Przeźroczyste Sprawy
Oto zatem jest, moja otwarta rana,
pragnąca przebaczenia.
Przychodzi ona z wiekiem tak jak brązowe plamki
i siwe włosy.
Czy wraz z wiekiem nie powinno przychodzić coś więcej
poza kolejnymi kolorami przyozdabiającymi ciało?
Myślę, że zaplanowano znacznie więcej w tej kwestii.
Po prostu o tym zapomniano.
Już nie te lata, dobrze wiesz jak to jest.
Zbyt wiele spraw do pamiętania tutaj.
Obydwa światy wymagają nad wyraz sporej uwagi,
jeden by skupić się na uczeniu się, drugi aby skupić się na pamiętaniu.
Czyż nie możemy postrzegać jeden drugiego
bez ran niosących zgryzotę?
Oto zatem jest, moja nadzieja skierowana do ciebie,
iż znajdziesz mnie i przyłożysz siebie
niczym okład do moich ran.
Reszta mnie jest zbyt wyjałowiona.
Wyczekuję na twoje przybycie
z pospiesznie wzniesionymi potężnymi silnikami,
które po wciśnięciu pedału gazu żwawo dają znać o sobie.
Nacisk na pedał gazu
nigdy nie ustaje nawet wtedy, gdy dotknie on już podłoża.
Jeśli na tych wodach zapanowałaby cisza
moja rana mogłaby otwarcie zatańczyć
i oddzielić się od wszelkich napastników.
Nawet od tego ciała.
Spoglądałaby na ciebie
w osierocającym świetle, wolnego od rysów zewnętrznych,
po czym zaprowadziłaby ciebie do miejsca pochodzenia jej smutku.
Poprosiłaby ciebie, abyś położył się tuż przy niej
i pomachał na pożegnanie
poskręcanym prądom, które rwą i ciągną
tak aby tylko oddzielić nas od siebie.
Chwyciłaby twoje dłonie,
tak mistrzowskie w ich mądrości,
tak świadome własnego blasku,
iż by się w nich zatraciła.
W przyszłości, ktoś,
na przykład przyjaciel,
czytałby z twojej dłoni i zauważyłby
niewielką linię odchylającą się z poszarpanej zasadzki.
Linię uwolnioną od reszty
symetrii twej dłoni.
Samotny fragment, machający na pożegnanie
wszystkiemu temu co jest pomiędzy nami.
Oto zatem jest, moja modlitwa dla ciebie
powodująca zasklepienie się tej rany
i zaciągnięcie zasłon wokół nas.
Otacza nas intensywna, ciemna ustronność,
odnajdywana jedynie w aurze jaskini,
która przygasza światło, aby umożliwić rozwijanie się subtelnych,
przeźroczystych spraw.
Finalny Sen
Krzesz kamień, który rozpala
osamotniony świat
i otwiera błogosławionych kochanków
na złotą mogiłę płomienia Ziemi.
Wsłuchuj się w inkantację
kropli deszczu, gdy te opadają z szarych obłoków
na próg naszej matki.
Śnij o cudach, które dopiero przybędą
okryte w ich wodne łupiny.
Stań przed tą klatką,
w której stapia się piękno i tajemnica,
i którą zaopatrzono w zamki obrośnięte kruchością.
Jeden oddech
i całość życia ulega złączeniu w punkcie granicznym.
To tutaj znajduje się arcydzieło kreacji,
które wyłoniło się z nieznanych obszarów
głębin cichego Serca.
Tutaj rozlega się śmiech poszukiwany
pośród władców śmierci.
To tutaj znajdują się błyszczące kolory tęcz
pośród rozlewającej się czerwieni, która przetrzebia naszą gromadę.
Tutaj jest nadzieja wieczności
pośród kamiennych znaczników, które wpatrują się przez powieki
uwolnione od czasu.
To tutaj słychać pieśni nieustających głosów
pośród nieczułego tańca niewidzialnej siły.
Istnieje wieczorny dzwon, który wybija
melodię tak czystą,
że nawet góry płaczą,
a anioły nachylają się aby posłuchać.
Istnieje szept nadziei, który rozsuwa
opuszczone oczy głodnych dusz.
Jest to aromat Boga
piszącego poematy na głęboko błękitnym niebie
punktami świetlnymi i bezsennym księżycem.
Jest to wezwanie dla dusz
zagubionych w lesie osamotnionego świata
do bycia odlanym, wykutym, i postawionym w stanie gotowości
na finalny sen.