O Świetlistych Rzeczach
  Jeśli chodzi o świetliste rzeczy
 to mam tak niewielkie doświadczenie,
 że aż częstokroć myślę o sobie jako o kimś mało istotnym.
 Pomimo tego, kiedy myślę o tobie
 i twych świetlistych ścieżkach
 moja istota przepełnia się nadzieją i modlitwami,
 abyś pozwoliła płomieniom rozpościerać się.
 W miłości, jesteśmy odrywani od siebie
 do oddzielnych światów
 aby odnajdywać się raz po raz
 tysiące razy tęskniąc za drugą połową.
 Marząc o niczym innym jak tylko o Jedni pomiędzy nami.
Jeśli chodzi o świetliste rzeczy, to ani jednej nie przetrwoniłem
 ale też ani jednej nie przygarnąłem do mojego serca, prosząc
 aby się we mnie osadziła.
 Jednakże, kiedy myślę o tobie, to pragnę tylko tego.
 I jeśli obnażyłabyś swoją Jaźń i spojrzała na nią
 to obserwując siebie, zobaczyłabyś mnie z pełną wyrazistością tego jaki jestem.
 Nie jako kogoś, kto jest mało istotny i bezwartościowy.
 Lecz, kogoś kto nie obawia się lęku.
 Nie jako kogoś, kto jest nieokreślony jak pusta przestrzeń.
 Ale jako kogoś świetlistego
 niczym białe światło w obliczu pryzmatu.
W myślach mych trzymam twoje serce
 wyłuskując je z tego co zbyteczne
 dla samej esencji.
 A kiedy już ją znajdę
 to przygarnę ją do mego serca i poproszę
 aby się we mnie osadziła.
 Poznam świetliste rzeczy,
 które pędzą poprze czas
 przynosząc nam nieznane, niezgłębione
 pragnienia, o których nigdy nawet nie wspominaliśmy.
 Słowa uginają się podczas próby wyrażenia ich miana.
 Jedynie miłość jest w stanie emitować ich tożsamość,
 a ja jestem tak zupełnie bezbronny
 na jej muzykę.
Na Zawsze
  
 Wspomnienie, jak korzeń w ciemności,
 przenikając światło swym rdzeniem
 odnalazło mnie.
 Porządkując mój świat
 niczym architektura uczuć
 zestawionych ku tobie,
 zatrzymanych dla ciebie jako tarcze nadziei.
 W dyspersji miłości
 identyczne bicie serca
 jest naszym wołaniem
 odpowiadanym w najsłodszej czułości
 jaką można współdzielić we dwoje.
 I zastanawiasz się czy ta ekstaza nie przygasi nas
 jak deszcz słońce lub
 wiatr spokój.
 Kiedy znamy się nawzajem
 w najgłębszym kanale naszych serc
 możemy wydać z siebie tylko jedno słowo
 dające się wygenerować przez ten kamienny umysł: na zawsze.
 Na zawsze.
Kiedy zima wzywa moje imię
 w najodleglejszej pustyni światła,
 nie będę rozpaczać, gdyż poznałem cię
 w najgłębszym kanale mego serca
 gdzie pojąłem znaczenie słów: na zawsze.
 W oka mgnieniu wyleczony twoimi pieszczotliwymi ustami,
 które demaskują wszystko co powodowało moje męczarnie.
 Nieprzerwane łaknienie ust
 zmęczonych lecz ożywianych płomieniem namiętności
 przerwane może być jedynie gdy wniknę w ciebie
 na zawsze.
 Niosę ciebie w tym płomieniu,
 zabarwionym na szmaragdowo moimi snami o tobie
 znajdującą się w nich pod drzewami,
 gdzie twoje piękno wchłonęło słońce
 i tak całkowicie schwytało moją duszę.
 Nie umiem skutecznie postrzegać ciebie jako kogoś oddalonego
 od tronu.
Duchy stworzono po to, aby lśniły wykraczając poza harmider
 gburowatych poetów,
 którzy używają krzesiwo pod wodą i płaczą od niechcenia.
 Poznałem ciebie na zawsze
 na opustoszałych uliczkach
 i grzmiących dolinach.
 W zapadłych wioskach i chłodnych górskich tarasach.
 Oglądałem całość ciebie
 rozwartą do mnie i przemawiającą jak rzeka,
 która płynie na zawsze.
 I oczekiwałem na ciebie
 niczym łakome ujście do oceanu
 przyciągając cię bliżej do moich ust
 tak abym mógł znać cię na zawsze
 gdy już wpłyniesz we mnie wyzbywszy się wszelkich obaw.
 
  
