WingMakers
Moim przeznaczeniem jest siedzieć na brzegu rzeki
w oczekiwaniu na słowa od bezlistnych drzew
i łamliwych kwiatów, które straciły swój nektar.
Tysiąc oczu bez mrugania
wpatruje się poprzez wodę
z drugiego brzegu rzeki.
Ich nieme głosy szukają nagrody całkiem innego typu.
Ich skromny uśmiech sprawia, iż stoję w bezruchu.
Czy wciąż nie znam samego siebie?
(Myśl ta powoduje moje odrętwienie.)
Czy jestem sierotą tropiącą blade cienie
prowadzące do wzgardliwego zwierciadła?
Gdzież są te leciutkie skrzydła,
które przepowiedziały moje przeznaczenie?
Oczekuję aby rzeka dostarczyła je do mnie;
układając je na nadbrzeżu
wprost u moich stóp.
Moje stopy to kajdany z innego czasu.
Moja głowa to okno długo zamknięte
na inne miejsce.
Pomimo tego, są takie miejsca
które zachowują wyśmienitą mowę
zbierając jej naturalne światło
niczym śpiewające ptaki słońce.
Widziałem takie miejsca pośród spokoju
drugiej strony.
Przyciąga mnie jak pocałunek ukochanej osoby
chęć ponownego poznania tego, co już poznałem wcześniej;
chęć wejrzenia w głąb Zbiorów
i przywitania się.
Myśli te układają się tak płynnie,
wpatrują się niczym szklane oczy miłujące przeszłość.
Wsłuchuję się w ich przewodnictwo
lecz moja droga prowadzi krętymi ścieżkami.
Gdy spoglądam w dogłębne obszary
prawdziwego serca
słyszę jego głos mówiący:
„Dlaczego ugrzęzłeś w pułapce, mimo że posiadasz skrzydła?”
Po czym czuję się jak wielka wizja wypisana na piasku
oczekująca niekończącego się wiatru.
Czy skrzydła te zabiorą mnie
za kotarę najgłębszego kamuflażu?
Czy zdemaskują ukryte granice
oraz dokładne miejsca przebywania czasu?
Czy wyszukają nieskończone przestrzenie
dla tego, który potrafi mnie zdefiniować?
Skrzydła są zapomniane przez wszystkich, którzy podróżują za pomocą nóg.
Linie są nakreślane tak wielokrotnie,
iż niemalże nie dostrzegamy nadchodzenia
naszej zguby, mimo że odczuwamy zgubę powstałą z naszego kroczenia.
Wyczuwamy ciśnienie powracających obłoków.
Grawitację nieba.
Bezbolesne starania cichych modlitw o nadzieję.
Jednakże nasze skrzydła pozbawione możliwości lotu
opuszczają nas jak nowonarodzone rzeki, które szemrając pośród skał
tęsknią za głębinami spokojnego morza.
Nagle odnalazłem sędziwy aspekt samego siebie.
Jak gromada kosów wyłaniająca się
z linii horyzontu,
życie moje wzbiło się ponad tę rzekę poszukując moich skrzydeł.
Nie ma dla mnie innego klucza do przekręcenia.
Nie ma dla mnie innej legendy, w której obliczu stanąłbym.
Mówienie do kwiatów i sękatych drzew
przesunie mnie jedynie o krok na bok –
podczas gdy tak naprawdę chcę przywrzeć twarzą
do szyby od okna
i obserwować kunszt WingMakers; moje skrzydła.
Przybycie
Trwałem w czuwaniu nad uzyskaniem klarowności
na bezkresnych przestrzeniach, gdzie nic innego nie jaśnieje
prócz światła mojego ognia
i srebrnego dysku nie kończącej się nocy.
Nagle, zdałem sobie sprawę, iż znajduje się sam na pustkowiu
bez zaglądających tu ludzkich oczu.
Sam z moim skarbem dźwięków
w czystej ciszy przybycia.