Czystość i Perfekcja
Pewnego dnia przybędą posłańcy
 z opowieściami o nocnym słońcu
 przygnębionym, nieubłaganie płonącym
 w najgęstszym mroku spośród tysiąca cieni.
 Opowiedzą oni wam 
 o pogodnej pewności Boga, iż wszystko idealnie współgra.
 Ujmą waszą dłoń i przeprowadzą was
 przez poranione wąskie pasaże
 i jednoznacznie naświetlą rzeczywisty stopień desperacji człowieka
 odseparowanego od piękna nieziemskiego królestwa.
 Nowe wieści przybędą
 jako hołd obumarcia wyroczni.
 Szczędząc słów o celu
 posłańcy ogłoszą 
 zimną furię jaskini realizmu.
Pewnego dnia posłańcy prześlą swoje myśli
 przez księgi pozbawione pulsu.
 Zostanie wam zarzucone wyzbycie się stanowczości,
 co spowodowało, iż zatonęliście w oceanie niewolnictwa.
 Dopadnie was nieswoja rywalizacja,
 a wasze życie powlecze się niczym niezdarny zwierz
 nie mający domu.
A wy, moi drodzy przyjaciele,
 którzy jesteście prawdą -- ci, którzy byliście cały czas,
 odnowicie swoje oddanie dla dobra
 potężnego obrazu widniejącego na odległym lustrze.
 Wsłuchacie się w przyniesione opowieści
 i szarpnięciem przebudzicie swoje ciche serce
 zwierzęcymi pazurami stępionymi
 przez kamienne drzwi czasu.
 Kiedy to co niepotwierdzone uzyskuje konfirmację
 wprawiany jest w ruch proces gromadzenia się śladów waszej duszy.
 Wzmocni was to
 oraz utuli w świetle
 waszej własnej wizji,
 która niczym błyskawica zostanie poprowadzona
 przez mrok korytarza apatyczności.
Posłańcy zapłaczą
 usłyszawszy odrzucenie z waszej strony.
 Wykrzykną w żalu: „Czy chcecie być
 pokornym sługą i osamotnionym świętym?”
Mutanci światła 
 są zawsze testowani wątpliwościami 
 co do narosłego wyizolowania
 i zapowiedzi zdradzenia prawdy.
 Co do słuchania prawdziwego, a słuchania bez wsłuchiwania się.
 Co do osądzania prawdziwego, a osądzania pozbawionego wybaczenia.
 Wielki pasożyt kłamstwa
 weźmie górę, jeśli zawierzycie jedynie waszym wierzeniom.
Pewnego dnia, gdy wszystko stanie się już dla was jasne --
 kiedy wiatry uniosły wszelkie zasłony
 a złota gospoda stała się siedzibą
 naszych dusz --
 nie będziecie już więcej testowani.
 Dotrzecie do centrum przeznaczenia,
 a pracochłonna replika Boga
 zostanie odłożona na bok na rzecz czystości i perfekcji.
Ogień dla Ciebie
W ten najkrótszy z dni w roku
 wyruszyłem ku Wielkim Równinom
 aby rozpalić ogień dla ciebie.
Nocne powietrze było chłodne niczym piwnica
 wybudowana z prastarych kamieni. 
 Jednakże znalazłem trochę drewna na opustoszałych równinach
 przykrytego trawą i ziemią
 schowanego niczym liście,
 które stały się glebą.
 Po tym jak oczyściłem drewno dłonią -- ziemia z niego
 weszła mi pod paznokcie i elementy ubrania --
 wezwałem płomień
 wzniecony zwyczajną myślą o tobie.
 I drewno stało się ogniem.
Były tam gwiazdy-pustelnicy, które zgromadziły się
 nade mną aby dotrzymać mi towarzystwa.
 Twój duch również tam był,
 pośród płomieni ognia.
 Roześmialiśmy się na głębokie znaczenie nieba
 i jego rozległe ścieżki.
 Przyglądaliśmy się płaskiemu zwierciadłu równiny,
 które tak skromnie pnie się ku niebu,
 jak serca dzieci, które wyparły się
 pewnego rodzaju miłości.
W okresie dzieciństwa 
 bawiłeś się z duchami na tych właśnie polach.
 Nie znałeś wówczas ich imion.
 Ja byłem jednym z nich.
 Nawet bez imienia, czy ciała
 obserwowałem twój wzrok, wytrwale wpatrujący się w rzeczy
 pulsujące pomiędzy zwierciadłem nieba, 
 a zwierciadłem równiny.
Wierzę także, że to tutaj 
 nauczyłeś się rozmawiać z Bogiem.
 Nie poprzez używanie wielu słów tak jak jesteś teraz przyzwyczajony,
 ale jestem pewien, że w taki sposób, iż Bóg przysłuchał się twojemu życiu
 po czym zgromadził się wokół twego ognia
 aby poczuć bijące od niego ciepło i głęboki sens.
 Na opustoszałych równinach odnalazł ciebie oddzielonego
 od wszystkich zagubionych spraw.
Drogi duchu, trwam już w tym czuwaniu tak długo,
 opiekując się ogniami, których przeznaczenia już nie pamiętam.
 Myślę że jednym z nich było dawanie ciepła.
 Być może dawanie światła kolejnym.
 Być może nadzieja była najsilniejszym z nich.
Jeśli kiedykolwiek znajdę ciebie wokół mego ognia,
 rozpalonego dłońmi
 znającymi twoją finalną skórę,
 pomiędzy warstwą nieba i równiny,
 przypomnę sobie wówczas jego przeznaczenie.
 Na pustynnych polnych połaciach,
 przez długi czas nietkniętych przez dłoń człowieka
 przypomnę sobie.
 W najgłębszym oku ciebie
 przypomnę sobie.
 W najdłuższej nocy ciebie
 przypomnę sobie.
W ten najkrótszy z dni w roku
 wyruszyłem ku Wielkim Równinom
 aby rozpalić ogień dla ciebie.
