sunroomu. Wykonałaś wzorową robotę.”
Chwilę później Samanta otwarła oczy, mrugając nimi, aby przyzwyczaić się do światła. Odruchowo zdjęła zestaw RePlay.
Piętnastka wstał i pomógł jej stanąć na nogi. „Dobrze jest przejść się po tak intensywnej sesji jak ta. Odzyskać ponownie punkt oparcia. „Piętnastka podtrzymywał jej ramię, pomagając jej odzyskać równowagę. Odprowadził ją do windy, która otwarła się gdy podeszli bliżej. „Myślę, że zostaniemy tu jeszcze na chwilę i uzgodnimy nasze następne poczynania,” oznajmił. „Może odpocznij trochę i zrelaksuj się przez jakieś dwadzieścia minut, a potem dołącz do nas, ok?”
Samanta mogła jedynie mruknąć na zgodę, jako że została odeskortowana do wnętrza windy. Zamknęły się drzwi i Piętnastka wrócił na swoje krzesło.
Neruda i Branson byli już w trakcie intensywnej dyskusji. Pełnoekranowa wersja Davida widoczna była na monitorze komputera, przysłuchując się rozmowie.
Kiedy usiadł Piętnastka, Neruda nachylił się aby nalać trochę kawy do filiżanki. „Zatrzymałeś się dość obcesowo,” stwierdził Neruda. „Czułeś, że coś było nie tak?”
„Nie, chciałem jedynie, aby Samanta wypoczęła,” odparł. „Wiem jak wyczerpujące są te sesje, a kiedy jesteś zmęczony, łatwiej poddajesz się sondowaniu.”
„Co o tym myślisz?” zapytał Branson, spoglądając na Piętnastkę.
„Sądzę, że mamy do czynienia z Rasą Centralną,” powiedział Piętnastka. „Jak dla mnie sprawa jest autentyczna, co z kolei stawia odkrycie na całkiem nowym polu poczynań.”
„Zgadzam się,” dodał Branson.
„Dlaczego zdecydowałeś się nie nawiązywać z nimi kontaktu?” zapytał Neruda.
„Myślę, że on nastąpił,” odparł Piętnastka. Wyraźnie sondowali Samantę – przynajmniej dwukrotnie. Mają więc pewne rozeznanie w kwestii tego co robimy.”
Neruda oparł się z powrotem na krześle i skrzyżował nogi. „Jesteś przeciwny zaistnieniu bardziej bezpośredniego kontaktu?”
„Co wiesz o Rasie Centralnej?” zapytał Piętnastka, spoglądając nad swoją filiżankę z kawą.
„Wiem, że są oni uważani za naszych przodków,” odparł Neruda, „przynajmniej według Corteum–”
„Korekta, są oni przodkami wszystkich gatunków – przynajmniej, jeśli chodzi o gatunki humanoidalne,” przerwał Piętnastka.
„Racja, czy więc nie czyni ich to przyjaznymi wobec naszego dążenia?”
Piętnastka pokiwał powoli głową na boki. „Naszym dążeniem jest BST, najpotężniejsza technologia we wszechświecie, a w związku z tym, także i najbardziej strzeżona. Zgadnij, kto sprawuje pieczę nad taką technologią?”
„Rasa Centralna,” odpowiedział Neruda.
„Dokładnie,” podsumował Piętnastka. „Mają oni pełną świadomość iż BST może stanowić potężną broń defensywną, ale i również nieodpartą broń ofensywną, jeśli użyć jej w niegodziwych zamiarach. Bez wątpienia posiadają oni tę technologię, lecz nigdy nie umieściliby jej na naszej planecie. Zbyt duże ryzyko. Z pewnością mogłaby wpaść w niewłaściwe ręce. A więc, w zamian zainstalowali oni te siedem miejsc, które w jakiś sposób katalizują naszą postawę obroną przeciw inwazji pozaziemskiej.”
„Czyli sądzisz, że Rasa Centralna mogłaby nas powstrzymywać przed rozwijaniem BST, jeśli znaliby oni nasz program działania?” zapytał Neruda.
„Nie mam, co do tego wątpliwości,” odpowiedział Piętnastka. „Nie mam też wątpliwości, co do tego iż ich zdolność do powstrzymywania nas wymaga wiedzy o naszych poczynaniach.”
„W jaki sposób mamy pewność, że ich technologia jest słabsza od BST?” spytał Neruda. „Jeśli ich celem jest ochrona Ziemi, to czy nie jest logicznym założyć iż ochranialiby ją swoją najlepszą technologią?”
„Nie,” odpowiedział Piętnastka. „Jest logicznym założyć iż użyliby łagodnego systemu defensywnego, którego ekwiwalentem porównawczym mogłaby być technologia stealth. A skąd możemy mieć pewność, że byłaby ona wystarczająca na inwazję pozaziemską? Bo tak twierdzą ze swoich bezpiecznych pozycji we wszechświecie centralnym? To jest ich starożytny przeciwnik jak to określiła Samanta. Przeciwnik Rasy Centralnej musi być ekstremalnie wyrafinowany, gdyż inaczej zostałby zwyciężony. Zastanawiam się ile bibliotek genetycznych w postaci planet padło jego łupem?”
Piętnastka poprawił się na swoim krześle szukając wygodnej pozycji. „Nie chcę się z tobą spierać, Jamisson, ale jeśli wierzysz w przepowiednie i nasze zwiady RV, trudno jest się nie zgodzić, że ta inwazja – jeśli nastąpi – będzie bezlitosnym przejęciem Ziemi. Jedyne co wiemy, to że siły inwazyjne pochodzą z M51 – czyli z odległości około trzydziestu siedmiu milionów lat świetlnych i bez wątpienia z pradawnej galaktyki. Obrazy HST pokazuję iż galaktyka ta może posiadać systemy gwiezdne sięgające czternastu miliardów lat wstecz. Czy naprawdę sądzisz, że rasy te dysponować będą prymitywną technologią inwazyjną?”
Neruda milczał; wiedział, że pytanie było retoryczne.
„Nie sądzę abyśmy mogli pozwolić sobie na poleganie na kimkolwiek, nawet na Rasie Centralnej, w kwestii naszej protekcji i przetrwania.” Piętnastka postawił filiżankę kawy na blacie, po czym wyprostował spodnie dłońmi, jakby dając do zrozumienia, że musi pozostać opanowany i skupiony.
Branson wcisnął przycisk na konsoli, po czym schowały się zasłony, pozwalając naturalnemu światłu wlać się do wnętrza pomieszczenia. „Czy istnieje możliwość, że Rasa Centralna pozostawiła te miejsca dla jeszcze innych celów oprócz defensywnego? Niewątpliwie malowidła nie niosą żadnego przeznaczenia defensywnego,” powiedział Branson.
„Jest jeden powód, dla którego sądzę iż system defensywny ma formę łagodną,” odparł Piętnastka. „Struktura ETC wydaje się być rezultatem kilku celów jednocześnie. Może to je osłabiać.”
„Ale czy nie jest rozsądnym założyć, że Rasa Centralna posiadałaby zdolność ochrony swojego repozytorium genetycznego?” zapytał Neruda.
Piętnastka zmarszczył na moment czoło, po czym wykonał szybką estymację Nerudy kątem oka. „Pięknym sednem naszego trudnego położenia,” zaczął, „ jest to iż znamy tak niewiele faktów. Pozwala nam to na luksus spekulowania. Spekulowania i nic więcej. W moim przypadku, kiedy znajdę się w tego typu trybie, zawsze preferuję stworzyć rozwiązanie, aniżeli czekać na nieznanego dobroczyńcę, który mi je sprezentuje.”
„Dlaczego? zapytał Nerudy. „Chodzi mi o to, dlaczegóż by nie przeanalizować jakości defensywnej tego systemu zanim okrzykniemy go łagodnym i nieefektywnym?”
„Nigdy nie sugerowałem, że go nie przeanalizujemy! Bez dwóch zdań musimy go przebadać i określić jego użyteczność. Miałem jedynie na myśli iż nie powinniśmy polegać tylko na nim. Nie powinniśmy pozwolić mu zahamować tworzenie naszego rozwiązania w postaci BST. Jesteśmy zaledwie kilka tygodni od pierwszej serii wstępnych testów interaktywnej podróży w czasie! Jest całkiem prawdopodobne, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, harmonogram naszych działań osiągnie finalizację w przeciągu pięciu do siedmiu lat.”
Neruda wstał i podszedł do jednego z wielkich okien, spoglądając na drzewa jałowca, dzikie kwiaty oraz pnącza bylicy w ogrodzie przed sunroomem.
W celu pełnej koncentracji, pozostał w pozycji bezwzrokowego kontaktu z Piętnastką. „Migające światło wewnątrz czerwonego znacznika lokalizacyjnego miejsca w Nowym Meksyku, mogło jedynie oznaczać obecność artefaktu naprowadzającego. Nieprawdaż?”
„W takim zakresie oscyluje moja interpretacja,” powiedział Piętnastka.
„Dlaczego więc nie zostały zidentyfikowane żadne pozostałe urządzenia naprowadzające? Urządzenie naprowadzające miejsca w Kanionie Chaco uległo autodestrukcji. Nie mamy żadnego sposobu na zlokalizowanie kolejnych miejsc bez urządzenia naprowadzającego, chyba że zdecydujemy się na interakcję z Rasą Centralną poprzez sesję RV.”
„Rozumiem,” powiedział Piętnastka. „Chcesz, aby Samanta nawiązała interakcję z tymi istotami, aby udało nam się zlokalizować kolejne miejsca–”
„Zgodzisz się chyba iż jest to system sprzężony?” przerwał Neruda. „Stąd też może on funkcjonować jedynie wtedy, gdy zostanie aktywowane wszystkie siedem miejsc?”
„Byłoby logicznym tak przyjąć,” odparł Piętnastka.
„Jak w takim razie moglibyśmy zlokalizować pozostałe miejsca do aktywacji systemu, jeśli nie poprzez interakcję?”
Piętnastka zaśmiał się. „Informacje lokacyjne mogą być osadzone w pierwszym z miejsc, na dysku optycznym, na każdym z malowideł komór. Chcieli oni abyśmy odkryli to miejsce jako pierwsze. Jeśli jest to technologia zintegrowana, to prawdopodobnie istnieje sekwencja aktywacyjna mająca spójny sens. Posłuchaj uważnie, Jamisson, nie autoryzuję żadnych kolejnych zwiadów RV, zwłaszcza nakierowanych na interakcję z przedstawicielami Rasy Centralnej.”
Neruda spoglądał na krajobraz za oknem, w jego plecy utkwione były oczy Piętnastki. Wyczuwał je. Było coś dziwnego w tej skąpej, pustynnej roślinności. Przypominała mu ona obcy świat z powodów, których nie potrafił dociec. Przeleciały mu przez głowę niewyraźne wspomnienia z jego domu w Boliwii, w otoczeniu bujnej roślinności tropikalnej, gorących deszczów i zapachu ziemi unoszącego się po każdym kroku jaki wykonał. Dwa światy nakładały się w swej różnorodności.
Głos Piętnastki oderwał Nerudę od zamyślenia. „Rozumiem twoje zainteresowanie tą rasą. Stanowią oni niewątpliwie jedno z najbardziej fascynujących odkryć, z jakimi mamy do czynienia, lecz także największe potencjalne zagrożenie dla naszej misji. A nie ma nic ważniejszego od stworzenia BST.”
„Skoncentrujemy zatem nasze działania na zdekodowaniu dysku optycznego,” powiedział Neruda, odwracając się ponownie twarzą do Piętnastki i Bransona. „Skupimy się na próbie odkrycia pozostałych sześciu miejsc i dowiedzeniu się wszystkiego, co tylko możemy na temat systemu defensywnego.”
„W porządku,” podsumował Piętnastka. „Jeszcze jedno, Jamisson, to spotkanie pozostanie jedynie w obrębie SL-Dwanaście.” Zwrócił się do Bransona. „Będziemy musieli poprosić Samantę o poddanie się MRP. Chciałbym, aby David zajął się tym osobiście. Ok, David?”
„Oczywiście, sir,” odparł David bez zmian w ekspresji. „Chcesz ustalić koordynaty czasowe czy wydarzeniowe?”
„Użyjemy koordynatów wydarzeniowych,” odpowiedział Piętnastka. „Dostarczy je tobie Jamisson.”
Neruda spojrzał na Bransona, mając nadzieję znaleźć w nim bardziej życzliwego słuchacza. „Czy możemy ograniczyć MRP do tego konkretnego wydarzenia, czy chcesz wymazać obydwie sesje?”
Branson otworzył usta aby odpowiedzieć, ale Piętnastka odezwał się pierwszy. „Musimy wymazać obydwie sesje oraz wszystkie wcześniejsze i późniejsze dialogi nawiązujące do koordynatów wydarzenia,” powiedział Piętnastka. Chcę aby słowo, Rasa Centralna, zostało wymazane całkowicie. Tożsamość tych istot musi pozostać w obrębie Grupy Labiryntu. Rozumiemy się?” Neruda spojrzał na Bransona, a następnie na Nerudę, doszukując się potwierdzenia. Branson kiwnął twierdząco głową, natomiast Neruda westchnął tylko wewnętrznie zdenerwowany.
„Coś nie tak?” zapytał Piętnastka, skupiając całą swoją uwagę na Nerudzie.
„Jest jedna sprawa, o której nie wspomniałem wczorajszego wieczoru. Emily Dowson obserwowała pierwszą sesję RV. Jest ona także świadoma tożsamości twórców tego miejsca, lub przynajmniej moich przypuszczeń iż mogła być to Rasa Centralna.”
„Mogła?” dociekał Piętnastka.
„Nie stwierdziłem niczego definitywnie, ale wspomniałem o Rasie Centralnej i trochę o mitologii nabytej od Corteum. Nie wchodziłem w żadne szczegóły–”
„Emily ma SL-Siedem,” oznajmił Piętnastka, „powinna być poddana tej samej procedurze co Samanta. Poinformuj Davida o dyspozycji i chciałbym aby została wykonana do końca tego weekendu – dzisiaj rano jeśli to możliwe.”
„Rozumiem,” powiedział Neruda.
„Dostarczę protokoły projektu do twojego biura w poniedziałek rano,” powiedział Piętnastka, „zwłaszcza dotyczące zwiadów RV. Do tego czasu, nic, powtarzam, nic, z tego projektu nie może wydostać się poza Grupę Labiryntu. Rozumiemy się?”
David, Neruda i Branson kiwnęli głową na znak zgody.
„W takim razie kończymy na teraz,” podsumował Piętnastka, podnosząc kryształ, który Samanta wybrała z jego kolekcji i umieścił go z powrotem na swoim miejscu. „Polubiłaby ten kryształ,” powiedział, kierując słowa raczej sam do siebie.