Sygnały do Jej Serca
Tam, gdzie ocean kieruje swe ciche grzmoty
na ziarniste wybrzeża kwarcu i piasku,
przechadza się ona, dłonie wtuliwszy w okrywającą ją
falistą szatę jasną niczym blask perły.
Widzę jak od jej włosów emanuje kolor nieba najgłębszej nocy
wówczas gdy szepcze ono wdowie słońca
aby ta ukazała się w postaci sierpa światła.
Oto właśnie ona.
Istota, która zna mnie takiego jakim jestem
mimo że moja skóra pozostała nietknięta.
Świat, z którego ona przychodzi
dynamicznym ruchem wyłania się z tajemnicy,
zwiastując jej majestatyczne piękno
podobne do wierzby pochylonej ku spokojnym wodom.
W tym nienaruszonym miejscu kieruje ona swoje ciało
ku linii brzegowej, nasłuchując dźwięków słyszalnych w podgłębi fal,
a które mówią jej co czynić.
Jak wielkie jest jej marzenie?
Czy zdoła przenieść ją poprzez morze?
Czy słyszy ona głos mojego serca
przed jego translacją?
Nabiera nieco piasku
w swoje idealnie ukształtowane dłonie
po czym jak w klepsydrze ziarenka piasku przesypują się
pożyczając czas
na szansę dotknięcia jej piękna.
Jej usta poruszają się z naturalnym wdziękiem gdy opowiada
swoją historię wiatrowi;
nawet obłoki skupiają się ponad nią aby jej posłuchać.
Jej gesty przemnażają mnie
przez znak nieskończoności,
wykraczający poza wszelkie obliczenia,
przyozdabiając jej twarz poezją łez.
Jestem przyzywany przez jej głos
tak wyraźnie, że aż odczuwam zaskoczenie.
Obserwuję ją, ponieważ mogę to czynić.
Znam ją, ponieważ jest mną.
Pragnę jej, ponieważ nie jest mną.
Jako esencję moich wszystkich działań, w obszernych poszukiwaniach
tego czegoś co dopełni moją kompletność,
znalazłem właśnie ją
na tym wybrzeżu,
jej niewyraźne odciski stóp,
sygnatury perfekcji
zawstydzające czas swoją przemijającą naturą.
Jestem jak grota usytuowana tuż za nią
obserwująca z ciemności,
wyżłobiona przez zadręczone fale
do postaci krypty tęskniącej aby wypowiedzieć to,
czemu nie potrafi się ona oprzeć.
Język tak czysty wydobywa się z moich ust,
niczym długo przetrzymywani jeńcy, którzy
nareszcie udali się do swoich domów.
Obraca ona głowę i spogląda
obok mnie jakbym był niewidocznym duchem,
a jednak wiem że dostrzega moje najgłębsze światło.
Wiem, że ocean nie stanowi żadnej granicy dla jej miłości.
Ona wyczekuje,
aż decydująca ścieżka do mojego serca stanie się widoczna.
A ja wyczekuję,
aż coś głęboko wewnątrz,
ujmie moje puste dłonie
i zapełni je jej twarzą
tak, iż będę wiedział, że próby zostały zaliczone
a wszystkie odczepione-odłamki
były sygnałami do jej serca.
Nic Znaczącego
Przestrzeń jest zakrzywiona,
tak iż żadna winda nie jest w stanie dotrzeć do jej gwiazd.
Czas to wrzeciono teraźniejszości
przędzące przeszłość i przyszłość w kierunku zewnętrznym od siebie.
Energia to siła niezniszczalna,
a zatem może być wyczuwana bez ustanku.
Materia rozlokowuje się po wszechświecie,
z pełną bezpardonowością w swej zdradzie duszy.
Możesz zebrać tylko to,
co zostało ci przekazane.
Czyż nie mianowaliście kruków najwstrętniejszymi z ptaków?
Czy ich materia i energia tak bardzo różni się od naszej?
Czyż nie żyjemy pod tym samym niebem?
Czy ich krew nie jest czerwona?
Czyż ich podniebienia nie są także różowe?
Myśli w stanie ciekłym, tak gorące że stapiają przestrzeń i czas,
wyśpiewują swoje przepowiednie rozgoryczenia.
Wsłuchuj się w ich pieśni poprzez kanały powietrza cyrkulujące ponad głowami niczym chwilowe tatuaże lśniących świetlnych ścieżek.
Czy jestem jedynie świadkiem oszustwa?
Gdzież jesteś ty, który stworzony zostałeś do widzenia?
W jaki sposób ukryłeś się przede mną?
Czy istnieje odczepiony-odłamek doprowadzający ciebie do całości?
Jeśli potrafiłbym wypowiedzieć twoje imiona
i chwycić twoje dłonie tak delikatnie, że nie ujrzałbyś mnie,
wówczas poczułbyś jedynie gorący korytarz czasu
oraz dreszcz w okolicy kręgosłupa wywołujący u ciebie płacz.
Przestrzeń jest zakrzywiona, a więc muszę być wyginalny.
Czas jest wrzecionem, a więc muszę pojąć jego centrum.
Energia, niezniszczalną siłą, którą muszę opanować.
A materia, tak bezpardonowa, iż odrzucam możliwość bycia zdradzonym.
Stoję zatem nagi w najzimniejszym wietrze
i proszę go aby wyrzeźbił wyspę w mojej duszy
na cześć ciebie, którzy stoisz obok mnie w ciszy.
Samotnie, żyję na tej wyspie pewien jednej rzeczy:
zarówno przestrzeń, czas, energia, jak i materia;
to nic znaczącego.
A jednak kiedy myślę o tobie w pokrytym pajęczyną kącie,
sprowadzony do rudery pozbawionej skrzydeł
jak nasiono posadzone pod pniem martwego drzewa,
wiem że obserwujesz
z zaciekawieniem w płucach silnym jak ciekawość wobec nowych galaktyk.
Wiem, że nasłuchujesz skrywane krzyki uśmiechając się na ich niezgrabną wiarę. Wszystko o co ciebie proszę, to to ażebyś rzucił mi czasami linę tak abym mógł odczuwać nieustanność twojego serca.
To wszystko czego potrzebuję w obliczu nic znaczących elementów.