Spirala
Coś mnie od wewnątrz gryzie
 szczękami z jedwabiu i zębami z wosku.
 To coś, stale utrzymuje mnie w cudownej czystości
   niczym okrąg, którego środek
 jest moją klatką.
Kiedy odeszłaś ode mnie 
 nieustannie zawężałem mój okrąg.
 Spiralę wyciętą w szkle.
 Kwitnący kwiat zrzucający płatki.
 Potargany kłębek przędzy
 tracący kolor.
Widzę wewnętrzną stronę twojego uda
 genialną w swej gładkości,
 i spiralnie coraz bardziej przybliżam się do skraju ciebie.
 Wypalam dotyk rozcięcia papierem
 krwawiąc bez uczucia bólu.
 Jakim sposobem mógłbym tak łatwo tracić krew
 nie wiedząc dlaczego?
Kiedy słyszę twój głos
 nie ma żadnego uśmierzenia tego bólu
 tak abym mógł ciebie objąć.
 Jak ktoś kto dostał się bardzo blisko, po czym zapomina
 historię którą przyszedł opowiedzieć,
 krążę wokół ciebie wyczekując, aż nić zostanie naciągnięta na tyle
 iż zdoła zbliżyć nas jeszcze bardziej
 mimo, że nie wiem jak byłoby to możliwe.
Finalnym punktem rozkoszy jest pocałunek
 twego bezgranicznego serca.
 Finalnym pięknem tak czystym,
 iż wszystko inne kuleje w tyle, 
 pozostając w błogości dorównania tobie.
 Przyciągnięciem z twoich cieni
 światła młodych drzewek
 osadzonych na połaciach runa leśnego.
Gdybym mógł ciebie rozpiąć,
 zdejmując twe ubranie
 ujrzałbym mapę mojego wszechświata.
 Kończynę-fantom, wyrastającą 
 z mojego ciała niczym skrzydła wyłaniające się z poczwarki
 sięgającą ku tobie.
 Kończyna ta jest dłonią klarowności
 desperacko pragnącą twojej skóry
 tak intensywnie pożądanej
 jak gdyby lśniący blok światła
 wycięty z czarnego aksamitu
 stanął tuż przede mną.
 I jedyne co mógłbym wówczas zrobić to nachylić się
 i dotknąć jej,
 nie wiedząc właściwie dlaczego,
 ale zupełnie bez najmniejszego uczucia lęku.
 
 Fotografia Duszy
Któż mnie znajdzie
 w poranek po tym jak
 silne wiatry przetoczą się przez wyczerpane ciało,
 które kiedyś trzymało mnie tak jak drzewo trzyma liścia?
 Któż mnie znajdzie
 kiedy miłosierdzie, zmęczone uśmiechaniem,
 zmarszczy w końcu brwi na tle głębokich zmarszczek starożytnej skóry?
Któż mnie znajdzie?
 Czy to będziesz ty?
 Być może będzie to zimny poranek
 ze świeżymi śladami na śniegu
 i śmiechem dzieci gdy te
 wtulają się w ramiona aniołów.
 Być może będzie to ciepły wieczór
 ze świerszczami grającymi swoją muzykę
 do ciszy czekających gwiazd.
 Być może będzie to światło,
 które mnie odciągnie
 lub jakieś słodkie poddanie się, które schwyta mnie
 w swoją złotą sieć.
Któż mnie znajdzie
 kiedy odejdę i zarzucę
 moją linę na nowe wody przeciekając
 tak blisko tego oceanu piasku?
 Nasłuchuj mnie kiedy odejdę.
 Nasłuchuj mnie w poematach,
 które powstały w ustach troszczących się o ciebie.
 Możesz ujrzeć mnie
 w obecnych tu słowach.
 Są one długotrwałym obrazem.
 Fotografią duszy.   
