Ewolucja we wszechświecie materialnym zapewnia wam wehikuł życia, którym jest ciało ludzkie. Pierwsze Źródło wyposażyło wasze ciało w najczystszy fragment JEGO rzeczywistości, w waszego Nawigatora Całości. Jest on tajemniczym fragmentem Pierwszego Źródła, funkcjonującym na podobieństwo przewodnika światła duszy ludzkiej – łączy aspekty śmiertelne oraz wieczne w jedną całość. Czy jesteście w stanie pojąć, co to oznacza posiadać fragment Absolutnego Źródła zamieszkujący waszą jak najprawdziwszą Istotę? Czy potraficie sobie wyobrazić wasze przeznaczenie, kiedy zdecydujecie się na fuzję z rzeczywistym fragmentem Pierwszego Źródła Wielkiego Wszechświata? Żadne ograniczenie nie jest przeszkodą dla mocy, którymi dysponuje wasza Osobowość, ani dla waszej odwiecznej możności.
Fragment eseju filozoficznego Komory 15 – Funkcja Nawigatora Całości
WingMakers
Neruda, Andrews i Emily kończyli właśnie swoją drugą filiżankę kawy. Było kilka minut po północy i wydarzenia minionego dnia trzymały ich wytrwale na nogach, nawet bardziej niż sama kofeina. Kilka ostatnich godzin spędzili na analizie wydruków z dysku optycznego – w sumie 8,045 stron – stąd też na samych sobie doświadczali teraz ogromu dokonanego odkrycia.
„Hej, szefie,” zawołał Andrews, „czy Piętnastka wie, co tutaj mamy?”
„Wie,” odparł Neruda.
„A więc czemu go nie ma?”
„Przez cały dzień miał spotkania. Ma on też świadomość, że złożę mu raport w poniedziałek rano.”
„Cholera, co za człowiek” dziwił się Andrews, „gdybym ja kierował tym miejscem, byłbym tutaj bez dwóch zdań.”
„Gdybyś ty kierował tym miejscem, wszyscy bylibyśmy skazani na gadżety techniczne Jamesa Bonda,” zażartowała Emily.
Andrews chrząknął w odpowiedzi.
„David, wiem że jest późno,” zaczął Neruda, kierując słowa w stronę monitora, „ale czy mógłbyś raz jeszcze spróbować przeanalizować wszelkie powtórzenia w tekście, które mogłyby tworzyć nagłówek sekcji lub tytuł?”
„Jakich użyć kryteriów?” zapytał David.
„Spróbuj powtarzające się ciągi glifów do maksymalnie trzydziestu znaków, które na całej długości tekstu powtarzałyby się dwadzieścia trzy lub dwadzieścia cztery razy oraz posiadają podobną liczbę znaków przed i/lub po nich.”
„Przyjąłem.”
Moment później z interkomu odezwał się głos Davida. „Zidentyfikowaliśmy coś, co odpowiada zakresowi przyjętych kryteriów. Mają miejsce dwadzieścia cztery powtórzenia a ich ciąg symboli waha się od czterech do dwunastu znaków. Pojawią się na ekranie w przeciągu kilku sekund. Proszę poczekać.”
Neruda spojrzał na Andrewsa z szerokim uśmiechem na twarzy. „Być może znaleźliśmy pierwszą wskazówkę do odszyfrowania ich struktury językowej.”
Monitor komputerowy przez chwilę migotał, po czym zaczął skrolować tekst na ekranie.
ANALIZA WSTĘPNA: ZNAKI TE REPREZENTUJĄ PISMO PEŁNE I NIE MAJĄ OZNAK PIKTOGRAFICZNYCH. ISTNIEJE W SUMIE 46 UNIKALNYCH ZNAKÓW oraz 49,721 UNIKALNYCH CIĄGÓW ZNAKÓW, PRZYPUSZCZALNIE SĄ TO SŁOWA. WARIACJE WYDAJĄ SIĘ BYĆ OGRANICZONE DO 210 CIĄGÓW ZNAKÓW.
24 CIĄGI ZNAKÓW, KTÓRE UJĄŁEŚ W SPECYFIKACJI ANALIZY, POSIADAJĄ – W SIEDMIO PROCENTOWYM ZAKRESIE – 100,000 CIĄGÓW ZNAKÓW POJAWIAJĄCYCH SIĘ PRZED I/LUB PO ICH POJAWIENIU SIĘ. Z WYSOKIM PRAWDOPODOBIEŃSTWEM OKREŚLAJĄ ONE STRUKTURĘ 24 ŚCIEŻEK INDEKSOWYCH OBECNYCH NA DYSKU OPTYCZNYM.
LISTA WSPOMNIANYCH 24 CIĄGÓW ZNAKÓW POJAWIA SIĘ ZE ZNACZNIKAMI STRON. ISTNIEJE 97.6% PRAWDOPODOBIEŃSTWO iŻ TE 24 CIĄGI ZNAKÓW STANOWIĄ ODPOWIEDNIK SEKCJI NAGŁÓWKOWYCH POWIĄZANYCH ZE ŚCIEŻKAMI INDEKSOWYMI.
GŁÓWNE SYMBOLE POSZCZEGÓLNYCH MALOWIDEŁ, UŻYTE DO UZYSKANIA DOSTĘPU DO DYSKU OPTYCZNEGO, NIE ZOSTAŁY POWIELONE W ANALIZOWANYM TEKŚCIE. W ZWIĄZKU Z CZYM ISTNIEJE PRAWDOPODOBIEŃSTWO iŻ OBECNA TU STRUKTURA JĘZYKOWA UŻYWA ZARÓWNO PIKTOGRAMÓW JAK I PISMA PEŁNEGO, POWIĄZANYCH ZE SOBĄ JAKIEGOŚ RODZAJU INTERAKCJĄ. ZWIĄZEK TEN POWINIEN BYĆ PODDANY DALSZYM BADANIOM. MOŻE ON STANOWIĆ KLUCZ DO ODSZYFROWANIA TEKSTU. KONIEC.
Neruda jako pierwszy doczytał do końca. „Dzięki David. Zaczekaj chwilę.”
Zwrócił się do Andrewsa i Emily, którzy wciąż jeszcze czytali wiadomość z ekranu. „Muszę was prosić o opuszczenie laboratorium na kilka minut.”
„Teraz?” zapytał Andrews. „Jeszcze nie skończyłem czytać.”
Neruda kiwnął potwierdzająco głową.
„Powinniśmy przygotować nową porcję kawę?”
„Myślę, że już skończyliśmy na dziś wieczór,” powiedział Neruda.
„Ok, a więc do zobaczenia rano,” powiedziała Emily, wstając i rozprostowując ręce oraz nogi. „Nie siedź za długo. Jest już prawie północ.”
„Jest dwadzieścia minut po północy,” poprawił Andrews.
Emily spojrzała na Nerudę, który przytakująco kiwnął głową. Spojrzała następnie na swój zegarek i kilka razy puknęła w tarczę. „Widocznie najwyższa pora na wymianę baterii.”
„Rolexy są zbyt przereklamowane,” stwierdził Andrews.
„Podobnie jak Myszka Miki,” westchnęła Emily, „mam opory przed powierzaniem mojego czasu postaci z kreskówki.”
„Ej, nie krytykuj go, mój zegarek przynajmniej dobrze działa.”
„Dobranoc,” powiedział Neruda, z niedwuznacznym tonem rodzica przypominającego dzieciom, aby położyły się spać.
„Już się zbieramy,” powiedział Andrews. „Wiem kiedy kończą się nasze godziny szczytu.”
Emily spojrzała przez ramię i mrugnęła okiem. „Dobranoc.”
Andrews i Emily opuścili bezgłośnie laboratorium. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Neruda włączył interkom. „Czy wykonałeś analizy porównawcze w nawiązaniu do trzynastocyfrowej liczby odczytanej przez Samantę podczas ostatniej sesji RV?”
„Nie.”
„Spełnisz więc dziś jeszcze tę moją prośbę?”
„Jasne,” odparł David. „Wyniki analizy online.”
Neruda spojrzał na tekst skrolujący się po powierzchni ekranu.
ANALIZA: KAŻDY ZE ZNAKÓW TRZYNASTOCYFROWEGO CIĄGU POSIADA SWOJĄ REPLIKĘ W ANALIZOWANYM TEKŚCIE (ANALIZA SZCZEGÓŁOWA DOSTĘPNA NA DYSPOZYCJĘ). ISTNIEJE TYLKO JEDNO MIEJSCE W TEKŚCIE GDZIE CIĄG TEN PRZEDSTAWIONY JEST W DOKŁADNIE TEJ SAMEJ KOLEJNOŚCI, STRONA 121, LINIA ÓSMA.
ANALIZA INTERPRETACYJNA (PRAWDOPODOBIEŃSTWO 34.3%): JEŚLI LICZBA TA REPREZENTUJE NUMER SERYJNY PLANETY ZIEMIA, TO LOGICZNYM JEST WNIOSEK iŻ BYŁBY ON UMIESZCZONY W POCZĄTKOWEJ SEKCJI TEKSTU. ISTNIEJE PRAWDOPODOBIEŃSTWO, ŻE SEKCJA TA OPISUJE KOSMOLOGICZNĄ STRUKTURĘ SYSTEMU WIERZEŃ RASY CENTRALNEJ ORAZ JEJ ZWIĄZKI Z ZIEMIĄ I LUDZKOŚCIĄ. KONIEC.
„David, poddaj liczby ponownej analizie, ale w oparciu o ciągi 24 znakowe. Zobaczmy jakie pokrycia mają miejsce,” wydał dyspozycję Neruda.
„Zastosować filtr redundancyjny?”
„Tak.”
Analiza wykonana,” poinformował David. „Wyniki powinny pojawić się na ekranie lada moment.”
ANALIZA: JEDENAŚCIE SYMBOLI Z TRZYNASTOCYFROWEGO CIĄGU ZNAKÓW POKRYWA SIĘ Z 24 ZNAKOWYMI CIĄGAMI Z TEKSTU, PRZYPUSZCZALNIE BĘDĄCYMI NAGŁÓWKAMI SEKCJI. ZAKŁADAJĄC, ŻE ICH SYSTEM NUMERYCZNY JEST HOMOLOGICZNY DO NASZEGO ORAZ BAZUJĄC NA SEKWENCJI TRZYNASTOCYFROWEGO CIĄGU ZNAKÓW, NUMER SERYJNY NASZEJ PLANETY – WEDŁUG RASY CENTRALNEJ – WYNOSI: 5,342,482,337,666. KONIEC.
Neruda zebrał myśli w czasie długiego, powolnego westchnienia. Jego usta raz jeszcze po cichu powtórzyły liczbę. „David, zapytaj ZEMI, co oznacza numer seryjny.”
„Rozumiem.”
Na ekranie pojawiła się pojedyncza linia nowego tekstu.
ANALIZA: ISTNIEJE PRZYNAJMNIEJ 5,342,482,337,666 ZAMIESZKANYCH I/LUB POTENCJALNYCH DO ZAMIESZKANIA PLANET WE WSZECHŚWIECIE. KONIEC.
„David, chciałbym zobaczyć analizę interpretacyjną nawet, jeśli znajduję się poniżej dziesięcioprocentowego poziomu prawdopodobieństwa,” zakomunikował Neruda.
„Na ekranie,” odpowiedział David.
ANALIZA INTERPRETACYJNA (PRAWDOPODOBIEŃSTWO 8.5%): WEDLE NASZYCH WŁASNYCH DANYCH ISTNIEJE W PRZYBLIŻENIU 1.2 BILIONA NADAJĄCYCH SIĘ DO ZAMIESZKANIA PLANET WE WSZECHŚWIECIE. JEDNAKŻE, DANE TE ZAKŁADAJĄ POJEDYNCZOŚĆ WSZECHŚWIATA. JEŚLI ZIEMIA JEST PLANETĄ O NUMERZE 5,342,482,337,666, WTEDY SUGERUJE TO ISTNIENIE WIELU WSZECHŚWIATÓW, TAK JAK UKAZANO TO W MANIFEŚCIE CORTEUM, KOSMOGONII LIMINALNEJ. KONIEC.
„Tylko, jeśli jest się przekonanym, że już się wie o wszystkim,” wyszeptał do siebie Neruda. „David, przygotuję kilka strategii deszyfracyjnych i prześlę je tobie jutro rano około 1100. Na dzisiaj już kończymy.”
„Przyjąłem,” odparł David. „A więc do rana. Spokojnej nocy.”
„Nawzajem.”
Neruda skopiował analizy z ZEMI do swojego osobistego systemu zarządzania danymi, po czym uprzątnął z grubsza biuro, mając świadomość iż Piętnastka może tutaj wstąpić zanim on sam się pojawi.
Wziął wydruki jednej z sekcji tekstu – przypuszczalnie sekcji pierwszej, które to obrał jako dobry fragment do rozpoczęcia procesu deszyfracyjnego. Zapakował 341 stron nieznanego tekstu do aktówki, kiwnął do kamery ochrony, po czym zgasił światła. Bolały go nogi od siedzenia przez cały dzień, toteż poczuły się od razu lepiej w trakcie ruchu, nawet w wędrówce poprzez sterylne korytarze laboratorium.
* * * *
W poniedziałek rano Neruda przygotowywał się do spotkania informacyjnego z Piętnastką. W pewnej chwili przerwało mu pukanie do drzwi.
„Tak?” zapytał.
Drzwi otwarły się, a w nich stanął Donavin. „Widzę, że spodziewałeś się kogoś innego.”
„Właściwie to nie spodziewałem się o tej porze nikogo,” powiedział Neruda. „Co mogę dla ciebie zrobić?”
„Miałem nadzieję, że zwrócisz mi mój kwestionariusz,” odparł. „Wypełniony rzecz jasna.”
Neruda wskazał ręką na fotel. „Podać ci coś do picia? Kawę, a może wody sodowej?”
„Niech będzie kawa,” odpowiedział Donavin, jego głos nieznacznie złagodniał.
Neruda otworzył swój termos i nalał kawy do kubka jednorazowego użytku, po czym podał go Donavinowi. „Zwyczajowo moją poranną kawę przygotowuję w dość mocnym wydaniu. Wybacz więc.”
„Nie ma sprawy,” powiedział Donavin, „mam ochotę dziś rano na coś mocniejszego.” Wziął łyka, ale po chwili skrzywił się. „Teraz już wiem, co miałeś na myśli. Jak możesz to pić?”
„Lata praktyki. No i dorastanie w Boliwii,” odpowiedział Neruda śmiejąc się. „Jak miewa się postęp twojego zadania?”
„Dobrze, poza jednym faktem. Nigdy nie ma nikogo w pobliżu, gdy chcę z daną osobą porozmawiać,” narzekał Donavin. „Czy wy nigdy po prostu nie siadacie i nie nabieracie ciała przy biurku?”
„Cierpimy na niedobór personelu, panie McAlester–”
„Proszę, mów mi Donavin,” wtrącił.
„Jak sobie życzysz. Ale naprawdę mamy,” kontynuował Neruda, „ogromny niedobór personelu, stąd też brakuje nam czasu na uprzejmości związane z całym zagadnieniem wizyt biurowych. Na nieszczęście, sytuacja ta zapewne wygląda dla ciebie tak jakbyśmy cię ignorowali, ale zapewniam, że tak nie jest. Ma tu jedynie miejsce kwestia priorytetywności.”
„To nie wszystko,” powiedział Donavin, bardziej w formie stwierdzenia niż pytania.
Neruda uśmiechnął się. „Chcesz otrzymać swój kwestionariusz i chcesz, aby było to dzisiaj. Mam rację?”
Tym razem w odpowiedzi uśmiechnął się Donavin. Neruda otworzył szufladę swojego biurka, po czym wyciągnął z niej teczkę z dokumentami.
„Tutaj jest twój kwestionariusz, wypełniony w każdym punkcie.”
Donavin nie potrafił ukryć zdumienia. „Dzięki. Jestem trochę zaskoczony.” Przekartkował pobieżnie strony formularza, zwracając uwagę na poziom szczegółowości udzielonych odpowiedzi.
„Wygląda dobrze.”
„Czy jest coś jeszcze?” zapytał Neruda
„Nie, nie, myślę że to była główna sprawa,” odpowiedział. „Mogę to przejrzeć i wrócić później, jeśli coś byłoby dla mnie nie do końca jasne?”
„Oczywiście.”
„Świetnie,” podsumował Donavin wstając z fotela i biorąc jeszcze jeden łyk kawy. „Ale następnym razem załatwię sobie swoją kawę.” Donavin zatrzymał się na moment. „Przy okazji, czy Evans wpadnie dziś do swojego biura?”
„Sądzę, że tak,” powiedział Neruda.
„Jeszcze trudniej go złapać od ciebie,” dodał Donavin, zamykając za sobą drzwi.
Neruda uśmiechnął się w duchu, wiedząc że odpowiedzi jakie udzielił w kwestionariuszu z pewnością nie wystarczą Donavinowi i jego powtórna wizyta jest tylko kwestią czasu.
* * * *
„Przeglądałeś to?” zapytała Li-Ching, kładąc plik transkrypcji na biurko Piętnastki; w oddali słychać było odgłos zamykających się za nią drzwi do jego biura.
„To jedna z korzyści posiadania pełnego dostępu do ZEMI oraz sieci informacyjnej,” odparł. „A dlaczego pytasz, czy coś się stało?”
„Wiesz przecież, że tylko sobie z nim pogrywam,” powiedziała.
„Naturalnie.”
„Kompletnie nic dla mnie nie znaczy,” kontynuowała Li-Ching, „próbuję jedynie go zaabsorbować biurowym romansem. Sam nawet to proponowałeś, pamiętasz?”
„Czujesz się winna,” zaczął Piętnastka, „czy raczej jesteś zła, że wtrącam się w twój romans?”
„Ani jedno, ani drugie!” odparła. „Nie podobają mi się insynuacje, że robię to z jakiegokolwiek innego powodu niż dla chronienia ciebie!”
Piętnastka oparł się na fotelu, po czym zdjął okulary do czytania. Na blacie jego biurka rozłożone były różne pisma, wliczając w to New York Times, London Times oraz The Wall Street Journal. Ubrany był w granatowy garnitur z białą, precyzyjnie uszytą, satynową koszulą oraz żółty krawat z pastelowymi akcentami barwnymi, co powodowało iż jego naturalna majestatyczna prezencja była jeszcze dodatkowo zwiększona.
„Uspokójmy się,” powiedział. „O nic ciebie nie oskarżam, ani też, mówiąc szczerze nie zrobiłaś niczego, o co mógłbym mieć do ciebie pretensje. Zacznijmy rozmowę przyjmując takie właśnie założenia.”
Zaczął porządkować biurko z gazet, układając je jakby dopiero co zauważył nieporządek jaki tworzyły w jego biurze.
Li-Ching usiadła, zakładając nogę na nogę, następnie czyniąc to samo z rękoma. Jej usta wydawały się zaciśnięte, jakby powstrzymywały potok dodatkowych komentarzy.
„Dobrze, teraz kiedy już oboje ochłonęliśmy,” odezwał się Piętnastka, „spróbujmy poukładać wszystko po kolei. Jesteś zła, gdyż przeglądałem transkrypcje ostatnich Donavina... wyczynów–”
„Nie! Jestem wściekła, ponieważ insynuujesz, że obieram taki obrót spraw z powodu moich prawdziwych uczuć do niego. A wiesz cholernie dobrze, że tak nie jest.”
„W jaki sposób insynuuję coś takiego?”
„Przeglądałeś transkrypcje PM używając słów kluczowych, które wyraźnie wskazują na brak zaufania.”
„A ty o tym wiesz z racji?”
„Z racji iż jestem Dyrektorem Łączności, czyżbyś może zapomniał?”
Piętnastka zanotował sobie w głowie, aby skasować wymóg pozostawiania podpisu cyfrowego przy przeglądaniu transkrypcji PM za pomocą wyszukiwarki słów kluczowych. Przynajmniej, jeśli chodzi o jego osobę. „Ok, załóżmy, że to co mówisz jest prawdą–”
„Nie, przyznajmy, że to co mówię jest prawdą.”
„Ok, przyznaję, że przeglądałem transkrypcje, tak, użyłem słów kluczowych, które można by zinterpretować jako wskazujące na brak zaufania. Ale na moją obronę, muszę przyznać, że nie czuję się swobodnie gdy mamy na karku Donavina. Może być on bardziej kłopotliwy niż sądzimy.”
„Uwielbiam sposób, w jaki potrafisz racjonalnie wytłumaczyć swoje irracjonalne zachowania,” powiedziała. „Nie obawiasz się o Donavina bardziej niż ja sama. Chcesz po prostu szpiegować mnie, aby być pewnym, że nie polecę na jego męski, pociągający wygląd i oczywisty urok fizyczny.”
„Uważasz, że jest fizycznie pociągający?”
„To nie jest sedno sprawy!” powiedziała Li-Ching, niemalże krzycząc.
„A więc co nim jest?”
„Twój brak zaufania w mój rozsądek,” odparła, zniżając ton głosu.
Piętnastka wstał z fotela i usiadł obok Li-Ching, obejmując ją ramieniem. „Moje zaufanie do ciebie nigdy nie spadło, to Donavin jest tym, któremu nie ufam.” Położył swoją dłoń na własne usta, gdy Li-Ching zaczęła mówić, dając jej znak iż nie skończył. „I nie jest to kwestia usprawiedliwiania się. Jest tak tylko dlatego, że mocno się o ciebie troszczę i chcę być pewien, że wszystko u ciebie w porządku.”
Źrenice Li-Ching były jak czarne dziury pochłaniające światło. „To wszystko?” w końcu zebrała się do zadania pytania. „Chcesz mi powiedzieć, że cała sprawa tak właśnie wygląda?”
„Tak,” odparł Piętnastka.
„Ufasz mi całkowicie? Nawet jeśli zdecyduję się kontynuować ten udawany romans z Donavinem?”
„Jeśli tak chcesz,” powiedział Piętnastka. „Jest to prawdopodobnie najlepszy sposób na utrzymywanie go w roztargnieniu. Wiem, że to działałoby na mnie samego.”
„Chcesz poczuć się roztargniony?” zapytała uwodzicielskim tonem.
„Już tak się czuję.”
„To dobrze.”
Zaczęli namiętny pocałunek, kiedy nagle przerwało im pukanie do drzwi. „Kto tam?” zapytał lakonicznie Piętnastka.
„Jamisson,” odpowiedział stłumiony głos zza drzwi. „Mamy teraz zaplanowane spotkanie.”
„Chwileczkę,” zawołał Piętnastka, wstając na równe nogi. Ze ściszonym głosem zwrócił się do Li-Ching. „Jeśli chcesz, to zostań i posłuchaj jego raportu.”
„Dzięki, ale czytałam już twojego maila dziś rano. Wygląda na to, że mamy do czynienia z całym nowym projektem. Planujesz pozostawić go pod opieką Nerudy?”
„Na razie tak,” odpowiedział Piętnastka. „Wykonuje wzorową pracę.”
„Wiesz, że Whitman chce zająć się tym projektem za wszelką cenę. Spodziewaj się usilnych prób z jego strony, zwłaszcza teraz, gdy uzyskaliśmy dostęp do dysku optycznego.”
„Miejmy tylko nadzieję, że nie otwarliśmy Puszki Pandory,” powiedział Piętnastka, odprowadzając ją do drzwi. Trzymając dłoń na klamce, raz jeszcze ją pocałował.
Gdy oderwali od siebie usta, Li-Ching przejechała kciukiem wzdłuż jego dolnej wargi. „Będziesz zbyt zajęty dziś wieczorem przy Echelonie, czy może znajdziesz trochę czasu aby spędzić go ze mną? Cały wieczór będę w domu. Sama.”
„Sama? Nie sądzę, aby tak było,” wyszeptał Piętnastka.
* * * *
„Jak poszło spotkanie z Piętnastką?” zapytała Emily.
„Całkiem dobrze,” odpowiedział Neruda, dołączając do Emily, Andrewsa, Samanty i Collina w Sali Konferencyjnej Hylo na ich codzienne spotkanie w ramach projektu. David także był obecny – na ekranie monitora – podłączony jak zawsze do ZEMI.
„Jakaś zmiana planów?” zapytała Emily.
„Dobrą wiadomością jest to, że Piętnastka jest pod dużym wrażeniem naszych postępów,” zaczął Neruda, nalewając sobie szklankę wody. „Jest to znak, że ma zaufanie w pomysłowość naszego zespołu.”
„A zła wiadomość?” spytał Andrews.
„Zmienił poziom bezpieczeństwa projektu na SL-Dwanaście.”
„Cholera,” wykrzyknął Andrews. „Więc ty i David zgarniacie najlepszą frajdę i chwałę.”
„Dlaczego?” zapytała Samanta. „Dlaczego tak zdecydował?”
„Pozwólcie mi dokończyć,” powiedział Neruda, próbując najlepiej jak umiał wyglądać optymistycznie. „Każdy z was zostanie sowicie wynagrodzony za waszą dotychczasową pracę; pięćdziesiąt tysięcy dolarów premii oraz awans o jeden poziom, Samanta będzie jedynym wyjątkiem, jako że otrzymała już swój awans wcześniej.
„Ponadto Piętnastka przekazał, że każdy z was może wziąć tydzień wolnego, aby mieć sposobność na skorzystanie z premii.”
„To świetnie,” odezwała się Samanta, „ale co się stało, że zostaliśmy odsunięci od projektu?”
„Nie może nam tego powiedzieć,” wtrącił Andrews. „Daj sobie spokój. Pora na wzięcie kasy i urlop, chyba że masz ochotę na odwiedzenie laboratorium MRP.”
Neuda usiadł. Ubrany był w spodnie koloru khaki oraz jeansową koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci. Wyglądał na całkiem zrelaksowanego, lecz trochę roztrzęsionego – mieszanka kofeiny oraz fakt dostarczenia złych wiadomości swojemu zespołowi z projektu. Przejechał dłonią po swoich prostych, czarnych włosach. „Wiem, że jesteście zawiedzeni. Ja również, ale Piętnastka przejawia intensywne przekonanie, iż tak będzie najlepiej w interesie ACIO i każdego z was z osobna.”
„Co teraz?” zapytała Emily.
„Po powrocie z urlopu każde z was otrzyma nową nominację,” powiedział Neruda.
„A do tego czasu?” spytał Collin.
„Do tego czasu będziecie brali udział w przygotowywaniu istniejącej bazy danych pod projekt.”
„Ech, wygląda więc jakby w końcu spełniło się moje życzenie,” stwierdził z ironią Andrews. „Godziny pracy od dziewiątej do siedemnastej.”
„Masz na myśli pracę w niepełnym wymiarze?,” wtrącił Collin.
„Nie jest tak źle,” powiedział Neruda. „Będziecie mieć trochę luźnego czasu, czas na odpoczynek. Nie jest to najgorsze, co mogło się stać.”
„Czy zostaniemy wezwani do poddania się MRP z uwagi na nasze dotychczasowe zaangażowanie w projekt?” zapytała Emily.
„Nie, MRP nie będzie potrzebne,” odparł Neruda.
Na twarzach zespołu pojawiło się uczucie ulgi.
„Premie zostały przelane na wasze konta dzisiaj rano,” oznajmił Neruda. „Przykro mi, że cała czwórka nie może pozostać w projekcie. Naprawdę szkoda. Li-Ching i Evans zajmą się dyspozycjami bezpieczeństwa. Mają zaplanowane spotkanie o 1400 w Sali Literati. Powinno potrwać tylko godzinę, potem możecie wziąć wolne na resztę dnia i odpocząć po tym wszystkim. Czy są dodatkowe pytania?”
„Będziemy otrzymywać jakieś informacje o postępach w projekcie?”
„Tak, odpowiednio do poziomu bezpieczeństwa będziecie otrzymywać cotygodniowe raporty.”
Grupę zaskoczyło nagłe pukanie do drzwi, po czym do sali wszedł Piętnastka z poważną, lecz przyjaźnie wyglądającą miną. „Przepraszam, że wam przerwałem,” zaczął, „ale chciałem przekazać moje zrozumienie i wdzięczność za waszą ciężką pracę przy tym projekcie i przekazać moje osobiste podziękowania za wasz wszelki wkład.”
Wszyscy uśmiechnęli się w odpowiedzi na jego pochwałę.
„Jedna rzecz, której wszyscy możecie być pewni, to że dyrektorzy i ja zrobimy wszystko co w naszej mocy abyście otrzymali godne nagrody nominacje po waszym powrocie z urlopu. Mamy kilka ekscytujących projektów, które są gotowe do rozpoczęcia i możecie zostać do nich przydzieleni na poziomie podstawowym.”
Zatrzymał się, spojrzał wokół zebranych przy stole, skanując wzrokiem każdego po kolei. „Mam nadzieję, że miło spędzicie swój ciężko zarobiony odpoczynek i wrócicie wypoczęci oraz gotowi na nowy projekt.”
Nerudzie przyszło do łowy, aby przeskanować oczy Piętnastki swoim wzrokiem, lecz czuł się zbyt niepewnie. Zamiast tego skupił oczy na swoich dłoniach ułożonych na blacie stołu. Postarał się ponaglić Piętnastkę do skończenia wizyty. „Dziękuję, że do nas zajrzałeś, sir.”
Odgłos podziękowań reszty zespołu dołączył do słów Nerudy, po czym Piętnastka wyszedł bez dodatkowych słów.
„Jeśli nie ma żadnych dalszych pytań, myślę że przerwiemy w tym miejscu,” powiedział Neruda, wstając nagle od stołu. „Aha, David, jeśli mógłbyś zostać jeszcze na chwilę, mam kilka spraw do ciebie.”
„Nie ma sprawy,” odparł David.
Reszta zespołu zebrała swoje aktówki i notatniki, po czym opuściła salę konferencyjną. Atmosfera w powietrzu była dwojaka; trochę radosna, trochę przygnębiająca. Nikt nie chciał odchodzić z projektu, ale dobrze rozumieli, że Piętnastka musi mieć ku temu powody. Dobre powody. Każdy wewnątrz ACIO szanował jego inteligencję oraz opinię.
Neruda zaczekał aż drzwi dokładnie się domkną. „David, mam kilka strategii deszyfracyjnych, które Piętnastka i ja omówiliśmy dzisiaj rano. Chciałbym, jeśli możesz, abyś wypróbował je dzisiejszego popołudnia i poinformował mnie o wynikach. Ok?”
„Ok.”
„Na początek, skup się na ich systemie liczbowym i zastosuj go w analizie porównawczej na całym tekście–”
„Właściwie,” powiedział David, „wykonaliśmy to już dzisiaj rano.”
„Świetnie. Jak wygląda gęstość liczbowa w ujęciu całości tekstu?”
„Nieznaczna, jeśli chcesz dokładną liczbę, mogę dostarczyć ją tobie za moment–”
„Nie, nie trzeba,” powiedział Neruda, „właściwie to jestem bardziej zainteresowany przeanalizowaniem tekstu pod kątem glifów obecnych w komorach i na miejscu ETC. Wiem, że główne symbole nie zostały powielone, lecz jak wygląda to z pozostałymi? Czy wykonałeś jakiekolwiek analizy w tym zakresie?”
„Nie.”
„Zajmijmy się więc nimi. Także kilka artefaktów technologicznych posiada na swej powierzchni glify – wliczając w to urządzenie naprowadzające, które uległo autodestrukcji. Wszystkie te glify mamy nagrane w pliku o numerze AAP-787990A. Chciałbym, aby ZEMI ujął je w analizach.”
„Rozumiem,” odparł David. „Coś jeszcze?”
„W bazie danych morfologii posiadamy archiwum źródeł językowych, plik AAP-1290B. Chciałbym, aby przeprowadzono obszerne analizy porównawcze na tej bazie danych. Użyj dziesięcioprocentowego marginesu różnic w pokryciach.”
„Przyjąłem.”
„I jeszcze jedno,” dodał Neruda. „Przeglądałem wczoraj wieczorem pierwszą sekcję tekstu. Czy zauważyłeś zawarte w nim artefakty cyfrowe wydrukowane przez drukarkę?”
„Tak, są bardzo dziwne.”
„Są to typowe artefakty czy oddzielna struktura językowa?” zapytał Neruda.
„Wykonaliśmy nasze standardowe testy jakościowe na innych drukarkach i reakcje była taka sama dokładnie w każdym przypadku. Technicznie rzecz biorąc nie są to artefakty cyfrowe, pomimo że na takowe właśnie wyglądają.”
„Co na to ZEMI?”
„Sądzimy, że jest to odmienna struktura językowa.”
„Matematyka?” zapytał Neruda.
„Na chwilę obecną nie możemy tego potwierdzić. Matematyka, muzyka oraz geometria znajdują się na czele przewidywanej listy, lecz nie jest możliwym dokonanie jakichkolwiek dokładniejszych oszacowań.”
„Musimy włączyć je do procesu analiz językowych. Baza danych morfologii zawiera skrócone tabele muzyczne i matematyczne. Wierzę, że uda ci się znaleźć ich dokładną lokalizację samodzielnie.”
„Właśnie to zrobiliśmy,” oświadczył David, z nieskrywanym uśmiechem na twarzy.
„Świetnie,” powiedział Neruda. „To wszystko na teraz, David. Dziękuję za twoją pomoc. Aha i zakładam, że skontaktujesz się ze mną, gdy tylko będziesz miał wyniki analiz. Jak myślisz, kiedy coś będziesz miał?”
„Dziś popołudniu na pewno coś już będzie.”
„Dzięki.”
„Nie ma sprawy,” powiedział David.
Ekran monitora przeszedł w swój standardowy czarny kolor, po czym Neruda poczuł się nagle niezwykle samotnie w sali konferencyjnej. Pozbierał swoje dokumenty i uporządkował z grubsza stan sali.
Po opuszczeniu pomieszczenia skierował swoje kroki trasą przechodzącą obok biura Piętnastki, mając nadzieję, że w sunroomie nie odbywało się żadne prywatne spotkanie. Odczuwał potrzebę skierowania wzroku na coś naturalnego; coś ukształtowanego przez dłoń stwórcy było wszystkim, czego teraz potrzebował.
* * * *
„Dlaczego mówisz szeptem?” zapytała łagodnie Samanta.
„Tak będzie rozsądniej,” powiedział Neruda. „Weźmiemy mój samochód i cię podwiozę.”
„Ok, ale jeśli chcesz mogę jechać za tobą.”
„Nie, wszystko w porządku, wolę iść do tego samego samochodu, aby móc porozmawiać,” odparł Neruda. „Evans tak czy owak dowie się, że wsiedliśmy do mojego wozu.”
Neruda i Samanta po kiwnięciu na pożegnanie strażnikom ochrony, przeszli przez podwójne drzwi. Był wczesny wieczór i Neruda miał nieznośny ból głowy, który nie wydawał się być chętnym, aby go opuścić. Samanta zostawiła mu w ciągu dnia pilną wiadomość głosową, ale był zbyt zajęty aby się z nią spotkać. Zakończono analizy porównawcze ZEMI, stąd dane te zaabsorbowały jego całe popołudnie jak i część wieczoru.
To, co zaniepokoiło go w wiadomości był ton jej głosu oraz fakt, że znalazła dokument, na którym użyty był termin: Rasa Centralna.
Wsiedli do jego Hondy sedan, czując dziwne rzucanie się w oczy podczas przejeżdżania przez punkt ochrony przy bramie wjazdowej. Strażnik w statecznym wieku o imieniu Curtis kiwnął im na pożegnanie zza szklanej szyby, lecz nie omieszkał przyjrzeć się najpierw badawczo pasażerowi Nerudy. Neruda znał Curtisa od prawie dwudziestu lat, lecz ufanie ludziom z ochrony Evansa nigdy nie było czymś co przychodziło z łatwością, jako że byli oni dobrze przygotowywani do bycia paranoidalnym w swym fachu. I to w złym tego słowa znaczeniu.
Kiedy minęli już ostatni punkt kontrolny ochrony – metalowy łuk gęsto naszpikowany rozmaitymi kamerami, stanowiący część konstrukcji bramy wjazdowej – Neruda poczuł wyraźną ulgę. „A więc jaki dokument znalazłaś?”
„Zostałam poddana MRP, mam rację?” zapytała ignorując jego pytanie.
Neruda spojrzał jej momentalnie w oczy, po czym ponownie skupił uwagę na drodze. Nienawidził kłamać. „Co sprawia, że podejrzewasz swoje uczestnictwo w tym zabiegu?”
„Proszę jedynie, abyś szczerze odpowiedział na moje pytanie,” powiedziała.
Purpurowy blask zachodzącego słońca podkreślał czerwoną barwę włosów Samanty. Ubrana była w biały, bawełniany strój z krótkim rękawem sięgający jej do kolan, przyozdobiony opalizującymi wzorami barwy turkusowej.
Neruda regularnie zerkał w lusterko wsteczne; paranoiczna postawa kipiała na powierzchni jego umysłu z powodów, których nie potrafił opanować. Za stan ten obwiniał swoją koncentrację, która była dość osłabiona z racji bólu głowy i dnia pracy na pełnych obrotach.
Wysilił się, aby brzmieć naturalnie i wyglądać na zrelaksowanego, przygotowując się do odpowiedzi na jej pytanie dokładnie w taki sposób jak był do tego przeszkolony. „Jeśli odpowiem na twoje pytanie... szczerze, to mogę tym samym narazić bezpieczeństwo projektu. Wpłynęłoby to niekorzystnie na zapisy nas obojga i wymagałoby silnych środków zaradczych.”
Obrócił się, aby spojrzeć jej w oczy i ujrzeć, jaki skutek wywołały jego słowa. Miała zamknięte oczy.
„Kiedy zostałam przyjęta do tego miejsca,” zaczęła, „jedną z rzeczy, o których zapewnił mnie Branson było to, iż nigdy nie będę musiała martwić się, że ktoś niewłaściwie użyje lub nadużyje moje specjalne zdolności. Dylematy etyczne – jeśli takowe miałyby miejsce – rozwiązałyby się wraz z moim zaangażowaniem i współpracą.”
Otwarła oczy i spojrzała na Nerudę. „Ktoś mnie okłamuje. Zostałam odsunięta od tego projektu z przyczyn, których do końca nie rozumiem,” zatrzymała się, jej dłonie nieznacznie drżały. „Wiem, że zostałam poddana MRP.”
„Co dokładnie prowadzi cię do takiej konkluzji?” zapytał Neruda.
Westchnęła na jego uniki. „Dzisiejszego popołudnia porządkowałam moje notatki związane z projektem. Na marginesie mojego notatnika znalazłam pośpieszną notatkę – wykonaną moim pismem odręcznym – brzmiącą: twórcami siedmiu miejsc ETC jest Rasa Centralna.
Neruda poczuł nagły przypływ adrenaliny. Prowadził analizy mentalne mające za zadanie uratować sytuację. „Samanto, być może natrafiłaś jedynie na notatkę zapisaną w formie spekulacji–”
„Spekulacji?” wykrzyknęła. „Nigdy nie słyszałam terminu Rasa Centralna, ani nie miałam świadomości, iż istnieje siedem miejsc ETC! Jak coś takiego może być spekulacją?”
Neruda pozostał w milczeniu, jego oczy wpatrywały się w białą przerywaną linię dzielącą szarą, niekończącą się drogę.
„Jest coś jeszcze,” dodała, a jej głos złagodniał. „Po przeczytaniu tego, w moim umyśle natychmiastowo uformował się obraz trzech istot. Obraz ten coś uruchomił... jakieś fragmenty sesji RV, którą miałam z tobą, Bransonem i Piętnastką. Z pewnością są to niepełne obrazy, ale pamiętam wystarczająco wiele, aby wiedzieć, że nawiązałam interakcję z tą rasą. Czyż tak nie było?”
Neruda zbliżał się do zakrętu. Nagle skręcił z dwukierunkowej drogi miejskiej na boczną drogę żwirową, którą nigdy jeszcze nie jechał.
„Gdzie jedziemy?” zapytała Samanta, z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie.
„Muszę wysiąść z samochodu,” odparł. „Muszę wyjść na świeże powietrze. Zbyt długo przebywałem w biurze.”
Kiwnęła głową na znak zrozumienia.
Dwie mile dalej dotarli do starego wąwozu, gdzie Neruda zatrzymał samochód i wyłączył silnik. „Przejdźmy się.”
W powietrzu wyczuwalny był delikatny zapach igieł sosnowych z pobliskich drzew, które osłaniały ich przed promieniami zachodzącego słońca. Obrali sobie wyschnięte koryto rzeki za ścieżkę wyznaczającą kierunek ich spaceru, z zachodzącym słońcem za nimi.
„To, co powiedziałem wcześniej,” przyznał Neruda, „właściwie nie było prawdą, ale ja... nie, my, mamy teraz naprawdę wielki problem.” Zatrzymał się, aby podnieść kamień, który przykuł jego uwagę, lecz po krótkich oględzinach odrzucił go z powrotem. „Natknęłaś się na wątek, który był głównym powodem twojego MRP i odsunięcia ciebie od projektu.”
„Co jest tak tajnego w temacie Rasy Centralnej lub fakcie istnienia siedmiu miejsc ETC?” zapytała.
„Neruda zatrzymał się. „Samanto, nie jestem pewien jak ci odpowiedzieć. Pewna część mnie solidaryzuje się z tobą i chce powiedzieć o wszystkim. Lecz jest też ta racjonalna część mnie, która zna protokoły i wie, że powinienem się do nich stosować.”
„Co w tej sytuacji mówi protokół?”
Neruda wiedział, że rozmawia z najlepszym RV w ACIO, być może nawet najlepszym od 22 lat, kiedy to zaczęto korzystać z ich zdolności. Miał teraz do wyboru brnięcie w jawne brednie, lub wyjawienie prawdy. Wybrał to drugie. Niezniszczalny instynkt dochodzący skądś głęboko od środka radził mu, aby chronić swoją wiarygodność. „Powinienem solidaryzować się z tobą, a jednocześnie odpierać twoje stwierdzenia dotyczące niskiego prawdopodobieństwa przedstawionej sytuacji.”
„Brzmi jak fragment sformułowany przez Evansa,” stwierdziła Samanta, jej spokojny sarkazm kontrastował z uczuciem całkowitej bezradności.
Neruda roześmiał się rad, iż pierwszy raz od długiego czasu podążył za impulsem swojego instynktu wewnętrznego, a nie według wyszkolonych reakcji.
„A więc kim jest Rasa Centralna i dlaczego ich tożsamość jest tak bardzo chroniona przez Piętnastkę?” zapytała Samanta.
„Wiem, że chcesz wiedzieć, ale musisz być świadoma konsekwencji posiadania tej wiedzy.”
„Jakie są konsekwencje?”
„Piętnastka zarządził, że nikt poniżej SL-Dwanaście nie może posiadać żadnych informacji o Rasie Centralnej oraz stworzonych przez nich siedmiu miejscach ETC. Jeśli będziesz dysponowała tymi informacjami, zostaniesz poproszona o poddanie się kolejnemu MRP i tym razem prawdopodobnie będzie ono skonfigurowane na wymazanie sektorów pamięci dotyczących całości projektu. Nie mogę, z czystym sumieniem, pozwolić ci uzyskać tę wiedzę i nie powiadomić o tym Piętnastki.”
„Rozumiem,” powiedziała Samanta, „ale może udałoby nam się przekonać Piętnastkę, że jestem wartościowym elementem tego projektu, zamiast jego ciężarem.”
„Moglibyśmy spróbować,” powiedział Neruda. „Jednakże muszę tobie powiedzieć Samanto, że jest nikła szansa, aby poszedł na coś takiego, chyba że mielibyśmy niezbite na to uzasadnienie.”
„Nie wiem wystarczająco wiele o historii projektu,” odparła Samanta. „Opowiedz mi.”
„Przyjmujesz ryzyko radykalnej formy implantacji pamięci w zakresie osiemnastu dni?”
„To moja jedyna sensowna opcja... mam na myśli... muszę znać te informacje. Sytuacja ta po prostu stała się moją rzeczywistością,” powiedziała.
„Jesteś całkowicie tego pewna?”
„Jestem całkowicie tego pewna,” odpowiedziała pewnym głosem.
„Procedura ta może wiązać się z efektami ubocznymi sięgającymi od niewielkiej paranoi po fugę dysocjacyjną. Zazwyczaj są one tymczasowe, lecz w niektórych wrażliwych przypadkach mogą trwać kilka miesięcy, a nawet lat.”
„I sugerujesz, że jestem wrażliwym przypadkiem, czy mam racje?” zapytała zawzięcie Samanta.
„Chcę się jedynie upewnić, że jesteś świadoma konsekwencji tego, o co mnie prosisz,”. Spojrzał szybko za siebie na swój samochód. Jego stan paranoidalny osiągał teraz najwyższy od blisko dziesięciu lat stopień aktywności. „Posłuchaj uważnie, to bardzo ważne. Jest całkiem prawdopodobne, że Evans i Jenkins są świadomi naszego spotkania na środku bezludnego terenu. Biorąc pod uwagę kim jesteś oraz fakt, iż przeszłaś wczoraj MRP, będę zakładać, że rozmawiamy na temat twojej sytuacji. Będę musiał sporządzić rano raport i dostaniesz się pod intensywną analizę Piętnastki.”
„Jeśli próbujesz wzbudzić we mnie nerwowość,” powiedziała Samanta, „to możesz dać sobie już spokój.”
Neruda zauważył w pobliżu sporych rozmiarów głaz. „Usiądźmy tutaj do dalszej rozmowy.”
Podeszli do grupy skał wyglądających jak kości ziemi wybielone przez słońce pustyni, po czym usiedli na głazie narzutowym wielkości małego samochodu. Neruda spojrzał na ostatnie promienie zachodzącego słońca, a jego skórę nasycił ciemno-czerwony blask nieba, którego barwa rozpościerała się nad ich głowami.
„Wiesz, że to sytuacja typu: wszystko albo nic?”
„Tak.”
„Powiem ci wszystko i jeśli Piętnastka zdecyduje, że masz pozostać bez tych informacji, poddasz się radykalnemu MRP.” Neruda zatrzymał się, spoglądając jej głęboko w oczy. „Mam twoje słowo?”
„Masz moje słowo.”
„Ok,” powiedział, poprawiając nogi, aby znaleźć bardziej wygodną pozycję. Wziął głęboki oddech. „W ciągu ostatnich dwóch tygodni przeprowadziliśmy dwie sesje RV. W obydwu przypadkach byłaś sondowana przez reprezentantów Rasy Centralnej.”
Samanta chciała coś powiedzieć, ale Neruda dał znak dłonią, żeby posłuchała dalej. „Rasa Centralna to najstarsza ze wszystkich ras, a listwa-czasowa jej ewolucji wynosi coś w okolicy dwunastu miliardów lat. Według Corteum są oni Bogami-Stwórcami wszystkich istot we wszechświecie–”
„Są oni naszymi bogami?” jej głos drżał.
„Nikt nie wie dokładnie kim oni są,” odparł. „Istnieje kilka starożytnych rękopisów, w których się o nich wspomina. Przedstawiciele takich kultur jak: Sumerowie, Majowie oraz Dogonowie nawiązali interakcje z tymi istotami i uwiecznili to w swoich zapisach historycznych. W naszej bazie danych posiadamy oryginalne wersje tych tekstów, ponadto istnieje kilka współczesnych manuskryptów channelingowych, które także do nich nawiązują.
„Niemniej jednak Rasa Centralna nigdy nie została opisana w szczegółach, gdyż nikt poza przypuszczalnie ich własnym stwórcą, nie rozumie w pełni ich unikalnej świadomości, ścieżki życiowej oraz kultury. Są oni prawdziwie mitycznymi istotami. Tak, według Corteum są oni naszymi bogami – przynajmniej, jeśli chodzi o nasze ciała fizyczne i umysły.”
„A więc gdzie w tym wszystkim Bóg? Ten Bóg?” zapytała Samanta.
„Rasa Centralna została stworzona przez Boga jako oryginalne formy humanoidalnych przewoźników duszy. Można by ich porównać do pierwszej wersji ludzkości, która ostatecznie ewoluowała w starszą rasę, która to skonstruowała i wysublimowała DNA wyższych form życia, a zatem stworzyła dla nich przewoźniki duszy. Bóg umieścił fragment samego siebie w owych genetycznie skonstruowanych przewoźnikach duszy czyli w tym, co my określamy terminem ciało fizyczne; tak więc można powiedzieć, że stworzenie nas było wspólnym przedsięwzięcie Boga i Rasy Centralnej. Ponownie zaznaczam, że tak to wygląda według Corteum, którzy wydają się posiadać głębszy wgląd w informacje o tej rasie niż jakiekolwiek inne źródło, które napotkaliśmy.”
„Ok, zatrzymaj się na chwilę,” przerwała, „Nadążam za tobą, jeśli chodzi o tożsamość Rasy Centralnej, ale z jakiego powodu ma miejsce tak zdecydowane postanowienie, abym o tym nie wiedziała?”
„Na razie nakreślam tobie jedynie tło sprawy,” odparł Neruda. „Prawdziwe sedno tkwi w fakcie, iż Rasa Centralna stworzyła siedem miejsc ETC w celu obronienia planety przed ich starożytnym przeciwnikiem, którego przybycie na Ziemię przepowiadane jest na rok 2011 i wiąże się ono z całkowitym przejęciem planety.”
„Masz na myśli dosłownie?”
„Tak.”
„Ok, rozumiem,” powiedziała. „Kiedy dojdziemy do momentu mówiącego, dlaczego nie powinnam o tym wiedzieć? Wiesz, słyszałam o wielu straszliwych i posępnych przepowiedniach, jakie mają się wydarzyć na przełomie tysiącleci.”
Neruda uśmiechnął się. „Globalnie rzecz biorąc istnieje niewielkie zainteresowanie przepowiedniami Armagedonu oraz pojawieniem się antychrysta. Prawdziwy bieg wydarzeń jest zbyt wyrazisty i przerażający, aby udostępnić go publicznie, lecz jego rozcieńczone wersje funkcjonują w obiegu. Wraz z takimi wersjami utrwala się również nieodparte przekonanie, iż przepowiednie religijne nie niosą w sobie żadnych autentycznych znaczeń mających swoje odniesienie do dzisiejszego społeczeństwa.”
Zatrzymał się i przełknął ślinę. „Jednakże przepowiednie, do których my posiadamy dostęp mówią o tragicznym i przytłaczającym przejęciu Ziemi przez rasę istot syntetycznych spoza naszej galaktyki. Mamy teraz potwierdzenie z miejsca ETC, iż galaktyką tą jest M51, oddalona jakieś trzydzieści siedem milionów lat świetlnych od Ziemi.”
„Jak to jest możliwe?” zapytała Samanta. „Chodzi mi o to, że nawet gdyby podróżowali z prędkością światła, to dotarcie tutaj zajęłoby im trzydzieści siedem milionów lat.”
„Są oni syntetykami starożytnej rasy istot, która nie ma powiązań z naszym ludzkim genotypem. To wszystko, co wiemy. Nawet Corteum nie spotkali ich jak dotąd, nie znają oni też nikogo, kto by miał takie doświadczenie.”
„Czy wykonaliśmy na nich RV?”
„Tak, wiele razy.”
„I?”
„Nie mogę ci powiedzieć,” odparł Neruda. „Tym niemniej Piętnastka jest przekonany, iż groźba ta jest realna oraz że posiadają oni technologię do podróży międzygalaktycznych.”
„Powiedziałeś, że opowiesz mi wszystko,” przypomniała.
„Nie powinnaś brać tych słów tak dosłownie. Miałem na myśli, iż opowiem ci wszystko co musisz wiedzieć odnośnie Rasy Centralnej oraz dlaczego zostałaś odsunięta od projektu i poddana MRP.”
Na jej twarzy pojawił się grymas frustracji.
Słońce w całości znajdowało się już poniżej horyzontu i widać było gwiazdy, tworzone przez nie kropki światła, wzruszające punkty przypominające o kolosalnej skali wszechświata.
Samanta podwinęła nogi pod siebie. Czuła się lekko oszołomiona, jakby skończyła przed chwilą sesję RV. „A więc antychryst jest syntetyczną, nie posiadającą duszy rasą z innej galaktyki?”
„Tak.”
Samanta kiwała głową wpatrując się w ziemię. Objął ją rękoma odpierając dreszcze, które nagle ją przeszyły. Jej dłonie były zimne, a więc zaczęła na nie dmuchać – jej ciepły oddech przypominał jej o własnym człowieczeństwie.
„Ok, więc wracając do mojego problemu,” zaczęła. „Dlaczego zostałam odsunięta od projektu i poddana MRP?”
„Piętnastka czuł, że byłaś sondowana przez Rasę Centralną i nie chciał, aby dowiedzieli się oni o naszych możliwościach i zamierzeniach w kwestii obrony planety.”
„Chcesz mi powiedzieć, że ACIO posiada broń do obrony planety przed tymi... tymi syntetycznymi obcymi?”
„Ma miejsce opracowywanie takowej broni czy też systemu defensywnego.”
„Co to jest?”
„Ponownie, nie mogę tego powiedzieć,” odpowiedział Neruda, świadom narastającej frustracji Samanty.
„Cholera,” wyszeptała wzdychając. „Czy możesz chociaż odpowiedzieć na moje pytania używając tak lub nie?”
„Spróbuję.”
Zamknęła na moment oczy, porządkując mentalnie zasób pytań. „Rasa Centralna zaprojektowała siedem miejsc ETC i umieściła je na Ziemi kiedyś w naszej odległej przeszłości?”
„Tak.”
„Chcieli oni, aby miejsca te tworzyły zintegrowany system do ochrony naszej planety?”
„Tak.”
„Ziemia jest dla nich ważna, gdyż posiadamy ludzkie DNA, które jest unikalne... lub... lub też z jakiegoś powodu wysoce wartościowe?”
„Nie jesteśmy pewni, ale sądzimy, że miejsca te mają za zadanie spowodować jakieś zmiany w genetyce. W jednej z twoich sesji RV nazwałaś Ziemię biblioteką odsyłaczy genetycznych dla tego sektora naszej galaktyki. Zakładamy, że ochraniają tę bibliotekę instalując planetarną broń defensywną.”
„A więc broń ta koliduje z bronią rozwijaną przez ACIO?”
„Nie wiemy tego,” powiedział Neruda.
„Ale może tak być?”
„Tak.”
Zatrzymała się i zebrała myśli. „Reprezentanci Rasy Centralnej wykryli moją obecność podczas sesji RV i sondowali mnie?”
„Tak.”
„Piętnastka obawia się, że dowiedzą się oni o naszej broni... że zechcieliby powstrzymać nas przed jej użyciem?”
„Coś w tym stylu,” odparł.
„To jest to! To o to chodzi, przyznaj?” wykrzyknęła. „Piętnastka nie chce, aby nikt z nas kto nie posiada SL-Dwanaście lub SL-Trzynaście wiedział o Rasie Centralnej oraz fakcie, iż zainstalowali oni broń defensywną na Ziemi, która konkuruje z naszą własną. Mam rację?”
Neruda odwrócił wzrok i westchnął.
„Mam rację?” zapytała ponownie.
„Po części.”
„W związku z tym,” kontynuowała niczym Sherlock Holmes, „nie chce on abyśmy przeprowadzali jakiekolwiek następne sesje RV, gdyż boi się, że Rasa Centralna posiada zdolność interwencji w rozwijanie naszej własnej broni.”
„Nie jestem pewien czy użyłbym tutaj słów 'boi się'. Nie wiem nic o tym, aby Piętnastka kiedykolwiek był przestraszony. Myślę, że jest on bardziej zaniepokojony, że Rasie Centralnej nie spodobałby się nasz wybór broni.”
„Dlaczego?”
„Nie mogę ci powiedzieć.”
„Ponieważ nasza broń jest tak potężna, że mogłaby zniszczyć planetę?” zapytała.
„Poniekąd, ale według Piętnastki jest to broń w pełni defensywna.”
„Cholera,” wyszeptała.
Samanta wstała, aby rozprostować ręce i nogi. Głowę odchyliła do tyłu spoglądając w niebo. „Wszystko to mnie przerasta,” powiedziała.
„Być może przerasta nas wszystkich,” dodał Neruda. „Samanto, nie jesteśmy nieomylni w naszych poczynaniach, ale ACIO dysponuje najlepszymi technologiami na planecie i mówiąc całkiem dosłownie jesteśmy jedyną organizacją posiadającą informacje o inwazji w roku 2011. Jeśli istnieje ktokolwiek, kto mógłby zapobiec temu przejęciu, to jesteśmy nim my.”
„Postawiłabym na Rasę Centralną, jeśli są oni tymi, kim mówisz, że są. Jak możemy wierzyć, że posiadamy bardziej zaawansowaną technologię defensywną niż istoty, które... które nas stworzyły?”
„To nie jest tak, że nasza technologia jest bardziej zaawansowana od tej, którą dysponuje Rasa Centralna, ponieważ zakładamy, że oni również dysponują możliwościami równoznacznymi z tą technologią. Chodzi o to, że Rasa Centralna, przynajmniej w opinii Piętnastki, nie umieściłaby tej technologii na planecie, dając ludziom możliwość jej znalezienia, zwłaszcza, że ich starożytny przeciwnik mógłby w jakiś sposób ją przejąć.”
„Czyż zatem nie jest sensownym sądzić, że postanowiliby tak ze słusznych powodów?”
„Nie,” odparł Neruda. „Należałoby założyć, iż bez wiedzy o biegłości ACIO do właściwego jej zastosowania i zabezpieczenia, nałożyliby restrykcje na użytkowanie tej technologii.”
„Czy mamy obecnie tą broń do naszej dyspozycji?”
„Nie.”
Zatrzymała się i ponownie usiadła. „Wszystko, co mi powiedziałeś opiera się na założeniach. Jedyne co wiecie, to że siedem miejsc ETC jest dokładnie tym co próbujemy zbudować. Wiecie także, że Rasa Centralna ochraniałaby swoją bibliotekę genetyczną przy użyciu najlepszej broni defensywnej, jaką dysponują.”
„Samanto, mówisz wiedzieć, że nie mogę tobie powiedzieć wszystkich powodów stojących za naszymi założeniami,” powiedział Neruda. „Uwierz mi, doszliśmy do tych konkluzji w toku analiz wykorzystujących wszelkie dostępne informacje.”
„Dlaczego więc Piętnastka nie chce nawiązać interakcji z Rasą Centralną? Czego się obawia? Tego, że rozmontują jego niekompletną i niedziałającą technologię?”
„Piętnastka jest wizjonerem dalece wykraczającym poza to, co kiedykolwiek ujrzał świat,” zwierzył się Neruda. „Pracował już nad tą technologią zanim jeszcze się urodziłaś. Kiedy większość młodzieży martwiło się o pryszcze, on w tym czasie projektował wstępne plany tego systemu. W tym czasie, nic jeszcze nie wiedział o zbliżającej się pozaziemskiej inwazji. Chciał on jedynie urzeczywistnić swoją wizję... rekonfigurować czas–”
Neruda zatrzymał się w połowie zdania, świadom że powiedział zbyt wiele.
„A więc tego dotyczy ta technologia.” Stwierdziła Samanta. „Podróży w czasie.”
„Nie mogę ci powiedzieć.”
„Dlaczego? Tak czy owak może zostać to wymazane,” argumentowała.
„Powiedziałem już wystarczająco wiele.”
„Świetnie! No to, co teraz robimy? Stoję między dwoma ogniami; z jednej strony tajna broń ACIO, a z drugiej Rasa Centralna. Jak mogę się uratować? Jak mam przekonać Piętnastkę do pozostawienia mi wspomnień?”
Świat pustyni przechodził z ciepła w zimno, z światła w ciemność, z odgłosów w ciszę. Kiedy zamilkli na moment, Neruda usłyszał przytłumiony i w pewnym sensie irytujący dzwonek komórki w swoim samochodzie. Poza tym wyjątkiem, cisza całkowicie szanowała świetlane klejnoty na głębokim, niebiesko-fioletowym nieboskłonie. Samanta trzęsła się od wieczornego chłodu, opierając się o Nerudę swoimi plecami, jakby pochłonięta była świętością czegoś niedostrzegalnego.
„Może powinniśmy się zbierać,” odezwał się.
„Nie masz żadnego pomysłu?” zapytała ponownie, jej głos zmagał się aby utrzymać normalny ton.
„Mój umysł jest całkowicie pusty w tej kwestii.”
Samanta kiwnęła nieśmiało głową, jej oczy zatopiły się w jej własnym wnętrzu.
Neruda podziwiał ją bardziej niż kiedykolwiek by się tego spodziewał. Nigdy nie odczuwał takiej sympatii do RV. Trafiała do niego. Może to jego korzenie Majów czyniły, że obawiał się tego, co wyglądało na magię lub czary. Ale widział, że Samanta była jednocześnie autentyczna i bezbronna. Przyciągało go to do niej i przyciąganie to nie było łatwym do przemilczenia. Odczuwał silną powinność moralną, aby jej pomóc, lecz równie intensywnie wiedział, że nie jest w stanie zapewnić jej ochrony. Tak naprawdę, to wydarzeniami tymi mógł podpisać papiery na jej wydalenie, jeśli nawet nie na jej śmierć.
„Jak sądzisz, co powinnam zrobić?”
„Sądzę, że powinniśmy już iść,” odpowiedział. „Spotkajmy się ponownie jutro rano – przed rozpoczęciem pracy – dokładnie od 0700. Być może z wypoczętymi umysłami zdołamy coś wymyślić.”
„Przyniosę kawę,” zaoferowała.
„Pochodzisz ze Środkowego Zachodu, nieprawdaż?”
„Owszem.”
„Ja przyniosę kawę,” uśmiechnął się. „Ty przynieś pieczywo. Zgoda?”
„Zgoda.”
Przeszli kilkaset metrów z powrotem do samochodu Nerudy, po czym odjechali w milczeniu. Oboje byli zmęczeni, a ich umysły kotłowały się nad decyzją, która miała nastąpić zaledwie za dziesięć godzin.